Kto się boi CBA?
Treść
Spore emocje wywołała sejmowa debata nad ustawą przewidującą utworzenie Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Reakcja lewicy była łatwa do przewidzenia. Ryszard Kalisz (SLD) w agresywnym wystąpieniu żądał odrzucenia projektu już w pierwszym czytaniu. Zwolennicy powołania CBA, parlamentarzyści układu stabilizacyjnego puentują, że postkomuniści obawiają się powstania instytucji walczącej z korupcją w urzędach samorządowych i państwowych.
Wczorajsza debata nad projektem ustawy przewidującej utworzenie Centralnego Biura Antykorupcyjnego budziła niemałe emocje w parlamencie. Od wczesnych godzin porannych w kuluarach trwały ostatnie, dość gorączkowe dyskusje posłów zastanawiających się, kto - oprócz posłów SLD, od dawna krytykujących cały projekt - opowie się przeciwko powołaniu CBA. Oliwy do ognia dolało wystąpienie przewodniczącego klubu parlamentarnego PiS Przemysława Gosiewskiego, który na konferencji prasowej poprzedzającej debatę - komentując głosy krytyki - zrobił aluzję, że posłowie lewicy mają podstawy, by obawiać się CBA.
- Kto się boi Centralnego Biura Antykorupcyjnego? Wystarczy się wsłuchać w głosy sprzeciwu w Sejmie - mówił Przemysław Gosiewski, czyniąc czytelną aluzję do posłów lewicy, którzy już od kilku miesięcy w wywiadach prasowych i telewizyjnych w bardzo ostry sposób krytykowali pomysł powołania nowej instytucji walczącej z korupcją.
Kilkadziesiąt minut później, już podczas wystąpień klubowych w parlamencie, szef klubu parlamentarnego PiS już nie owijał w bawełnę.
- W Polsce korupcja nierozerwalnie związana jest z postkomunizmem. Gdybym miał wymieniać nazwiska ludzi tej formacji i afery ostatnich lat, w jakie są zamieszani, zajęłoby to cały czas przeznaczony na moje wystąpienie - mówił Gosiewski. Jego zdaniem, nie przypadkiem przeciwnicy powołania CBA obawiają się sukcesów tej instytucji. Faktem jest również, że to właśnie SLD zgłaszał poprawki do ustawy budżetowej, które miały na celu uniemożliwienie powołania CBA. Zdaniem szefa klubu PiS, ostatnie cztery lata rządów SLD pokazały, jak bardzo Polska oddaliła się od antykorupcyjnych standardów obowiązujących w Danii czy Szwecji, zbliżając się pod tym względem do Gabonu, kraju uważanego za najbardziej skorumpowany na świecie.
Mistyfikacja według SLD
Na reakcję SLD nie trzeba było długo czekać. W niezwykle emocjonalnym wystąpieniu, pełnym insynuacji i wycieczek osobistych pod adresem swojego interlokutora, Ryszard Kalisz (SLD) zażądał odrzucenia projektu ustawy już w pierwszym czytaniu. - Mamy do czynienia z mistyfikacją, gdzie samym słowem "antykorupcja" PiS chce zamknąć usta wszystkim innym. Ale każdy kij ma dwa końce - grzmiał Kalisz, ironicznie nazywając Gosiewskiego "Napoleonem". SLD zadeklarował chęć poparcia ustawy tylko w przypadku, jeżeli zmieniony zostanie sposób wyboru przewodniczącego CBA na taki, w jaki wybiera się prezesa IPN. O kandydaturze miałoby, zdaniem SLD, decydować kilkuosobowe kolegium, a prezesa CBA zatwierdzałby Sejm. Były prezydencki minister jakby zapomniał, że wcześniej stwierdził, iż jego zdaniem przepisy projektu ustawy naruszają konstytucyjne gwarancje praw i wolności obywatelskich.
Powoływanie prezesa CBA nie przez Sejm, a przez premiera zdaniem autorów projektu ustawy wykluczałoby zależność szefa tej instytucji od partii politycznych i indywidualnych powiązań z politykami. - Prezes Centralnego Biura Antykorupcyjnego nie może być członkiem żadnej partii. Jeśli premier Marcinkiewicz powierzy mi tę misję, wówczas nie tylko wystąpię z PiS, ale również złożę mandat poselski - zapewniał podczas wcześniejszej konferencji prasowej Mariusz Kamiński, pełnomocnik rządu ds. utworzenia CBA.
PO: tak, ale...
Wątpliwości zarówno co do osoby Kamińskiego, jak i samego projektu ustawy, wyrażone przez SLD, podzielił przedstawiciel Polskiego Stronnictwa Ludowego. Zdaniem Wiesława Wody, projekt ustawy jest niezgodny z Konstytucją. Tymczasem swojego poparcia dla utworzenia CBA nie wykluczyła Platforma Obywatelska, jednak, jak deklarowała Julia Pitera, konieczne będzie umieszczenie szeregu poprawek przygotowanych przez ten klub.
- Projekt ustawy o CBA nie zawiera regulacji o zakazie zatrudnienia funkcjonariuszy Biura w innych miejscach, tak jak to przewidują np. ustawy o NIK czy o Służbie Celnej. Nie ma także zakazu przynależności funkcjonariuszy do partii politycznych, bycia posłem, senatorem czy radnym - wskazywała Pitera.
Zgodnie z oczekiwaniami projekt poparły wszystkie partie tworzące pakt stabilizacyjny. Zarówno Krzysztof Filipek (Samoobrona), jak i Robert Strąk (LPR) pomysł powołania wyspecjalizowanej instytucji walczącej z korupcją uznali za wartościowy i godny poparcia.
Jeżeli Sejm ostatecznie przychyli się do utworzenia CBA, nowo powstała instytucja będzie miała status służby specjalnej, a jej pracownicy będą mogli korzystać z technik operacyjnych identycznych jak pracownicy adekwatnych służb policyjnych. Do podstawowych zadań CBA będzie należała kontrola urzędników państwowych, samorządowych, radnych i parlamentarzystów. Zgodnie z założeniami projektu ustawy sprawdzani będą też m. in. policjanci i pracownicy wymiaru sprawiedliwości.
Jeżeli Sejm negatywnie rozpatrzy wniosek SLD o odrzucenie projektu ustawy o CBA już po pierwszym czytaniu, które miało miejsce w czwartek, to zdaniem ministra Mariusza Kamińskiego Centralne Biuro Antykorupcyjne może zacząć funkcjonować już na wiosnę.
Wojciech Wybranowski
żródło: "Nasz Dziennik" 2006-02-17
Autor: mj