Ksiądz infułat Stanisław Piotrowski (1912-1998)
Treść
Jest to wspomnienie o wielkim człowieku, kapłanie i patriocie. Jego życie było naznaczone prostotą formy i przytomnością umysłu. Zawsze pojawiał się tam, gdzie stawali ludzie, by bronić Polski i wartości chrześcijańskich. Nigdy nie zdradził. Nigdy nie poszedł na ustępstwa wobec UB. Pozostał wierny swej kapłańskiej tożsamości w całkowitym oddaniu się dla Boga, drugiego człowieka i Ojczyzny. Jest to spotkanie z żywą legendą kapłana diecezji włocławskiej, a następnie diecezji kaliskiej.
Ksiądz Stanisław Piotrowski urodził się 1 listopada 1912 roku we wsi Białe Szczepanowice, koło Ostrowi Mazowieckiej. Był najstarszym z czworga dzieci Władysława i Heleny z domu Tymińskiej. Pierwsze sakramenty święte przyjął w parafii Czyżew. Szkołę podstawową ukończył w rodzinnej wsi.
Stanisław w pierwszych latach swojego życia wychowywał się bez ojca, którego sytuacja materialna zmusiła do wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. W zamierzeniu Władysława (szlachcica zagrodowego) miał to być jedynie krótkotrwały wyjazd w celach zarobkowych. Niestety, wybuch I wojny światowej uniemożliwił mu szybki powrót do Polski. Niemniej jednak przedłużony pobyt na obczyźnie sprawił, że ojciec młodego Stasia powrócił do swojej rodziny z większymi możliwościami finansowymi oraz szerszym spojrzeniem na ówczesną sytuację. Postanowił więc zadbać o gruntowną edukację swoich dzieci. Podjął także inicjatywę wybudowania siedziby dla miejscowej szkoły podstawowej. Początki budowy finansował nawet z własnej kieszeni.
Stanisław mógł zatem rozpocząć edukację w gimnazjum i liceum w Ostrołęce.
W roku 1932 zdobył świadectwo dojrzałości, po czym dobrowolnie przez trzynaście miesięcy odbywał służbę wojskową w grudziądzkiej Szkole Podchorążych Kawalerii. Nie było to jednak miejsce dla niego. Wstąpił w szeregi alumnów seminarium duchownego, początkowo w Janowie Podlaskim, gdyż do Włocławka nie został przyjęty z powodu braku miejsc, a po roku już we Włocławku. Warto w tym miejscu wspomnieć, że pracował tam jego wuj ks. Antoni Tymiński, który został zabity przez hitlerowców w obozie koncentracyjnym. Rodzice Stanisława nie sprzeciwiali się, aby został kapłanem. Wiedzieli, że był zdolnym chłopcem mającym wiele zainteresowań, które będzie mógł wykorzystać w posłudze duchownego.
Gorliwy kapłan
Ksiądz Stanisław otrzymał święcenia kapłańskie niecały rok przed wybuchem drugiej wojny światowej, 17 grudnia 1938 roku, z rąk ks. bp. Karola Radońskiego. Zaraz po święceniach został mianowany prefektem Liceum im. Piusa X we Włocławku. Pełnił także funkcję kierownika internatu i wychowawcy klasy w Gimnazjum im. Jana Długosza. Przez pewien czas pracował też w Liceum Pedagogicznym. Wszędzie dał się poznać jako wspaniały człowiek i gorliwy kapłan.
Wybuch II wojny światowej postawił przed ks. Stanisławem nowe wyzwania. Z pełnym oddaniem służył ludności Włocławka w traumatycznych dla nich chwilach. Niósł pomoc jako spowiednik, lekarz duchowy, a nawet jako sanitariusz. 5 września 1939 roku zgłosił się jako ochotnik do kopania umocnień ziemnych po prawej stronie Wisły. Dwa dni później stanął przed żołnierzami jako kapelan 14. Pułku Piechoty, by wraz z nimi przejść szlak bojowy od Włocławka po Warszawę. Uczestniczył w krwawych walkach nad Bzurą.
9 października 1939 roku wrócił do pracy duszpasterskiej. Zaledwie trzy dni był wikariuszem w parafii Przedecz. Czuł bowiem potrzebę niesienia pomocy tam, gdzie brakowało kapłanów. Poprosił zatem władze kościelne o nowy przydział pracy. Kontakty z rozciągniętą diecezją uległy wówczas zerwaniu, a praca kurii została sparaliżowana. Chętnie więc podjął się roli, jak sam określił, zwiadowczej. Na rowerze objeżdżał parafie w powiatach: lipnowskim i aleksandrowskim, jak również w południowej części diecezji włocławskiej. Sprawdzał, gdzie są jeszcze kapłani, zabierał Najświętszy Sakrament, zostawiał szczegółowe instrukcje księżom, ewentualnie organistom lub kościelnym. 3 listopada 1940 roku został aresztowany przez gestapo i wywieziony do Grudziądza, a następnie do obozu koncentracyjnego Stutthof. W końcu dostał się do obozu jeńców politycznych w Elblągu. Bezpośrednio przed grożącą mu śmiercią uciekł jesienią 1941 roku i przez dwa tygodnie pracował w parafii Broniewo na Kujawach, po czym przybył do Warszawy. Od jesieni 1941 roku do 1 stycznia 1944 roku był wychowawcą młodzieży w internacie. Głosił rekolekcje i spotykał się z harcerzami na tajnych kompletach. Potem wyjechał do Otwocka, aby leczyć chorobę płuc. W tym czasie często udawał się do Warszawy, gdzie głosił szereg konferencji dla maturzystów w obronie Papieża Piusa XII.
Po zakończeniu II wojny światowej wrócił do Włocławka. Na kilka miesięcy powierzono mu parafie: Lubanie, Rózinowo i kościół w Brzeziu. Następnie podjął pracę jako prefekt w Niższym Seminarium Duchownym i w Gimnazjum im. Długosza we Włocławku. Był również diecezjalnym moderatorem Sodalicji Mariańskiej, obrońcą węzła małżeńskiego w Sądzie Biskupim, ojcem duchownym w seminarium duchownym, wreszcie pełnił funkcję wikariusza generalnego i kanclerza kurii we Włocławku. Przez kilka lat był redaktorem "Ładu Bożego".
26 listopada 1955 roku ks. Piotrowski został aresztowany. Wcześniej prokurator podstępnie podrzucił mu biuletyn ambasady amerykańskiej, a następnie w jego domu zjawili się funkcjonariusze UB. Postawiono mu zarzut, że sporządzał i kolportował wśród duchowieństwa i młodzieży akademickiej "wrogą literaturę". Przewieziono go do więzienia w Bydgoszczy. Wyszedł na wolność na mocy amnestii 10 maja 1956 roku.
W 1960 roku ks. Piotrowski zastępował proboszcza parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Kaliszu (sanktuarium św. Józefa). Pracował w tej parafii jedynie przez rok, gdyż ówczesne władze uznały go za persona non grata. W dokumencie Wydziału ds. Wyznań czytamy, iż "postępowanie Księdza Stanisława Piotrowskiego wskazuje na to, że świadomie łamie obowiązujące przepisy państwowe". Ksiądz infułat podjął więc pracę duszpasterską w Brześciu Kujawskim i Luboniu. W roku 1961 został proboszczem w Kazimierzu Biskupim koło Konina. W latach 1963-1965 pełnił urząd proboszcza w Turku. Następnie przez sześć lat pracował w Kole nad Wartą.
Od 1 listopada 1971 roku życie ks. Piotrowskiego złączone było ponownie z Kaliszem, a szczególnie z kościołem pw. św. Mikołaja (obecnie katedra diecezji kaliskiej), gdzie przez 18 lat pełnił urząd proboszcza. Administrując wówczas bardzo rozległą parafią jako jej proboszcz, a także dziekan I dekanatu kaliskiego, zabiegał o budowę nowych kościołów w mieście. Mimo niechętnego stosunku władz udało mu się doprowadzić do budowy świątyni w dzielnicy Majków i utworzyć wokół niej samodzielną parafię. Był też współorganizatorem parafii pw. Świętej Rodziny w centrum miasta, parafii przy kościele Ojców Franciszkanów oraz parafii pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w dzielnicy Dobrzec. Był jednym z prekursorów ruchu oazowego. Corocznie wyszukiwał nowe możliwości i posyłał dzieci i młodzież na wakacyjne rekolekcje.
Ksiądz Piotrowski przeszedł na emeryturę 30 czerwca 1989 roku. Zamieszkał, na własną prośbę, w Kaliszu w skromnym mieszkaniu przy ul. 3 Maja. Sporą jego część przeznaczył na stołówkę dla biednych.
Po utworzeniu diecezji kaliskiej w 1992 roku biskup kaliski Stanisław Napierała powierzył ks. Piotrowskiemu stanowisko ojca duchownego diakonów, którzy kończyli formację kapłańską w kaliskim klasztorze Ojców Jezuitów. Po wielu latach ks. bp Napierała wspominał, że "ksiądz infułat pełnił tę funkcję w poczuciu głębokiej odpowiedzialności, z prawdziwie młodzieńczym zapałem, z miłością. Mimo dużej różnicy wieku umiał znaleźć kontakt z diakonami. Służył im swoim czasem, mądrością, doświadczeniem kapłańskim i duszpasterskim". Na uwagę zasługuje także fakt, że Komisja Episkopatu ds. Duchowieństwa zleciła ks. Piotrowskiemu zorganizowanie kleryckich obozów integracyjnych. Brali w nich udział alumni z różnych seminariów duchownych. Udało mu się zorganizować dziesięć takich wyjazdów.
Ksiądz Stanisław Piotrowski został wyróżniony wieloma godnościami kościelnymi i świeckimi. W 1957 r. otrzymał godność prałata, w 1974 r. kanonika gremialnego Kapituły Kaliskiej, w 1980 r. prepozyta Kapituły Kaliskiej, a w 1986 r. został mianowany protonotariuszem apostolskim. Był członkiem Niezależnego Ruchu Kombatantów Armii Krajowej, został odznaczony tytułem Zasłużony dla miasta Kalisza (1996 r.) i Krzyżem Burza Armii Krajowej. Zmarł w klasztorze Ojców Jezuitów w Kaliszu 7 grudnia 1998 roku na skutek przewlekłej choroby.
Wielki patriota
Większa część kapłańskiego życia ks. Piotrowskiego przypada na okres panowania siłą narzuconego Narodowi socjalizmu. Ksiądz infułat sprzeciwiał się przede wszystkim poglądom i działaniom godzącym w miłość do Kościoła i do Ojczyzny. Walczył - zawsze za pomocą argumentów i perswazji - w obronie wiary, płynącej z niej prawdy oraz polskości. Ta determinacja w sprzeciwianiu się niszczycielskiej dla Polski ideologii wyrastała z jego środowiska rodzinnego. Nikt bowiem z jego rodziny nie podjął się współpracy z władzą komunistyczną. Również ks. Piotrowski przez wszystkie lata trwania socjalizmu przeszedł prześladowania. Pobyt w więzieniu nie złamał w nim ducha patriotyzmu i determinacji w obronie słusznych wartości, a sprzeciwianiu się szkodliwym pomysłom. Nie zawahał się więc ani na chwilę, kiedy odmówił jako redaktor "Ładu Bożego" umieszczenia na jego łamach artykułu i zdjęcia Stalina z okazji jego śmierci.
Urzędnicy UB, widząc dotychczasową niezłomność ks. Piotrowskiego, chcieli go kilkakrotnie zwerbować. Jednak nic z tego nie wyszło. Ksiądz infułat nigdy nie zdradził. Nigdy nie poszedł na współpracę z narzuconym Polsce ustrojem komunistycznym. W swojej książce "Czerwone szlabany" wspominał próby złamania go przez UB. Pisał: "Pod pozorem uaktualnienia książeczki wojskowej wezwano mnie do Magistratu. Czekał wysoki dryblas i prowadził na osobności do dużej sali konferencyjnej. Siadł za biurkiem. Wskazał mi krzesło. I bez długiego wprowadzenia zaproponował przekazywanie komunikatów z posiedzeń konferencji księży dziekanów. Powiedziałem: Nie jestem do tego przygotowany, przepraszam. Wstałem, otworzyłem drzwi i szybko po schodach wyszedłem. Nie gonił. Nie krzyczał. Ale na stałe ode mnie się odczepił" ("Czerwone szlabany", s. 13). Podobnie zachował się, kiedy miał objąć placówkę w Zduńskiej Woli. "Pewnego razu z samego rana przyjechał agent UB... Proponował wyrazić zgodę na parafię Zduńska Wola, którą wysunął ksiądz biskup. Jako warunek stawiał współpracę z władzą ludową. Poczęstowałem go kawą. Wyraziłem współczucie, że tyle się dla mnie specjalnie trudził i prosiłem, by prośby swojej nie powtarzał. Trochę speszony odjechał" ("Czerwone szlabany", s. 18). W innym miejscu ks. Piotrowski wspominał: "Zimową porą odgarniałem śnieg przed plebanią. Wtedy zjawił się miejscowy szef UB i jego - jak mówił - przełożony z Poznania. Prosili o audiencję i wódkę. Przerwałem odgarnianie śniegu. Audiencji udzieliłem, ale wódki nie dałem" ("Czerwone szlabany", s. 188). Ksiądz Piotrowski nigdy nie obrażał swoich wrogów, czasem traktował ich ze swoiście pojętym humorem, ale zawsze stanowczo sprzeciwiał się jakiejkolwiek współpracy.
Jego odwaga i jasny światopogląd wyrażały się także w tym, że w latach 60. odważył się powiesić na plebanii w swojej kancelarii portret Marszałka Józefa Piłsudskiego oraz obraz "Cud nad Wisłą". Za takie narażanie się władzy ludowej można było mieć wielkie kłopoty.
Na nic się zdały obciążenia finansowe nakładane na ks. Piotrowskiego, by w ten sposób zmusić go do kolaboracji. Na przykład za zorganizowanie pielgrzymki rowerowej do Skępego wymierzono mu karę 1500 złotych; za wystawienie jasełek w kościele pw. Serca Jezusowego we Włocławku i w kościele parafialnym w Lipnie miał zapłacić za każdy występ po 3000 złotych; za poświęcenie przydrożnego krzyża na terenie parafii w Kazimierzu Biskupim miał Kolegium i wymierzono mu karę 800 złotych; za przetrzymywanie na plebanii bez zameldowania ks. bp. Zdzisława Golińskiego musiał zapłacić 500 złotych; za przejście dwóch kilometrów przez las z asystą liturgiczną na odpust do Bieniszewa - 1500 złotych. Ksiądz Piotrowski zwykł w takich sytuacjach mawiać: "Za Ojczyznę i wiarę mogę ponieść największą karę".
Ksiądz infułat był inspiratorem wielu akcji patriotycznych, w czasie których nie tylko manifestował swoje poglądy, ale przede wszystkim oddziaływał na innych swoją kapłańską dobrocią i zatroskaniem o ich losy. Czynił to głównie za sprawą powołanego w Kaliszu Uniwersytetu Ludowego. Jedną z takich akcji było zorganizowanie 3 maja promocji narodowej flagi, polskich produktów oraz rodzimego folkloru, w czasie kiedy na kaliskim rynku orkiestra popisywała się wykonywaniem zagranicznych melodii. To nie podobało się władzy ludowej. Podobne problemy ze strony władz spotkały ks. Piotrowskiego, kiedy rozpoczął działalność przeciw rozpijaniu Narodu Polskiego. Jako proboszcz w wielu parafiach wygłaszał kazania, zbierał podpisy pod petycjami o ograniczenie punktów czy godzin sprzedaży alkoholu. Pisywał artykuły na temat trzeźwości, prowadził Krucjatę Wstrzemięźliwości. Twierdził: "Cała Polska zalana, choć nie wszyscy piją i jest jeszcze komu Ojczyznę ratować".
Nie sposób zamknąć w jednym artykule całego życia ks. infułata Stanisława Piotrowskiego. Nie da się opisać wszystkich wydarzeń, które ukazują wzór życia wielkiego człowieka, który nigdy nie poddał się przeciwnościom i do końca pozostał oddany Bogu i Ojczyźnie. Parafrazując nieco jego słowa, można przyjąć, że jeśli historia ma być nauczycielką życia, to niech wspomnienie o ks. Piotrowskim uczy wszystkich roztropności w postępowaniu, czujnego reagowania na zewnętrzne trudności. Niech uczy wiernej służby Kościołowi i Polsce.
ks. dr Jacek Bąk
"Nasz Dziennik" 2009-07-18
Autor: wa