Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kto odświeża pamięć Millera?

Treść

Podczas sobotniej serii pytań komisji śledczej wróciła sprawa ujawniona podczas piątkowego, tajnego przesłuchania Leszka Millera. Były premier przypadkowo zdradził wówczas, że rozmawiał z Janem Kulczykiem o tym, kto jest "Pierwszym“ w notatce Agencji Wywiadu. Spotkanie miało mieć miejsce w ostatnich dniach października br. – a więc wówczas, gdy notatki AW zostały już odtajnione – ale zarówno Miller, jak i Kulczyk byli wezwani na świadków przed komisję śledczą. Miller nie wykluczał, że miało ono miejsce w kancelarii premiera, nie mógł sobie natomiast przypomnieć, kto jeszcze brał w nim udział. Obiecał jednak odświeżyć sobie pamięć. Umiejętności byłego premiera w tym zakresie wprawiły w zdumienie członków komisji.

Otóż Miller za brednie i wymysły posła Romana Giertycha uznał jego wypowiedź skierowaną do dziennikarzy, iż świadek nie wykluczył, że do spotkania z Kulczykiem doszło w kancelarii premiera. W sobotę był nie tylko przekonany, iż doszło do niego w pałacyku Sobańskich, ale że miało ono miejsce we wrześniu i nie dotyczyło tej sprawy. O "Pierwszym“ Miller miał rozmawiać z Kulczykiem... telefonicznie, właśnie w końcu października.
– "W segmencie dotyczącym Prezydenta RP rozmawiałem w cztery oczy, pan Kulczyk wyglądał normalnie, nie widziałem, żeby był chory“, powiedział Pan w piątek podczas przesłuchania. Kłamał Pan? – naciskał Giertych na Millera. Ten jednak upierał się, że jego zeznania nie są ze sobą sprzeczne, a jedynie "odświeżył pamięć“, bo w piątek "mógł być rozkojarzony“. – To była rocznica mojego wypadku w śmigłowcu i to wszystko wróciło – tłumaczył.
Giertych zadał Millerowi serię pytań, czy podczas spotkania z Kulczykiem ustalana była strategia ataków na komisję. Świadek zaprzeczał i twierdził, że "żadnych ataków nie ma i nie było“, a jemu i SLD "zależy na tym, by komisja działała i zmierzała do wyjaśnienia sprawy“.
Giertych i Antoni Macierewicz zapowiedzieli złożenie wniosku o popełnieniu przez Millera przestępstwa złożenia fałszywych zeznań.
Ze względu na to, że trwające od rana przesłuchanie Wiesława Kaczmarka przedłużyło się o dwie godziny, nie wystarczyło już czasu na konfrontację byłego ministra skarbu z byłym premierem.
A Kaczmarek dużo opowiadał o tzw. grupie hakowej, która jego zdaniem stała m.in. za rozsiewaniem plotek o tym, że on i Maciej Gierej wzięli łapówkę od Łukoilu. – Z pełną świadomością mogę wymienić w tym kontekście dwa nazwiska: Jana Kulczyka i Zbigniewa Wróbla – mówił były minister.
Coraz bardziej zgodne są zeznania obu świadków, jeśli chodzi o spotkanie w kancelarii premiera 6 lutego 2002 r. Premier, była minister sprawiedliwości Barbara Piwnik czy ówczesny szef Urzędu Ochrony Państwa Zbigniew Siemiątkowski potwierdzają jedynie fakt spotkania 7 lutego rano, w dniu zatrzymania prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego. Kaczmarek uparcie przekonywał, że podobne spotkanie miało miejsce także dzień wcześniej wieczorem. W sobotę przyznał, że nie doszło ono do skutku, choć było zaplanowane, bo premier nie miał szans na nie zdążyć ze Śląska (fakt tej wizyty potwierdza Miller). Były premier nadal zaprzecza jednak, jakoby to spotkanie było w ogóle zaplanowane.
Mikołaj Wójcik


--------------------------------------------------------------------------------


Pożywka dla naiwnych
Leszek Miller w ciągu niespełna 24 godzin drastycznie zmienia swoje zeznania dotyczące kontaktu z Janem Kulczykiem. A przecież nie chodzi o wydarzenia sprzed dwóch lat, których świadkowie czasem nie pamiętają, tylko sprzed kilku tygodni. Tymczasem Millerowi myli się budynek kancelarii premiera z siedzibą Rady Biznesu, nie pamięta, czy na spotkaniu byli np. szef SLD Krzysztof Janik lub marszałek Sejmu Józef Oleksy. W końcu tłumaczy, że nie był to kontakt w cztery oczy, a telefoniczny. Nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, jak więc zauważył przez słuchawkę telefoniczną, iż Kulczyk "nie wyglądał na chorego“. Swoje niejasne zeznania w piątek tłumaczy rocznicą wypadku rządowego helikoptera.
I jeszcze zapewnia, że dobrze życzy komisji i nie ma na nią ataków koalicji SLD – SdPl – Kulczyk. Ale zestawmy fakty: po rozmowie z Millerem Kulczyk wyjeżdża za granicę. W tym samym czasie pojawiają się informacje, jakoby jeden z zatrzymanych w związku z przestępstwami w Rafinerii Trzebinia miał dostęp jako tzw. społeczny asystent posła Gruszki do dokumentów komisji. Potem pełnomocnik Kulczyka ujawnia fakt spotkania jego klienta z Giertychem na Jasnej Górze, a prezydium Sejmu przyjmuje wykładnię ustawy o sejmowej komisji śledczej pozwalającą na odwołanie każdego członka komisji przez Sejm, także na wniosek innego klubu. Szybko są składane wnioski dotyczące Gruszki, Giertycha, Wassermanna i Miodowicza. Wystarczyło posłuchać sobotniego przesłuchania, by domyślić się, jakie są prawdziwe cele tej koalicji.
Mikołaj Wójcik

"Nasz Dziennik" 2004-12-06

Autor: kl