Kto poniesie koszty reformy
Treść
Liderzy Partii Demokratycznej i Republikańskiej (GOP) zdołali osiągnąć porozumienie w sprawie planu podniesienia ustawowego limitu zadłużenia USA - poinformował prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama. Kompromis przewiduje redukcję wydatków budżetowych o bilion dolarów w ciągu najbliższych 10 lat oraz zobowiązuje władze do przedstawienia w listopadzie propozycji dalszej redukcji deficytu. Pomimo optymizmu Obamy ostateczna decyzja w tej sprawie należy do Kongresu, co nie musi zaowocować przyjęciem nowego planu.
Dziś upływa ostateczny termin, do którego obie partie miały wypracować porozumienie odnośnie do powiększenia limitu zadłużenia państwa, wynoszącego obecnie 14,3 bln dolarów. - Chciałbym ogłosić, że liderzy obu ugrupowań w obu izbach Kongresu osiągnęli porozumienie, które zredukuje deficyt i pomoże uniknąć niewypłacalności. Niewypłacalności, która miałaby niszczący wpływ na naszą gospodarkę - ogłosił Obama. Amerykański prezydent poinformował, że nie jest to porozumienie, które preferował on sam, ale - jak dodał - wypracowany kompromis będzie stanowił spory wkład w redukcję krajowego deficytu. Rządzący zobowiązali się ponadto, że specjalna dwupartyjna komisja Kongresu do końca listopada rozstrzygnie, w jakich sektorach dokonać dalszych cięć, o łącznej wysokości około 2 bln dolarów.
Wczorajsze porozumienie powinno zakończyć wielotygodniowy spór w sprawie pułapu długu, który od pewnego czasu znalazł się w impasie. Plan musi być jednak uchwalony przez obie izby Kongresu. Mimo że sam Obama był sceptyczny co do rezultatu rozmów, stwierdzając, że trwały one prawdopodobnie zbyt długo, wobec czego istnieje obawa, iż podważone zostało zaufanie inwestorów, światowe rynki bardzo pozytywnie zareagowały już następnego ranka na amerykański kompromis. Główne indeksy na tokijskiej giełdzie papierów wartościowych wzrosły o około 1,7 proc., zaś wartość dolara podskoczyła z 76,7 do 78 jenów. Z kolei na giełdzie w Hongkongu zanotowany wzrost wynosił na otwarciu 1,3 procent.
Podatki bez zmian
- To nie jest najlepsze porozumienie na świecie. Ale pokazuje, jak wiele zmieniło się, jeśli chodzi o debatę w tym mieście [Waszyngtonie - przyp. red.] - powiedział lider Republikanów w Izbie Reprezentantów John Boehner. Z kolei Obama uspokajał, że wszelkie przyjęte normy będą bardzo "zbalansowane", a ewentualne cięcia wydatków nie odbiją się negatywnie na liczbie powstających miejsc pracy, edukacji i nauce. Przywódca Partii Republikańskiej osobiście uważa, że bardziej odpowiednim krokiem byłoby wprowadzenie oszczędności rzędu 1,5 bln dolarów, co ostatecznie pozwoliłoby na redukcję wydatków z budżetu państwa aż o 2,5 bln dolarów. Demokraci odrzucali ten pomysł, gdyż w ich ocenie wprowadzenie takich drastycznych oszczędności spowodowałoby konieczność ponownego zwiększenia limitu zadłużenia już za pół roku.
Obóz prezydencki postulował także zmniejszenie deficytu poprzez podniesienie niektórych podatków, na takie rozwiązanie nie zgadzali się jednak Republikanie. W kompromisowej wersji planu Obama zrezygnował z tych żądań, wobec czego Amerykanie nie zostaną obciążeni żadnymi nowymi podatkami. Przeciwnicy prezydenta sprzeciwiali się też rozpoczęciu redukcji wydatków dopiero w 2013 roku, postulując natychmiastowe wprowadzenie cięć. Zdaniem Republikanów, odroczenie tych posunięć na dwa lata ma jedynie na celu zrzucenie odpowiedzialności za reformę na przyszły obóz prezydencki. Przy stale malejącym poparciu dla Obamy wiele wskazuje na to, że następny prezydent będzie wywodził się z GOP, i to jego obóz poniesie polityczne koszty wprowadzania drastycznych cięć.
Redukcje z automatu
Ustalono, że jeżeli Kongres nie uchwali zaleconych cięć, nastąpią automatyczne redukcje wszystkich wydatków rządowych. Wprowadzono mechanizm o nazwie "cyngiel" (trigger), który sprawi, że wobec fiaska porozumień z automatu obcięte zostaną wydatki na zbrojenia i na federalny program ubezpieczeń zdrowotnych dla ludzi w podeszłym wieku (Medicare) - a więc pozycje, które pochłaniają największą część budżetu.
Część amerykańskich komentatorów stwierdza, że wypracowany kompromis nie postawi amerykańskiej gospodarki na nogi. Takiego zdania jest m.in. ekonomista Paul Krugman, laureat Nagrody Nobla. W jednym z ostatnich wywiadów stwierdził, że redukcja deficytu wyłącznie poprzez znaczne cięcia wydatków będzie miała fatalne skutki dla gospodarki. Według niego, na skutek takiego posunięcia wzrost gospodarczy pozostanie nadal anemiczny i bezrobocie utrzyma się na obecnym poziomie, czyli około 9 procent. Istnieją także poważne obawy, że wskutek wprowadzonych cięć obniżony zostanie obecnie maksymalny (AAA) rating wiarygodności kredytowej USA.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2011-08-02
Autor: jc