Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kto pierwszy dopadnie Sikorskiego

Treść

Przygotowanie wniosku o wotum nieufności wobec ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego deklarowali we wtorek posłowie Solidarnej Polski. Uzyskali nawet deklarację poparcia dla wniosku ze strony prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. Wystarczył jeden dzień, aby role się odwróciły. To PiS wniosek przygotuje, a Solidarna Polska będzie go popierać.

Jeździli już za sobą na spotkania z wyborcami w te same miejsca, w tym samym czasie urządzali rady kierownictwa swoich ugrupowań, a tym razem jesteśmy świadkami potyczki, kto "odwoła" ministra spraw zagranicznych, który swoje exposé wolał wygłosić w Berlinie niż w Warszawie. Prezes PiS Jarosław Kaczyński musiał się dowiedzieć we wtorek od dziennikarzy, że Solidarna Polska zamierza zgłosić wniosek o odwołanie ministra Sikorskiego i dlatego, tak zaskoczony, wyraził nieopatrznie poparcie dla inicjatywy tych, którzy niedawno dokonali rozłamu w jego partii. - Poprzemy, chociaż oczywiście zdajemy sobie sprawę, jaki będzie wynik głosowania - odpowiedział we wtorek Jarosław Kaczyński na pytanie, jak Prawo i Sprawiedliwość odniesie się do wniosku Solidarnej Polski. A pytany, czy politycy PiS złożą pod tym wnioskiem swoje podpisy, zadeklarował: "Oczywiście, że się podpiszemy". Po dniu zastanawiania się Prawo i Sprawiedliwość inicjatywę - jak przystało na największą partię opozycyjną - przejęło. - Chcielibyśmy, aby przedstawiał to wnioskodawca, który ma merytoryczną wiedzę, a także doświadczenie w sferze polityki zagranicznej. Taką osobą, takim parlamentarzystą jest pan minister Witold Waszczykowski. W związku z tym składamy nasz wniosek, który jest oczywiście otwarty do podpisywania się przez wszystkie kluby - ogłosił wczoraj rzecznik PiS Adam Hofman. Jego zdaniem, wniosek o odwołanie Sikorskiego będzie zapewne jeden. - Solidarna Polska pewnie podpisze się pod tym wnioskiem, jeśli nie, to jest sprawa tego klubu. My składamy wniosek, który będzie skuteczny, który będzie miał odpowiednią liczbę podpisów - dodał Hofman. Przejęcie wniosku od Solidarnej Polski było bardzo proste, gdyż nowy klub parlamentarny bez poparcia posłów innych ugrupowań nie byłby w stanie - w przeciwieństwie do Prawa i Sprawiedliwości - zebrać odpowiedniej liczby - 69 podpisów pod wnioskiem - niezbędnych, żeby wotum nieufności w ogóle zgłosić. Lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro "wyraził ubolewanie", iż PiS swoje stanowisko zmieniło. - Z satysfakcją przyjęliśmy wczorajszą, deklarację publiczną pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego, że poprze wniosek Solidarnej Polski. Była to zapowiedź, która tym bardziej nas cieszyła, że pokazywała, iż w imię ważnych spraw dla kraju możemy razem z naszymi kolegami i koleżankami z Prawa i Sprawiedliwości działać. Dziś dowiedzieliśmy się o zmianie stanowiska władz Prawa i Sprawiedliwości w stosunku do wczorajszych deklaracji. Dowiedzieliśmy się, że jednak Prawo i Sprawiedliwość nie jest gotowe popierać przygotowanego przez nas, Solidarną Polskę, wniosku - stwierdził Ziobro. Dla wniosku PiS zadeklarował jednak poparcie. - Ubolewamy, ale my jesteśmy gotowi popierać wniosek Prawa i Sprawiedliwości, który w tej sprawie będzie zgłaszany. My będziemy popierać nasze koleżanki i naszych kolegów, tym bardziej że podjęto inicjatywę, z którą wystąpiliśmy w Sejmie - dodał Ziobro. Do uzasadniania wniosku o wotum nieufności Solidarna Polska przygotowała Ludwika Dorna. Były marszałek Sejmu, który do tej pory był jednoosobowym koalicjantem PiS, zdecydował się nawiązać ściślejszą współpracę z SP, choć do klubu parlamentarnego nie przystąpi. Dorn poinformował o przekazaniu do Prawa i Sprawiedliwości - "dla intelektualnego wsparcia PiS" - materiałów zawierających główne motywy odwołania ministra Sikorskiego.
W czasie gdy kluby prawicowe konkurują o to, który z nich wykaże się większym patriotyzmem i doprowadzi do pociągnięcia do odpowiedzialności "ministra zdrajcę", swoją gierkę prowadzi też premier Donald Tusk. Szef rządu schował głowę w piasek, dając czas wyszaleć się oskarżycielom ministra z opozycji i obrońcom z koalicji. Tkwienie w ukryciu, zamiast - jak przystało na męża stanu - zabranie natychmiast głosu i - w tym przypadku - zganienie bądź pochwalenie swojego ministra staje się już dla Tuska charakterystyczne. Tego typu zagrywkę premier stosuje bowiem nie pierwszy raz. Korzystał z niej chociażby, gdy wybuchały afery z udziałem kolegów szefa rządu z koalicji, zabierając głos dopiero po dłuższym czasie. Sposób postępowania premiera w tym przypadku może wskazywać, że szefowi polskiego rządu jest raczej wszystko jedno, czy jego minister ogłasza koncepcje ograniczania suwerenności kraju, czy też nie i zdaje się dbać tylko o to, aby na całej sprawie nie stracić punktów w sondażach popularności. Ale premier Tusk ma też godnych konkurentów. W swoim własnym świecie zdają się żyć również posłowie Ruchu Palikota. Podczas wczorajszej konferencji prasowej w Sejmie próbowali częstować dziennikarzy przyniesionym bimbrem.

Artur Kowalski

Nasz Dziennik Czwartek, 1 grudnia 2011, Nr 279 (4210)

Autor: au