Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kto płaci, ten wymaga

Treść

Z prof. Tadeuszem Marczakiem z Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego rozmawia Anna Ambroziak
Fundacje niemieckie, które działają w Polsce, są solidnie umocowane politycznie...
- Najczęściej tak jest. Ale wiadomo, że one mają określone cele. Dociera do mnie wiele sygnałów, jak te fundacje czy stowarzyszenia działają. Są one po prostu odbiciem określonej polityki. To fakt ogólnie znany. Fundacje te często wręcz ocierają się o korupcję polityczną. Jest to szersze zjawisko - sponsorowanie pewnych ośrodków badawczych przez instytucje zewnętrzne to zjawisko powszechne nie tylko u nas. Pod znakiem zapytania stoi cała polityka grantów.
Fakt, że niektórzy politycy pozwalają się sponsorować zagranicznym fundacjom nie narusza zaufania opinii publicznej wobec nich?
- Jak najbardziej. Zwłaszcza że wiele z tych fundacji jest w stu procentach finansowana przez niemiecki budżet państwa. A wiadomo, że ten kto płaci, ten wymaga. To jest transakcja wiązana. Można tylko się domyślać, w jaki sposób taki polityk musi się później wypłacić. Najczęściej jest to podporządkowanie się obcej polityce, to na jej korzyść taki polityk musi wtedy działać, często wbrew interesom naszego państwa. Zgodzenie się na tego rodzaju "pomoc", "sponsoring" - to jak otwarcie furtki roszczeniom niemieckim. Dlatego w polskim prawodawstwie nie powinno być w ogóle przyzwolenia na zakładanie na terenie naszego kraju tego typu organizacji. Godzi to bowiem w polską rację stanu.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych bardzo oględnie ustosunkowało się do naszych pytań o wykaz oddziałów fundacji niemieckich działających na terenie naszego kraju. Czy nie wydaje się co najmniej dziwne, że resort, który powinien sprawować kuratelę nad tego typu przedsięwzięciami, nie jest w stanie udzielić szczegółowych informacji na ten temat?
- Wydaje się to nieprawdopodobne. To wygląda na celowe zaniechanie.... trudno mi to inaczej określić. Sądzę, że należałoby dokonać bardzo skrupulatnego przeglądu wszystkich instytucji tego typu, szczególnie tych, które zajmują się stosunkami międzynarodowymi, zwłaszcza pod kątem ich kapitału założycielskiego. Myślę, że takiego przeglądu powinny dokonać też środowiska akademickie - to dziwne, że nikt takiej analizy dotychczas nie zrobił.
Fundacje ogłaszają się jako instytucje krzewiące idee integracji ludów, kształcenia, promocji kultury. W czym więc tkwi to niebezpieczeństwo przekazywanych przez nie treści?
- W poprawności politycznej. Poza tym fundacje te często informują o tym, czym mają się zajmować, ale nie o tym, skąd czerpią środki. Przykładem jest powstająca we Wrocławiu Fundacja na rzecz Studiów Europejskich (jej założycielem jest Klaus Bachmann, stały felietonista m.in. "Gazety Wyborczej"), która już zorganizowała konferencję w kontekście dziedzictwa i polityki historycznej Wrocławia i Gdańska. Należałoby tu też podkreślić, że owa poprawność polityczna dominuje często w wydawanych przez fundacje publikacjach. Chodzi o język, np. operowanie pojęciem "wypędzenia", a nie "zorganizowane przesiedlenia ludności niemieckiej", którymi to posługują się uchwały poczdamskie. Przyjmowanie innej terminologii oznacza, że Polska nie wypełniła uchwał poczdamskich albo je złamała.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-10-24

Autor: wa