Ksiądz Leonard Prochownik (1883-1963)
Treść
W czasach komunistycznych, a zwłaszcza stalinowskich, władze państwowe w celu legitymizacji swej władzy i pozyskania przychylności - w zdecydowanej większości katolickiego - społeczeństwa próbowały wykorzystywać autorytet Kościoła katolickiego. Do realizacji tego celu posłużyły również obchody różnego typu uroczystości. Wśród nich nie wahano się sięgać nawet po instrumentalne traktowanie ofiar walk toczonych w całym kraju w latach 40. i 50. pomiędzy podziemiem niepodległościowym a funkcjonariuszami organów bezpieczeństwa i milicji. Duchownych, którzy odmawiali uczestnictwa w tego typu wyreżyserowanych na użytek władz spektaklach, oskarżano o "wrogość wobec nowego ustroju" i "obrażanie uczuć społeczeństwa polskiego" oraz bezwzględnie karano.
Ksiądz Leonard Prochownik urodził się 10 października 1883 r. w Czernichowie, jako syn Franciszka i Łucji z domu Grzywy. W latach 1897-1898 był uczniem gimnazjum w Krakowie Podgórzu, a następnie gimnazjum św. Anny w Krakowie (1899-1904), w którym złożył egzamin dojrzałości z odznaczeniem. W 1904 r. został przyjęty na Wydział Prawa UJ, a po dwóch latach studiów wstąpił na Wydział Teologiczny UJ. 3 lipca 1910 r. przyjął święcenia kapłańskie w katedrze wawelskiej z rąk ks. bp. Anatola Nowaka.
Wikariusz generalny, obrońca Żydów
Będąc kapłanem archidiecezji krakowskiej, pracował jako wikariusz w: Czarnym Dunajcu (20 sierpnia 1910 - 6 listopada 1910), Zakopanem (6 listopada 1910 - 1 lipca 1915) oraz Wadowicach (1 lipca 1915 - 15 września 1928). Następnie był penitencjarzem w bazylice Mariackiej w Krakowie (15 września 1928 - 1 lutego 1929), by powrócić ponownie do Wadowic 1 lutego 1929 r. jako administrator parafii. Od 21 marca 1929 r. był proboszczem parafii Ofiarowania NMP w Wadowicach. 25 sierpnia 1931 r. został uhonorowany tytułem kanonika z przywilejem noszenia rokiety i mantoletu.
W czasie okupacji hitlerowskiej ks. Prochownik pełnił funkcję wikariusza generalnego w dekanacie wadowickim pozbawionym łączności administracyjnej z macierzystą archidiecezją wskutek jej podziału przez okupanta na tereny anektowane do Rzeszy bądź włączone do Generalnego Gubernatorstwa. W kontekście utrwalenia tego stanu rzeczy ks. abp Adam Stefan Sapieha mianował ks. Prochownika 20 kwietnia 1940 r. wikariuszem generalnym części archidiecezji krakowskiej przyłączonej do Rzeszy. W czasie okupacji ks. Prochownik "(...) interweniował u władz niemieckich nie tylko na rzecz ludności polskiej (...) lecz także na korzyść Żydów z Wadowic pochodzących (...). Przez cały czas okupacji wspierał wydatnie i utrzymywał materialnie mnóstwo ludzi tutejszych bez względu na ich przekonania polityczne, przynależność rasową czy wyznaniową" - zaświadczali po wojnie mieszkańcy parafii.
Po zakończeniu wojny, jako dziekan dekanatu wadowickiego (od 1932 r.), ks. Prochownik cieszył się ogromnym autorytetem i szacunkiem wśród miejscowej ludności. W uznaniu jego zasług dla Kościoła w mrocznym okresie okupacji 1 marca 1946 r. został wyróżniony tytułem prałata.
Spór o czerwone sztandary
W nocy z 31 października na 1 listopada 1947 r. w miejscowości Lasek k. Nowego Targu jedna z grup oddziału Józefa Kurasia "Ognia" dokonała zamachu na pociąg osobowy jadący z Zakopanego do Krakowa, w którym znajdowali się między innymi funkcjonariusze MO. W wyniku strzelaniny zginęło 3 milicjantów, a wśród nich pochodzący z Wadowic kapral MO. "Komendant Milicji Obywatelskiej Powiatu Wadowickiego (...) łącznie z szefem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego postanowili urządzić ofierze zbrodniczego zamachu pogrzeb manifestacyjny z udziałem przedstawicieli władz, organizacji, szkół oraz stronnictw politycznych. Na międzypartyjnym zebraniu przedstawicieli miejscowych stronnictw demokratycznych powzięto taką samą uchwałę w dniu 3 listopada 1947 (...), a ponadto polecił wydrukować i rozlepić po mieście zawiadomienia powiadamiające o okolicznościach śmierci (...), o terminie pogrzebu i zawierające zaproszenie społeczeństwa Wadowic do wzięcia udziału w pogrzebie" (z aktu oskarżenia przeciwko ks. Prochownikowi). Szef PUBP w Wadowicach osobiście do udziału w pogrzebie zaprosił przełożonego Ojców Karmelitów z Wadowic o. Augustyna Kozłowskiego. 4 listopada 1947 r. komendant powiatowy MO przybył też na miejscową plebanię i zwrócił się do księdza proboszcza Prochownika w sprawie urządzenia manifestacyjnych uroczystości pogrzebowych ofiary "faszystowskiej bandy". Ksiądz Prochownik wyraził zgodę na uczestnictwo w pogrzebie, lecz zastrzegł w rozmowie z komendantem, że zgodnie z przepisami kościelnymi w pogrzebie nie mogą brać udziału poczty sztandarowe stronnictw wrogo usposobionych do Kościoła. Termin pogrzebu został ustalony na wtorek, 4 listopada, na godz. 14.00.
O wyznaczonej godzinie ks. Prochownik w towarzystwie miejscowego wikariusza ks. Czesława Krupy przybył do gmachu Komendy Powiatowej MO w Wadowicach, gdzie złożono trumnę ze zwłokami zmarłego milicjanta. Tam księża zastali - również poproszonych o udział w pogrzebie przez organizatorów - ojców karmelitów z miejscowego klasztoru (o. Augustyna Kozłowskiego i o. Bogdana Latochę). Po odmówieniu przepisanych modlitw przy zmarłym obecni kapłani uformowali kondukt pogrzebowy i skierowali się do kościoła parafialnego. W tym momencie do konduktu dołączyły, wbrew wcześniejszym ustaleniom, poczty sztandarowe PPR i PPS, w związku z czym proboszcz wezwał komendanta milicji i oświadczył mu, że wedle umowy poczty sztandarowe nie miały brać udziału w pogrzebie. W tej sytuacji interweniował kierownik powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa i oświadczył, że "(...) ponieważ zmarły był członkiem partii, poczty sztandarowe muszą wziąć bezwzględnie udział w pogrzebie". Ksiądz Prochownik zdecydował się więc opuścić kondukt i polecił to samo uczynić pozostałym kapłanom. Po zdjęciu szat liturgicznych wraz z wikariuszem udali się na plebanię, natomiast kondukt pogrzebowy niezależnie od tego skierował się w stronę kościoła.
Gdy kondukt przybył pod kościół, zastał główne drzwi zamknięte. Delegacja w składzie: komendant milicji, szef Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, starosta, wicestarosta oraz prokurator, udała się więc na plebanię, aby pertraktować z ks. Prochownikiem warunki otwarcia kościoła i odprawienia nabożeństwa żałobnego. Na powtórzone przez proboszcza zastrzeżenie dotyczące nieobecności podczas uroczystościach religijnych "czerwonych sztandarów" delegacja wyraziła zgodę na pozostawienie ich poza kościołem. Po odprawieniu egzekwii procesja żałobna zaczęła się ponownie formować przed kościołem w kierunku miejscowego cmentarza.
Ponieważ jednak, pomimo zapewnień, nie zrezygnowano z udziału w procesji na cmentarz symboli socjalistycznego ruchu robotniczego, księża po raz kolejny wycofali się z towarzyszenia w kondukcie, uzależniając swoją obecność na cmentarzu od przestrzegania ustalonych przed pogrzebem zobowiązań ze strony przedstawicieli miejscowych władz. Tym razem jednak nie zamierzano dostosować się do nich, w związku z czym wydelegowany przez proboszcza ks. Krupa odmówił jedynie ciche modlitwy z organistą w bramie cmentarnej, a następnie zawrócił na plebanię.
Propagandowa nagonka
Wydarzenie to odbiło się szerokim echem w lokalnym, i nie tylko, środowisku. Warszawski "Kurier Codzienny" z 14 listopada 1947 r. donosił w artykule zatytułowanym "Niesłychany postępek proboszcza w Wadowicach": "Mamy do zanotowania nie pierwszy niestety wypadek, w którym przedstawiciele kleru katolickiego, zapominając o swej roli i swych obowiązkach, występują w sposób obrażający uczucia społeczeństwa polskiego. (...) Tego rodzaju prowokacyjne i niesłychane postępowanie jest dowodem, jak daleko postąpiło rozpolitykowanie pewnej części naszego kleru i jego wrogie nastawienie wobec nowego ustroju Polski Ludowej". Redaktor artykułu konkludował, iż oburzenie społeczne znalazło swój wyraz w rezolucji, jaka została powzięta przez reprezentantów lokalnej społeczności: "Zgromadzeni na periodycznej konferencji w dniu 6 listopada 1947 w Starostwie Powiatowym - Naczelnicy Władz i Urzędów niezespolonych w Wadowicach, jako wyraziciele opinii publicznej społeczeństwa (...) przyłączają się ze swej strony do ogólnego oburzenia i uważają, że ks. Proboszcz Prochownik stracił swoim prowokacyjnym wystąpieniem rzeczywiście, jako duszpasterz zaufanie - wobec czego czynności swoich duszpasterskich dla dobra Kościoła i wiernych, nadal na terenie tutejszego powiatu pełnić nie powinien".
Oskarżony jest "bardziej katolicki niż sam Papież"
Prokuratura Sądu Okręgowego w Wadowicach w piśmie z 12 lipca 1948 r. skierowała akt oskarżenia przeciwko ks. Prochownikowi oraz ks. Czesławowi Krupie o "znieważenie zwłok kaprala MO" w trakcie obrzędów pogrzebowych 4 listopada 1947 roku. Adwokat dr Stefan Kosiński 21 września 1948 r. skierował do Sądu Okręgowego Karnego w Krakowie sprzeciw wobec aktu oskarżenia w stosunku do ww. księży, wykazując jego całkowitą bezzasadność: "Wydaje się, że gdyby nawet przyjąć taki stan faktyczny, jak go przedstawia akt oskarżenia, mimo to nie można by tej sprawy sądzić i doprowadzić do wyroku skazującego za przestępstwo jakiekolwiek, a w szczególności za przestępstwo znieważenia zwłok z art. 26 m. k.k. odpowiadającego w zupełności przestępstwu z art. 168 k.k. Przecież sam akt oskarżenia daje wyraz stosunkowi największej pobożności oskarżonych księży w stosunku do samych zwłok zabitego. Ustala on bowiem m.in. 'W świetlicy powiatowej Komendy MO wyżej wymienieni księża (oskarżeni) w towarzystwie oczekujących na nich księży karmelitów (...) odprawili ceremonię religijną' (...) Po wniesieniu trumny do wnętrza (kościoła) wspomniani księża (oskarżeni) odprawili przepisane modły i odprowadzili zwłoki do drzwi. (...) 'Gdy kondukt żałobny przybył na cmentarz, oczekując przy bramie, Ks. Czesław Krupa (oskarżony)... zatrzymał trumnę przed bramą, tam ją po odmówieniu modlitw pokropił święconą wodą'".
Mimo wniesionego przez adwokata protestu rozprawa odbyła się 16 października 1948 r. przed Sądem Okręgowym w Krakowie, Wydział VII Karny, w siedzibie rozpraw przy ulicy Senackiej 1. Składowi sędziowskiemu przewodniczył wiceprezes sądu okręgowego W. Majewski. W odniesieniu do ks. Prochownika sąd orzekł, iż: "(...) zakłócił on nastrój uroczystości pogrzebowych przez demonstracyjne zdjęcie szat liturgicznych i opuszczenie konduktu oraz polecenie zamknięcia kościoła" - i za to na mocy art. 168 kodeksu karnego skazał go na 3 miesiące więzienia oraz obciążył kosztami procesowymi. Księdza Czesława Krupę zaś zdecydował się uniewinnić, "ponieważ działał on jedynie w ramach formalnie wiążących go poleceń przełożonego". W uzasadnieniu wyroku skazującego sędzia stwierdził, co następuje: "Interpretacja (...) przez oskarżonego Prochownika przepisów prawa kościelnego mających związek ze sprawą niniejszą świadczy nie tylko o obiektywnym skrępowaniu go tymi przepisami, ile po prostu, o osobiście nieprzychylnym stosunku do PPR i PPS. (...) W świetle bowiem tej własnej interpretacji przepisów kościelnych oskarżony jest 'bardziej katolicki niż sam Papież' (...) Wymierzając osk. Leonardowi Prochownikowi łagodną karę trzech miesięcy aresztu - Sąd wziął pod uwagę podeszły już nieco wiek oskarżonego związany w pewnym stopniu z nim konserwatyzm i wynikającą stąd trudność właściwej oceny wielkiego procesu społecznego i narodowego zachodzącego w Polsce współczesnej, a także wręcz godną ubolewania ignorancję oskarżonego, co do nader istotnych dla duchownego faktów, jak np. pozytywnego stosunku władz Polski Ludowej do religii, wyrażającej się nawet w świadczeniach państwa na odbudowę świątyń, transmisjach radiowych nabożeństw itp.".
W ten sposób sąd całkowicie zignorował wyjaśnienie Kurii Metropolitalnej w Krakowie, która w piśmie z 12 października 1948 r. podpisanym przez kard. Adama Stefana Sapiehę udzieliła prawnych wyjaśnień sądowi w związku z kanonami 1203-1243 CIC (kodeksu prawa kanonicznego) zabraniającymi duchownym dopuszczania do orszaku pogrzebowego symboli wrogich nauce katolickiej: "(...) nie dlatego, że są one czerwone (...), ale dlatego, że w ostatnich dziesiątkach lat symbolizują one idee marksizmu, a światopogląd marksistowski jest evidenter et manifeste religioni catholicae hostilis [w sposób oczywisty i jawny wrogi religii katolickiej - wyj. red.] (kan. 1233)". Ponadto kuria przytoczyła na potwierdzenie aktualności tego przepisu encyklikę Papieża Piusa XI "O bezbożnym komunizmie", jak również zalecenia w tej materii konferencji Episkopatu Polski z plenarnego zjazdu, który się odbył w dniach 22-24 maja 1946 r. na Jasnej Górze.
20 listopada 1948 r. ks. Prochownik, reprezentowany przez adwokata S. Kosińskiego, wniósł wniosek o kasację wyroku do Sądu Najwyższego, lecz bez rezultatu. Pismem z 12 lipca 1949 r. zwrócił się więc do ministra sprawiedliwości z prośbą o ułaskawienie, która została z kolei przesłana do rozpatrzenia Sądowi Okręgowemu w Krakowie. Z podobną prośbą 14 czerwca 1949 r. zwróciło się ok. 2 tys. mieszkańców Wadowic oraz okolicznych gromad do prezydenta Bolesława Bieruta w sprawie swego proboszcza. Sąd Okręgowy w Krakowie, któremu przewodniczył znany już wiceprokurator W. Majewski, na posiedzeniu niejawnym 21 lipca 1949 r. orzekł: "(...) prośbę skazanego Ks. Leonarda Prochownika (...) o ułaskawienie pozostawić bez dalszego biegu, albowiem skazany na łaskę nie zasługuje". Ksiądz Prochownik rozpoczął odbywanie kary pozbawienia wolności w więzieniu w Wadowicach 31 sierpnia 1949 roku. 4 września 1949 r. ponownie z prośbą o ułaskawienie do prezydenta Bieruta zwróciła się grupa wadowiczan, lecz z tego, co wiadomo, również bez skutku.
Próba usunięcia z parafii
Po odbyciu kary więzienia ks. Prochownik nadal pracował jako proboszcz w parafii Wadowice, lecz lokalne władze wyznaniowe tylko czyhały, aby usunąć go ze swojego terenu i pozbawić urzędu. Nadarzyła się ku temu sposobna okazja w związku z uchwalonym przez Radę Państwa dekretem o obsadzie duchownych stanowisk kościelnych (9 lutego 1953 r.). 10 marca 1953 r. na ręce wikariusza kapitulnego archidiecezji krakowskiej ks. bp. Franciszka Jopa wpłynęło żądanie usunięcia w ciągu trzech dni z urzędów kościelnych pięciu kapłanów archidiecezji - w tym między innymi ks. Prochownika. Ksiądz biskup Jop odwołał się od tej decyzji do Rady Państwa, prezesa Rady Ministrów oraz do Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Krakowie. W tym czasie (13 marca 1953 r.) ks. Prochownik był zmuszony opuścić parafię w Wadowicach. W odpowiedzi na monity wikariusza kapitulnego do władz wicedyrektor Urzędu do spraw Wyznań 12 maja 1953 r. cofnął wydaną i zatwierdzoną wcześniej decyzję o usunięciu z funkcji proboszcza ks. Prochownika. Dzięki temu 16 maja 1953 r. mógł on powrócić do parafii i ponownie objąć funkcję proboszcza. Nie zmienił jednak swojego nastawienia do władz, jak również jako dziekan dbał o to, aby księża w jego dekanacie nie uczestniczyli w zjazdach organizowanych dla tzw. pozytywnego duchowieństwa.
Ksiądz Leonard Prochownik zmarł w Wadowicach 23 lutego 1963 r. i został pochowany na cmentarzu parafialnym. W pogrzebie uczestniczył nowy wikariusz kapitulny ks. bp Karol Wojtyła, który wygłosił kazanie nad trumną proboszcza parafii, w której został ochrzczony.
ks. dr Przemysław Mardyła
"Nasz Dziennik" 2009-03-28
Autor: wa