Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kto przed Trybunał

Treść

W okrojonym składzie sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen (bez posłów SLD i SdPl) praktycznie jest zgoda co do odpowiedzialności Leszka Millera, Barbary Piwnik i Zbigniewa Siemiątkowskiego za nielegalne zatrzymanie prezesa Andrzeja Modrzejewskiego. Coraz więcej członków komisji jest też przekonanych, że Aleksander Kwaśniewski wspomagał Jana Kulczyka w planach sprzedaży sektora naftowego rosyjskiemu Łukoilowi.

Wczorajsze posiedzenie sejmowej komisji śledczej było pierwszym z serii trzech zaplanowanych, w czasie których siedmiu posłów ma ustalić wspólną wersję ostatecznego sprawozdania. Formalnie autorem raportu będzie przewodniczący komisji Andrzej Aumiller (Unia Pracy), ale prawdopodobnie poszczególne jego fragmenty będą poddawane pod głosowanie.
Najprostsza do ustalenia wydaje się odpowiedzialność za wykorzystanie dawnego Urzędu Ochrony Państwa do nielegalnych nacisków na prokuraturę. Tylko posłowie SLD, którzy opuścili już komisję, uważają, że w pierwszych dniach lutego 2002 r. nie było żadnych działań UOP. Pozostali posłowie różnią się jedynie w detalach - kto musi ponieść odpowiedzialność za grę polityczną przy odwołaniu prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego. Panuje jednak niemal zgodność co do odpowiedzialności ówczesnego premiera Leszka Millera. Pojawiają się też propozycje wniosku o postawienie przed Trybunał Stanu byłej minister sprawiedliwości Barbary Piwnik czy odpowiedzialności karnej dawnego szefa UOP Zbigniewa Siemiątkowskiego.
Znacznie bardziej skomplikowana jest sytuacja związana z wyjaśnieniem nieprawidłowości w nadzorze Skarbu Państwa nad sektorem naftowym oraz kwestii prowizji dla polityków od podpisywanych kontraktów na dostawy ropy do polskich rafinerii. Tego ostatniego zarzutu nie udało się komisji udowodnić. Owszem, wiele poszlak wskazuje na to, że czołowi przedstawiciele postkomunistycznej lewicy czerpali korzyści osobiste z przeróżnych działań w branży paliwowej (nepotyzm w spółkach Skarbu Państwa, niewyjaśniony lobbing za podpisaniem kontraktów z tajemniczymi spółkami, takimi jak J&S czy Petroval), ale nie ma namacalnych dowodów, o których w zeznaniach w prokuraturze mówili m.in. Jan Bobrek (jeden z szefów spółki BGM zeznał, że widział numer szyfrowanego konta w Szwajcarii należącego do Aleksandra Kwaśniewskiego) czy Andrzej Czyżewski (przedstawił szereg dokumentów świadczących o powiązaniach mafii paliwowej z polityką, badają je prokuratorzy w Krakowie i Hamburgu).
Coraz więcej członków komisji skłania się do zapisania w raporcie odpowiedzialności prezydenta Kwaśniewskiego za przyzwolenie na działania Jana Kulczyka dotyczące kupna przez Łukoil polskiego sektora naftowego, a nawet lobbing. Argumentem, który może przekonać jeszcze nieprzekonanych, jest bez wątpienia notatka prezydenckiego doradcy prof. Witolda Orłowskiego. Ekonomista już w maju 2003 r. przestrzegał prezydenta, że Kulczyk chce doprowadzić do wejścia rosyjskiego giganta na rynek i ma za to otrzymać miliard dolarów.
- Także z tego dokumentu jasno wynika, że Kulczyk kłamie, mówiąc, że nie był zainteresowany kupnem Rafinerii Gdańskiej - mówi Antoni Macierewicz (RKN).
Skąd Orłowski wiedział o zainteresowaniu Kulczyka i szczegółach transakcji? Dziś tłumaczy, że rozmawiał z wieloma osobami z branży paliwowej wówczas, gdy wyłączność na negocjacje w procesie prywatyzacyjnym Grupy Lotos miało konsorcjum z Rotch Energy.
- Sprzedanie Rafinerii Gdańskiej Łukoilowi było prawdopodobnie najgorszym z możliwych złych wyjść i byłem temu przez cały czas przeciwny - tak w grudniu ubiegłego roku przed komisją śledczą, a więc pod przysięgą, mówił dr Kulczyk. Także prezydent zaprzeczał, by istniały jakiekolwiek konkretne plany Kulczyk Holding w tej kwestii. Oczywiście tylko w wywiadach prasowych, bo prezydent nie stawił się na przesłuchanie. Czy Aleksander Kwaśniewski kłamie, czy rzeczywiście nie czytał bądź nie dał wiary notatce Orłowskiego?
Zgodnie z nowelizacją ustawy o komisji śledczej, która weszła wczoraj w życie, to już nie Sejm, a sama komisja przyjmuje ostatecznie swoje sprawozdanie, które później jest tylko przyjmowane do wiadomości przez Wysoką Izbę.
Mikołaj Wójcik

"Nasz Dziennik" 2005-07-22

Autor: ab