Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ksiądz Stanisław Buchała (1894-1958)

Treść

Działalność kaznodziejska w obliczu wszechobecnej cenzury w czasach komunistycznych była często jedynym środkiem umożliwiającym Kościołowi przekazywanie wiernym nauki społecznej Kościoła na temat sprawiedliwości społecznej oraz ustroju tzw. demokracji ludowej. Duszpasterze odważnie głoszący nauczanie Kościoła musieli jednak liczyć się z represjami grożącymi im z tego powodu ze strony władz partyjno-państwowych. Reżim nie zamierzał tolerować głoszenia niewygodnych dla niego prawd ewangelicznych, jak i niepotrafiących "przystosować się" do nowego ustroju duchownych. Pomimo tego wielu duszpasterzy gotowych było raczej iść do więzienia, niż zaprzestać głoszenia Ewangelii.
Ksiądz Stanisław Buchała urodził się 27 grudnia 1894 r. w podkrakowskiej wiosce Bieżanów jako syn Michała i Anny z domu Misiołek. Był jednym z ośmiorga dzieci ubogiej, robotniczej rodziny. Na majątek rodziców składała się chałupa słomą kryta oraz zaledwie 1 morga pola. Gdy miał 4 lata, zmarł mu ojciec, a po dwóch latach matka. Od tego czasu musiał uczyć się samodzielnie stawiać kroki w życiu jako mały chłopiec, a później młodzieniec. Jak wspominał po latach, jedynie własnemu hartowi ducha zawdzięczał ukończenie gimnazjum.
Od najmłodszych lat wykazywał zainteresowanie nauką, czego przykładem było to, iż wbrew zakazom austriackich władz szkolnych korzystał z robotniczej biblioteki Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego (TUR) im. Adama Mickiewicza w Krakowie przy ulicy Szewskiej. Dość wcześnie zainteresował się tzw. kwestią społeczną, czyli walką o poprawę sytuacji materialnej robotników i ich rodzin. Z czasem ta problematyka miała się stać szczególnym rysem jego powołania kapłańskiego. Sprawy robotnicze były mu tym bardziej bliskie, gdyż już jako dziecko ubogiego robotnika wielodzietnej rodziny poznał gorzki smak tego chleba...
Na wykładzie Lenina...
W tym czasie na terenie Galicji prężnie rozwijał się konspiracyjny komunistyczny ruch robotniczy. Stanisław jako uczeń gimnazjum zaczął się nim żywo interesować. Uczęszczał na wykłady akademickie polskich działaczy robotniczych: Wilhelma Feldmana, Emila Haeckera (właśc. Samuel Haker), Kazimierza Czapińskiego oraz innych redaktorów socjalistycznego pisma "Naprzód". W ten sposób - niejako z pierwszej ręki - czerpał znajomość idei Marksa i Engelsa dotyczących poprawy statusu ekonomicznego środowiska robotniczego w społeczeństwie. Zapoznał się z marksistowską interpretacją światopoglądową teorii ewolucji Darwina, mającą demaskować rzekomą błędność nauki chrześcijańskiej na temat pochodzenia świata od Boga. Głęboko zanurzony w tym nurcie ideologicznym jako uczeń VII klasy gimnazjum wziął udział w wykładzie mało znanego prelegenta Włodzimierza Lenina na temat kwestii robotniczej. Wydarzenie to miało miejsce zimą 1913 r., wykład odbył się w świetlicy TUR przy ulicy Szewskiej w Krakowie. Ten bujny okres młodzieńczych fascynacji pozwolił mu lepiej niż innym zrozumieć środowisko i korzenie polskiego ruchu robotniczego, co później miało zaowocować w jego kapłańskim życiu.
Po zdaniu matury w 1915 r. jako 21-letni młodzieniec podejmuje decyzję o poświęceniu się powołaniu kapłańskiemu i wstępuje do krakowskiego seminarium duchownego. Po odbyciu studiów filozoficzno-teologicznych 29 czerwca 1919 r. przyjmuje święcenia kapłańskie w katedrze na Wawelu. Został kapłanem w wolnej, co prawda, od zaborców Polsce, ale niepozbawionej nadal istniejących w niej niesprawiedliwych podziałów społecznych.
Duszpasterz robotników
Jako pierwsza placówka duszpasterska została mu przydzielona parafia w Kozach. Pracował tu w latach 1919-1922, angażując się od początku na niwie społecznej. Ówczesny proboszcz ks. Żak wydał taką opinię o pracy księdza wikariusza Buchały w swojej parafii: "Wybitnie pracował na polu pracy społecznej. Skutki jego pracy bardzo dobre!". Po 3 latach ks. Buchała został więc przeniesiony przez ks. abp. Sapiehę do większego i trudniejszego duszpastersko środowiska w Andrychowie. W tym mieście spędzi aż 13 lat kapłańskiego życia, pełniąc w tym czasie funkcję katechety żeńskiej i męskiej szkoły powszechnej. Niebawem jednak i tu dał się poznać jako wspaniały animator życia społecznego, mówca oraz prawdziwy przywódca Chrześcijańskich Związków Zawodowych w Andrychowie. Jego osobowość sprawiała, że porywał za sobą tamtejsze środowisko robotnicze. W 1924 r. - podczas trwającego strajku robotników - ks. Buchała wystąpił na andrychowskim rynku obok miejscowego sekretarza Klasowych Związków Zawodowych (związanych z PPS). W wygłoszonym do zgromadzonych przemówieniu piętnował dostrzegalny wówczas wyzysk kapitalistyczny i wyraził solidarność ze zgłaszanymi postulatami robotników, czym wprawił w zdumienie miejscowych działaczy socjalistycznych. Innym wydarzeniem było zainspirowanie przez ChZZ i ich opiekuna 14 maja 1931 r. uroczystej akademii w 40. rocznicę papieskiej encykliki "Rerum novarum" (1891 r.), broniącej praw robotników przed wyzyskiem pracodawców. W akademii uczestniczyli goście, prelegenci zaproszeni z Krakowa, a wśród nich ks. dr Jan Piwowarczyk (w latach 1945-1951 redaktor "Tygodnika Powszechnego"), którzy wygłosili stosowne przemówienia do miejscowych robotników na temat form walki o ich słuszne prawa.
Działalność społeczna ks. Buchały w środowisku robotniczym nie spodobała się jednak lokalnym władzom. Za "publiczną i nieuzasadnioną krytykę" kierującej Polską sanacji został w 1930 r. skazany na dwa tygodnie aresztu, a innym razem na grzywnę. Również władze szkolne, z tego samego powodu, podejmowały poprzez krakowskie kuratorium próby usunięcia go z posady katechety. Nie zniechęcało to jednak księdza w upominaniu się o prawa dla tych, których uznał za najbardziej krzywdzonych i wyzyskiwanych w II Rzeczypospolitej. Obok swej pracy katechetycznej oraz zainteresowań społecznych kontynuował studia teologiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, które uwieńczył w 1932 r. uzyskaniem tytułu doktora z dziedziny biblistyki.
Na placówce w Skawinie
1 sierpnia 1935 r. ks. dr Stanisław Buchała objął - najpierw jako administrator, a od 23 października 1935 r. jako proboszcz - parafię w Skawinie po zmarłym poprzedniku ks. Romanie Stojanowskim. W ten sposób rozpoczął się nowy okres w życiu i posłudze kapłańskiej ks. Buchały.
Jedną z pierwszych inicjatyw, jakie podjął, było dokończenie rozpoczętej w 1931 r. budowy domu katolickiego dla potrzeb Akcji Katolickiej w Skawinie. Przy znacznej pomocy miejscowego katechety ks. Stanisława Czekaja doprowadził do poświęcenia domu katolickiego, którego to aktu dokonał 4 października 1936 r. ks. abp Adam Stefan Sapieha. Kolejnym etapem działalności proboszcza Buchały było utworzenie na terenie parafii - wzorem Andrychowa - Chrześcijańskich Związków Zawodowych. 14 lutego 1937 r. w domu katolickim doszło do zebrania założycielskiego ChZZ, podczas którego zaproszeni goście wygłosili kilka referatów. Jednym z mówców był miejscowy proboszcz ks. Buchała. Tytuł jego referatu brzmiał: "Ustrój oparty na doktrynie Marksa i ustrój oparty na encyklikach papieskich Leona XIII i Piusa XI". Podczas obrad doszło do burzliwej dyskusji ze skawińskimi działaczami PPS. Ostatecznie spotkanie zakończyło się masowym wypełnianiem deklaracji przystąpienia do ChZZ i rozpoczęciem przez nie działalności w mieście.
Wraz z wybuchem II wojny światowej ustała możliwość wszelkiej działalności społecznej, również w parafiach. Ksiądz Buchała wraz z pozostałymi księżmi i licznymi mieszkańcami Skawiny zaczął wspierać działalność konspiracyjną miejscowej Armii Krajowej, wystawiając między innymi metryki dla tzw. spalonych osób, na podstawie których możliwe było wystawienie nowych kenkart. Szczególnie ważny jest fakt ukrywania w czasie okupacji przez proboszcza Buchałę sztandarów kościelnych oraz ocalenie jednego z dzwonów kościelnych poprzez jego zamurowanie - Niemcy masowo rekwirowali dzwony po kościołach w 1941 r. na potrzeby wojenne. Do mało znanych faktów należy też ukrywanie w czasie okupacji przez ks. Buchałę osób żydowskiego pochodzenia. Czynił to na prośbę parafian. Decydował się na te heroiczne czyny w czasie okupacji (za ukrywanie Żyda groziła kara śmierci, a działo się to już po deportacji skawińskich Żydów do Bełżca w sierpniu 1942 r.), mając świadomość grożących z tego tytułu konsekwencji.
W grudniu 1943 r., na zakończenie starego roku, proboszcz wygłosił do parafian słynne patriotyczne kazanie, które zakończył słowami: "Polska będzie. Amen". Jak wspominał po latach ks. kanonik Stanisław Czekaj, za wypowiedzenie tylko tych słów proboszcz mógł zostać aresztowany. Ksiądz Buchała był jednak w sprawach zasadniczych bezkompromisowy, a przy tym dzięki swemu sprytowi potrafił zawsze jakoś wybrnąć z niebezpiecznej dla siebie sytuacji. Inny przykład zaangażowania ks. Buchały w obronę swych parafian był związany z wydarzeniem, do jakiego doszło jesienią 1944 roku. W Skawinie miało miejsce przypadkowe zastrzelenie niemieckiego żołnierza przez jednego z partyzantów AK. W akcie zemsty Niemcy uwięzili jako zakładników kilkunastu niewinnych mieszkańców do czasu wydania sprawcy zabójstwa. Spontanicznie parafianie wraz z proboszczem zorganizowali masową, tajną akcję zbierania okupu dla miejscowego komendanta miasta, aby w ten sposób ocalić przed rozstrzelaniem skawińskich zakładników. Akcja zakończyła się uwolnieniem mieszkańców, pomimo niewykrycia sprawcy czynu.
Ten naród nigdy nie pozwoli sobie wydrzeć Boga z serca
Wraz z "wyzwoleniem" nadeszły nowe rządy, tym razem komunistyczne, w powojennej historii Polski, które miały trwać przez blisko 45 lat. Co do ich kształtu ks. Buchała od początku nie miał złudzeń, co też starał się dawać do zrozumienia swoim parafianom. Jego kazania robiły wrażenie na parafianach, jak również stawały się głośne poza Skawiną. Podobnie jak przed wojną nie uszło to uwagi władzy państwowej, lecz tym razem tzw. ludowej, która wszelkie antysocjalistyczne wystąpienia surowo karała, o czym niebawem miał się przekonać sam proboszcz i skawińskie środowisko.
Podczas odpustu w Porębie Wielkiej 29 sierpnia 1948 r., na który został zaproszony skawiński proboszcz, w zdecydowanych słowach odniósł się do narzucanej siłą chłopom kolektywizacji oraz przymusowego tworzenia spółdzielni produkcyjnych w miejsce dotychczasowych gospodarstw chłopskich. Ostrzegał wiernych przed wprowadzonym w Polsce ustrojem, który zmierzał do usunięcia religii ze szkół celem ateizacji społeczeństwa polskiego. Po upływie kilku miesięcy, 31 stycznia 1949 r., pracownicy UB aresztowali ks. Buchałę, który został osadzony w więzieniu śledczym w Krakowie. W tym czasie UB przeprowadził dwukrotnie rewizje na plebanii, konfiskując mogące obciążyć księdza materiały. 16 maja 1949 r. rozpoczął się w Krakowie proces przeciwko niepokornemu księdzu. Przedstawione zarzuty dotyczyły wrogich ustrojowi kazań wygłaszanych przez oskarżonego duszpasterza. Zebrano kilkunastu świadków mających obciążyć księdza swoimi zeznaniami. Oprócz nich na sali rozpraw pojawiła się grupa skawińskich parafian, którzy poprzez swoją obecność chcieli zademonstrować solidarność ze swoim proboszczem. Jeden z nich tak wspominał dramatyczny przebieg procesu:
"Na samym dole pod oknami usadowił się Sąd. Przez smugi wdzierającego się do wnętrza światła, trudno rozpoznać naszego proboszcza. Brak koloratki też robi swoje. Przesłuchanie świadków idzie pełną parą. Pytania są proste, oparte na materiale dowodowym sporządzonym przez UB z konspektów kazań skonfiskowanych w czasie rewizji przeprowadzonej dwukrotnie na plebanii w lutym i marcu 1949 r. Tylko (...) pełniącemu funkcję kościelnego (...) pozwolono na rozmowę z księdzem proboszczem w przerwie rozprawy - za sprawą łapówki wręczonej wcześniej służbie więziennej: 'Jestem głodny, przynieś mi coś do jedzenia' - takie pierwsze słowa usłyszałem od proboszcza - wspomina dziś pan Feliks. Doręczony obiad z restauracji jadł skwapliwie, prosząc o możliwość dostarczenia mu wina mszalnego z komunikantami koniecznych do celebrowania nabożeństw w więziennym ukryciu.
W drugim dniu rozprawę rozpoczęto od przesłuchania świadków z Poręby Wielkiej. (...) 'Jestem chłopem małorolnym' - mówi jeden z powołanych świadków z Poręby Wielkiej. Oparty o barierkę pokrzykuje: 'Ten skawiński kaznodzieja na naszym odpuście zelżył i poniżył ludowo-demokratyczny ustrój Polski Ludowej. Podjudzał: 'Przed kołchozami ziemię musicie bronić, tam wszystko będzie wspólne. Macie nie ulegać, walczyć, co wam wpadnie w ręce: kosą, widłami, siekierą'. Nawoływał do buntu'. Na sali zapanowała cisza, aż w uszach dźwięczało. Przerwał ją sędzia, nakłaniając do zadawania pytań. Obrona z prawa nie skorzystała - milczała. Każdy następny świadek zeznanie rozpoczynał od: '...zelżył, poniżył...'.
Przyszła kolej na obronę oskarżonego. Ksiądz Buchała wstał (jak po nokaucie) i poprosił o zezwolenie zadawania pytań. Nie złamały go upokarzające oskarżenia świadków. Był człowiekiem z granitu, impregnowanym na stres. Zapewne wbrew oczekiwaniom funkcjonariuszy UB. Przerwał stan milczenia i podjął obronę. Donośnym i zdecydowanym głosem, bez żadnych obciążeń, pytał kolejno każdego: 'Kiedy w kazaniu nawoływałem do buntu? Kiedy kazałem ziemię bronić: kosą, widłami i siekierą?'. A oni mu odpowiadali: 'nie słyszałem', 'nie było mówione' albo 'nie wiem, co godoł ksiądz, miołeg w głowie krowę na ocieleniu w chałupie'. Śmiech i oklaski za szczerość wypowiedzi spowodowały, że sędzia wstrzymał zadawanie dodatkowych pytań. Oskarżony przypomniał o prawie do obrony we własnej sprawie, skoro obrona z urzędu milczy. Przesłuchano ogółem ponad 20 świadków. Ksiądz Buchała kontynuował swoją obronę przypomnieniem faktów o udzielaniu pomocy Żydom w czasie okupacji. To ewenement w tamtych latach. Ksiądz katolicki udziela pomocy ukrywającym się Żydom... Zdarzenie winno być zauważone w toczącej się rozprawie - pomyślałem. Usłyszałem: 'Gdzie są ci uratowani Żydzi? Chcielibyśmy ich zobaczyć'.
Na zakończenie swojej obrony ksiądz proboszcz Buchała wypowiedział odważnie zdanie, które głęboko zapadło w uszy wszystkim: 'Ten naród, który wydeptał tyle dróg i ścieżek do Częstochowy i Kalwarii - nigdy nie pozwoli sobie wydrzeć Boga z serca'.
Wówczas nie wiedziałem, że uczestniczyłem w prototypie 'pokazówki', gdzie oskarżony miał budzić wstręt i odrazę. Było przeciwnie, głośno wyrażaliśmy pełne poparcie i szacunek dla aresztowanego proboszcza. Potem UB przygotuje się już staranniej w tzw. procesie kurii krakowskiej (1953 r.)".
Ostatecznie sąd z powodu braku dostatecznej ilości świadków potwierdzających "szkodliwą dla interesów Państwa Polskiego" postawę ks. Buchały podczas wygłaszanych kazań w kościele parafialnym w Skawinie - zwolnił go z tego zarzutu, natomiast w odniesieniu do kazania wygłoszonego w Porębie Wielkiej, w którym "poniżył ludowo-demokratyczny ustrój Państwa Polskiego, twierdząc, że ustrój ten celowo zdąża do zakazu nauczania religii, do walki z Kościołem i do prześladowania duchowieństwa, a nadto do odebrania chłopom ziemi i całkowitego wyniszczenia ekonomicznego ich oraz warstwy robotniczej" - skazał go na 3 lata więzienia oraz pozbawienie praw publicznych i obywatelskich również na 3 lata. Wyrok zaskoczył chyba wszystkich obecnych na sali...
Pobyt w więzieniu
21 maja 1949 r. obrońca ks. Buchały wniósł do Sądu Najwyższego prośbę o kasację wyroku, która 2 września została oddalona. W tym czasie ks. Buchała przebywał już od 2 sierpnia w centralnym więzieniu karnym we Wronkach. Obrońca podjął kolejną próbę zmiany niewspółmiernie wysokiego wyroku w stosunku do popełnionego czynu poprzez wniesienie prośby o jego rewizję do ministra sprawiedliwości, lecz - podobnie jak poprzednio - jego prośba została opatrzona notatką: "Pozostawić bez dalszego biegu". Ostatecznie sam skazany zdecydował się w więzieniu 19 marca 1950 r. zwrócić się z prośbą do prezydenta Bolesława Bieruta o ułaskawienie. Do jego prośby została dołączona - o czym nie wiedział - opinia naczelnika więzienia: "Więzień Buchała Stanisław w czasie odbywania swej kary nie przejawia dostatecznego żalu wobec popełnionej winy. (...) Przez okres odbywania swej kary nie wykazuje minimalnych podstaw o charakterze pozytywnym wobec ustroju". Tak więc ta prośba i następne nie zostały uwzględnione. W tej sytuacji parafianie podjęli starania o uwolnienie proboszcza. Robotnicy skawińscy zebrali blisko 500 podpisów pod petycją do władz o zwolnienie swego księdza z więzienia, a Jan Szarek, emerytowany naczelnik poczty w Skawinie, wystosował osobiste pismo w tej samej sprawie do prokuratora generalnego i prezydenta Bieruta. Był to ze strony parafian akt wielkiej solidarności z duszpasterzem, ale i odwagi, gdyż często skutkował represjami w stosunku do tych, którzy pisali petycje do władz w obronie aresztowanych lub skazanych osób. Jednak i ten zbiorowy zryw lokalnego społeczeństwa nie przyniósł pożądanego skutku w postaci amnestii ks. Buchały. O ile jednak obrona wykorzystywanych przez władzę robotników w przedwojennej Polsce kosztowała księdza 2 tygodnie aresztu (zamienionego w końcu po apelacji na grzywnę!) - w ludowo-sprawiedliwym ustroju PRL została wyceniona na 3 lata pozbawienia praw publicznych i obywatelskich oraz 3 lata więzienia bez prawa do wcześniejszego zwolnienia...
W czasie pobytu proboszcza w więzieniu skawińscy parafianie zamawiali w jego intencji Msze Święte w kościele parafialnym. Miejscowy kościelny i kilku parafian, nie bacząc na grożące konsekwencje, dostarczali do więzienia ukryte w paczkach żywnościowych hostie i wino niezbędne do odprawiania Mszy Świętej. W listach pisanych raz w miesiącu ksiądz prosił również o lekarstwa.
Dla ks. Buchały pobyt w więzieniu nie należał do łatwych. Był to czas cierpienia, doświadczania wielu upokorzeń oraz poczucia bezradności wobec zbrodniczego systemu. Funkcjonariusze więzienni często celowo dręczyli kapłana poprzez różnego rodzaju kary, jak np. kilka miesięcy pobytu w pojedynczej celi czy 24-godzinny pobyt nago w karcerze. Innym razem: "Oddziałowy (...) szczególnie starał się dokuczyć ks. Buchale, kapłanowi diecezji krakowskiej, proboszczowi ze Skawiny. Oddziałowy wiedział, co zaaplikować temu sześćdziesięciokilkuletniemu, trochę otyłemu człowiekowi. Kazał mu biegać po schodach na trzecie piętro, w górę i w dół. Kazał mu również czyścić płukaczkę, do której zlewano wszystkie odchody klozetowe itp." - wspominali współwięźniowie.
Świadomość, że nie jest się jedynym, że jest się jednym z wielu, pomagała jednak przetrwać trudne chwile więźniom. Zaledwie kilka miesięcy wcześniej grupka młodzieży ze skawińskiego KSM została aresztowana i skazana za wrogą działalność przeciwko panującemu ustrojowi. Teraz przyszła kolej na ich proboszcza. Niektórych z nich spotkał we Wronkach... Szczególnie jednak kontakt w więzieniu z innymi duchownymi, skazanymi podobnie jak on za odwagę mówienia prawdy, stanowił zapewne dla ks. Buchały umocnienie i moralne oparcie. Jeden ze współwięźniów wspominał fakt, jaki miał miejsce w więzieniu. Otóż ogłoszono między więźniami nieformalny konkurs na najlepiej wygłoszone kazanie o Matce Bożej. Pierwsze miejsce w nim przypadło w udziale proboszczowi ze Skawiny. Do końca umiłowanie głoszenia Słowa pozostało charakterystycznym rysem jego kapłańskiego życia.
Ostatnie lata
Odbywanie kary więzienia zakończyło się ostatecznie 31 stycznia 1952 roku. Ksiądz Buchała powrócił do parafii. Ostatnie lata jego życia odznaczały się jednak wciąż pogarszającym się stanem zdrowia fizycznego i psychicznego. W tym czasie był również nachodzony przez funkcjonariuszy UB. Zmarł w szpitalu przy ulicy Kopernika w Krakowie 9 października 1958 roku. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Skawinie.
W 50. rocznicę śmierci ks. Buchały miejscowy proboszcz parafii św. Szymona i Judy Tadeusza w Skawinie wraz z parafianami odnowili jego nagrobek na cmentarzu parafialnym oraz uroczyście wmurowali w przedsionku kościoła tablicę pamiątkową poświęconą osobie zasłużonego proboszcza.
ks. dr Przemysław Mardyła
"Nasz Dziennik" 2009-04-04

Autor: wa