Kto nie może być Francuzem
Treść
Zapowiedź prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego wprowadzenia ustawy umożliwiającej pozbawianie obywatelstwa cudzoziemców w przypadku podjęcia przez nich świadomych ataków na przedstawicieli władzy raczej nie przysporzy władzom popularności. Pomysł już wywołał protesty Kościoła katolickiego i organizacji obrońców praw człowieka. Prezydent jest także oskarżany o tani populizm.
To reakcja na zamieszki, jakie ostatnio miały miejsce z udziałem Romów w miasteczku St. Aignan w pobliżu Blois. Po tym, jak policja zastrzeliła podczas ucieczki młodego Roma, jego pobratymcy, uzbrojeni w kije i siekiery, zaatakowali posterunek żandarmerii. Za takie i podobne czyny prezydent Sarkozy chciałby imigrantom odbierać obywatelstwo.
Pomysły rządu skrytykował Kościół francuski głosami ks. bp. Raymonda CenÝna, ordynariusza diecezji Vannes, odpowiedzialnego za duszpasterstwo nomadów, i ks. bp. Claude'a Schockerta, ordynariusza diecezji Belfort-Montbéliard stojącego na czele krajowej służby duszpasterskiej dla migrantów i osób przyjezdnych. We wspólnym komunikacie hierarchowie stwierdzają: "Jesteśmy przeświadczeni, że lekarstwo na strach i niebezpieczeństwo nie znajduje się w piętrzeniu przepisów, tylko w długofalowej akcji przepełnionej wzajemnym respektem i poznaniem". Zauważają oni również, że "Smutne wydarzenia, do jakich doszło, posłużyły za pretekst do obsesyjnych generalizacji i wzmożenia napiętnowania ofiar, jakimi są koczownicy i Romowie. Ubolewamy, że ofiary przesądów i pomówień ukazuje się jako odpowiedzialnych za trudności naszego społeczeństwa w sytuacji, kiedy na co dzień widzi się wielkie trudności, jakie mają z prawem do zamieszkania, szkołą dla dzieci, z pracą, dostępem do służby zdrowia i obywatelstwa".
Na Nicolasa Sarkozy'ego spadły głosy krytyki za populizm. Wielu ekspertów jest przekonanych, że prezydentowi chodzi tylko o pokazanie, iż chce walczyć z problemem imigrantów, ale w praktyce nic nie zrobi. Tym bardziej że rząd jest atakowany przez wpływowe nad Sekwaną organizacje broniące praw człowieka. Ruch przeciw Rasizmowi i na rzecz Przyjaźni Między Narodami (MRAP) zarzuca prezydentowi, że chce podważyć pryncypialną zasadę równości obywateli. Międzynarodowa Liga przeciw Rasizmowi i Antysemityzmowi (LICRA) stwierdziła, iż po ataku na Romów cień pada na wszystkie osoby obcego pochodzenia, a państwo tworzy "obywatelstwo drugiej kategorii". Liga Praw Człowieka (LDH) oskarża zaś prezydenta o "śpiewanie refrenów z lat 30., przeznaczonych do rozdmuchania ognia nienawiści przeciw obcokrajowcom". Przewodniczący LDH Michel Tubiana powiedział AFP, że prezydent, mówiąc podczas spotkania poświęconego Romom o przestępczości wśród imigrantów i pozbawianiu ich obywatelstwa, praktycznie ożywił stereotyp, iż obcokrajowcy są szkodliwi dla Francji i "zjadają chleb Francuzów".
Według historyka Patricka Weila, autora książki "Co znaczy być Francuzem?", prezydent chce odróżnić Francuzów obcego pochodzenia od rodowitych, co może mieć bardzo niebezpieczne konsekwencje. Zastrzeżenia wysuwają także francuscy konstytucjonaliści. Profesor Guy Carcassonne wątpi, by pozbawianie obywatelstwa było zgodne z ustawą zasadniczą, bo artykuł 1 konstytucji mówi, że "Republika gwarantuje równość praw wszystkim obywatelom niezależnie od ich pochodzenia, rasy i religii". Tak samo uważa były minister sprawiedliwości Robert Badinter, twierdząc, że "wszyscy Francuzi są równi wobec prawa". Dla niego pozbawianie obywatelstwa oznacza dyskryminację Francuzów w zależności od ich pochodzenia i sposobu, w jaki otrzymali obywatelstwo. Jest to - jego zdaniem - błąd polityczny, sprzeczny z francuskim duchem republikańskim.
Franciszek L. Ćwik, Caen
Nasz Dziennik 2010-08-04
Autor: jc