Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kto odpowiada za wysokie ceny ropy?

Treść

Następujący obecnie wzrost cen ropy jest najbardziej intensywny od lat. Codziennie na światowych giełdach wartość baryłki tego niezwykle cennego surowca bije kolejne rekordy. Media tłumaczą te podwyżki kurczącymi się zapasami "czarnego złota", a także polityką państw eksportujących to paliwo. Czy rzeczywiście to właśnie państwa arabskie stoją za monstrualnymi cenami ropy?

Iran, drugi największy producent ropy spośród państw OPEC, zwiększył ponaddwukrotnie ilość ropy składowanej w zbiornikach wielkich tankowców, bezczynnie stacjonujących w rejonie Zatoki Perskiej. Ograniczona możliwość przerabiania ropy przez Iran zmusza go do importowania ponad 40 procent wydobytych zasobów. Jednak obecna sytuacja jest niespotykana w historii tego kraju. - Co najmniej 10 tankowców przetrzymuje na swoich pokładach 20 milionów baryłek ropy, co odpowiada 5-dniowemu wydobyciu dla tego kraju. Dotychczas częstą praktyką Teheranu było składowanie ropy w tankowcach Soroush i Nowruz należących do ich państwa. Nigdy nie zdarzyło się jednak, by u wybrzeży Iranu stały zakotwiczone więcej niż dwa, trzy tankowce.
Media sugerują, że takie zachowania mogły doprowadzić do ostatniego wzrostu cen ropy. - Spowodowało to nie tylko kolejne wzrosty na rynkach paliw, lecz także rekordowo podniosło cenę za eksploatację statków transportujących ropę. Stawka za wynajem tego typu jednostki wzrosła trzykrotnie w ciągu niespełna miesiąca - twierdzi Baltic Exchange, firma zajmująca się badaniem rynku marynistycznego.
- Podnoszenie cen ropy, a potem oleju napędowego i benzyn nie ma żadnego związku z Iranem czy też z tymi krajami, gdzie są źródła - rozwiewa wątpliwości prof. Mirosław Dakowski, ekspert w dziedzinie energetyki. - Rosnące ceny są wynikiem wieloletniej zmowy międzynarodowych finansistów, którzy w sposób zupełnie absurdalny podnoszą cały czas ceny za baryłkę ropy. Początkowo było to 10-12 dolarów, a potem wzrosło do 30-35 dolarów, zaś to, co stało się później za sprawą międzynarodowych karteli paliwowych zwanych Seven Sisters, miało na celu jedynie destabilizację ekonomiki świata. Ma to w efekcie doprowadzić do zniszczenia państw słabszych. Dalsze podnoszenie jej ceny do 120 czy 130 dolarów jest absurdalne także z punktu widzenia "rynku", który w rzeczywistości nie istnieje. Istnieje "zmowa". Taka cena musi wywoływać przerażenie. Należy sobie jednak jasno powiedzieć: nie ma ona żadnego związku z krajami - producentami. Jest ona jedynie sztucznie "robiona" i prowadzi do złamania równowagi na rynkach światowych. Zysk Iranu przy tej cenie jest praktycznie żaden. Po takiej cenie wrogowie nie kupią od niego ani baryłki ropy - dodaje profesor.
Prawie niezwłocznie po pojawieniu się informacji, jakoby za przestojem ruchu supertankowców w Zatoce Perskiej stał Iran, firmy, które posiadają w swojej ofercie tego typu transportowce, jak np. Hamilton, Bermuda, Euronav NV, znacznie ograniczyły swoje oferty obejmujące wynajem tego typu jednostek. Przez najbliższe 30 dni liczba dostępnych statków została ograniczona do 28 - z 56 możliwych do wynajęcia w zeszłym miesiącu. Tym samym spowodowało to znaczny wzrost cen na tym rynku. Obecnie wynajęcie tankowca na przetransportowanie ropy z Bliskiego Wschodu do Azji kosztuje 148 tys. dolarów za dzień, co jest prawie trzykrotnym wzrostem w porównaniu ze stanem z 8 kwietnia, kiedy to stawka ta wynosiła 44 tys. dolarów.
Spekulowano także, że zachowanie to może oznaczać, iż Teheran przygotowuje się na ewentualną interwencję zbrojną Stanów Zjednoczonych. - Na pewno celem Iranu nie jest walka z USA - wyjaśnia prof. Mirosław Dakowski. - Tamtejszym biznesmenom chodzi jedynie o dobry handel z całym światem. Toteż nie można twierdzić, że fakt, iż tyle tankowców zgromadzono jednocześnie w Zatoce Perskiej, jest wynikiem działań Iranu. Z całą pewnością nie należy tego odczytywać jako przygotowania Teheranu do wojny. To raczej skutek zarządzonego bojkotu. W razie ewentualnego konfliktu zbrojnego taka grupa wielkich statków z ropą na pokładzie byłaby niezwykle łatwym celem. Do jej zniszczenia nie byłyby potrzebne więcej niż dwa-trzy myśliwce - dodaje.
Taki obraz krajów Bliskiego Wschodu może być jedynie wynikiem działania mediów, próbujących przesłaniać rzeczywisty problem, jakim jest bezustanne windowanie cen ropy przez kartele paliwowe i światowych finansistów. Wysokie ceny ropy z kolei powodują wzmocnienie pozycji największych eksporterów gazu ziemnego, jak np. Gazprom. Ceny tego surowca również zastanawiająco wzrastają bez żadnego związku z kosztami wydobycia. Jest to więc jednoznaczna korzyść także dla Rosji.
Podczas gdy cena ropy na światowych rynkach przekroczyła 125 dolarów za baryłkę, Iran ma zgromadzony w swoich rafineriach spory zapas bogatej w siarkę ropy (tzw. ciężkiej), ponieważ te ośrodki, gdzie jej oczyszczenie było możliwe, zostały obecnie zamknięte na czas konserwacji. Toteż w tym momencie rabat na irańską ciężką ropę jest blisko dwa razy większy niż na czysty surowiec pochodzący z Omanu czy ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Zaistniałą sytuację tłumaczy się tym, że na statkach gromadzi ciężką ropę, a zebrało się ich już tak dużo, ponieważ rafinerie, w których się ją zazwyczaj oczyszcza, zamknięto na czas konserwacji. Nie ma zbyt wielkiego zapotrzebowania na ciężką ropę, jak ta z Iranu - powiedział Anthony Nunan z Mitsubishi Corporation z Tokio. - Obecnie jest środek sezonu, jeśli chodzi o konserwację rafinerii w całej Azji, toteż Iran próbuje sprzedawać ropę do Europy i afrykańskich państw Morza Śródziemnego, z tym, że tam też właśnie rafinerie mają sezonowe przerwy na remonty itp. - próbuje tłumaczyć robienie przez Iran zapasów Nunan. Ten sposób wyjaśniania sytuacji prof. Dakowski uważa jednak za absurdalny. - Takie tłumaczenie to oczywista bzdura. Różne siły usiłujące "rozhuśtać" świat, kłamią w różny sposób. Oczywiście nie jest prawdą, że wszyscy na świecie muszą remontować rafinerie w środku maja - zauważa.
Wobec pojawiających się wszem i wobec sugestii, jakoby ciężka ropa była dużo gorszym surowcem niż jej lekki odpowiednik, zastanawiająca jest bardzo niewielka różnica w cenie za baryłkę między tymi surowcami. Obecnie baryłka nieoczyszczonej ropy kosztuje na giełdzie w Nowym Jorku ok. 116 dolarów. - To windowanie cen jest iście szatańskim pomysłem. W sensie dosłownym, nie przenośnym. Stosunek cen ropy ciężkiej z ropą lekką nie ma żadnego odbicia w rzeczywistości technicznej. Ropa ciężka może być pozbawiona zanieczyszczeń i rozłożona na lżejszą w bardzo prostych procesach technologicznych, np. cracking. Jednak przy tych cenach, jakie obecnie sztucznie wywindowano, koszt przetworzenia ropy jest minimalny - wyjaśnia ekspert.
Mirosław Dakowski podkreśla, że nieprawdopodobnie wielkie ilości węglowodorów, czyli surowca, z którego można zrobić i benzynę, i dowolny olej opałowy, występują na Ziemi w postaci hydratów jak metan czy oil shale, czyli ciężkich piasków i skał roponośnych. Takie złoża znajdują się choćby w Kanadzie czy na Łotwie, a ich ilość jest porównywalna z zasobami ropy wydobywanej obecnie na Bliskim Wschodzie czy basenie Morza Kaspijskiego.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2008-05-14

Autor: wa