Ksiądz biskup Stanisław Adamski (1875-1967)
Treść
Pod koniec życia biskupa katowickiego SB wystawiła mu niesłychanie pozytywną opinię: "W latach młodszych był dobrym organizatorem tak życia religijnego, jak i społeczno-politycznego, o czym świadczy jego działalność w życiu społeczno-politycznym na przestrzeni 50-ciu lat".
Docenienie talentu organizacyjnego szło jednak w parze ze stałą inwigilacją biskupa przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa. Jak czytamy w jednym z dokumentów: "Od 1945 r. jako ordynariusz diecezji pozostawał w stałym zainteresowaniu operacyjnym, w ramach różnych kategorii spraw". W katowickim archiwum IPN zachowało się m.in. 11 tomów akt zatytułowanych "Materiały dot. bpa Stanisława Adamskiego i osób przechodzących w sprawie" (z tego 5 tomów dotyczy samego biskupa). Dokumenty bezpieki pokazują, że "figurant" Adamski aż do swojej śmierci w listopadzie 1967 r., uznawany był przez władze za jednego z największych wrogów systemu komunistycznego wśród duchowieństwa.
"Wojujący antykomunista"
Stanisław Adamski urodził się w 1875 r. w Wielkopolsce we wsi Zielonagóra (powiat szamotulski) w niezamożnej rodzinie dróżnika Piotra i Józefy z Wasilewskich. Był najstarszym z trójki synów - średni Walerian również został księdzem, a najmłodszy - Jan, był profesorem Akademii Medycznej w Poznaniu. Stanisław uczył się w gimnazjum we Wronkach, potem w Poznaniu, a maturę zdał w Międzyrzeczu. Po trzyletnich studiach teologicznych w seminarium przyjął święcenia kapłańskie w katedrze gnieźnieńskiej w 1899 roku. Był wikarym w Gnieźnie i Poznaniu; szybko podjął szereg inicjatyw na polu społecznym. Jego aktywność była niezwykła - wydawał np. cztery czasopisma społeczne (założył czasopismo "Robotnik Polski", powołał do życia i przewodniczył Związkowi Stowarzyszeń Kobiet Pracujących). W wieku 29 lat został kanonikiem kapituły poznańskiej, a cztery lata później prałatem. Po zmarłym ks. Piotrze Wawrzyniaku - jednym z najbardziej znanych księży-społeczników - przejął w 1910 r. kierownictwo Związku Spółek Zarobkowych. Rok później został też prezesem i dyrektorem poznańskiej Drukarni i Księgarni św. Wojciecha. Według znacznie późniejszej opinii, wystawionej przez funkcjonariusza SB, biskup "w latach 1900-1925 specjalizował się w województwie poznańskim w rozbijaniu postępowego ruchu społecznego, zwłaszcza robotniczego i jego klerykalnej penetracji". Ksiądz Adamski włączył się aktywnie w życie polityczne, stając w listopadzie 1918 r. na czele Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu. Wkrótce został posłem, a w latach 1922-1927 zasiadał w Senacie z ramienia chadecji (w latach 1925-1927 był prezesem Polskiego Stronnictwa Chrześcijańskiej Demokracji). Po wycofaniu z życia politycznego ks. kard. August Hlond powierzył ks. Adamskiemu organizację Akcji Katolickiej w archidiecezjach gnieźnieńskiej i poznańskiej, a w 1930 r. mianował go biskupem katowickim. Istotna okazała się jego znajomość kwestii robotniczych i społecznych. W tym okresie, aż do 1939 r., według późniejszej opinii SB, miał być "akcjonariuszem spółek kapitalistycznych na Śląsku oraz wojującym antykomunistą".
Pierwsze wygnanie
Po wybuchu wojny biskup był zagrożony aresztowaniem. Jego nazwisko znalazło się w niemieckiej księdze gończej (Sonderfahndungsbuch), a w sprawozdaniu Einsatzgruppe I z 15 września 1939 r. donoszono, że ks. bp Adamski jest "polskim nacjonalistą i wrogiem Niemiec". Wśród wiernych pojawiły się pogłoski, że ks. bp Adamski uciekł ze Śląska, został aresztowany albo wywieziony w głąb Niemiec. Aby je podważyć, biskupi rozpoczęli przechadzki po mieście, by w ten sposób zademonstrować swoją obecność. Jak wspominał ks. bp Adamski, zaraz na początku wojny był dwukrotnie przesłuchiwany przez gestapo "głównie po to, aby mi podsunąć myśl dobrowolnego ustąpienia z urzędu biskupa katowickiego i opuszczenia Katowic". Sytuacja zaostrzyła się jeszcze bardziej w końcu 1939 r., gdy biskup, w porozumieniu z rządem polskim, zalecał deklarowanie narodowości niemieckiej podczas policyjnego spisu ludności (tzw. akcja "palcówki"), a sam podał narodowość polską. Decyzja ta, jak również późniejsze zalecenie dla księży, by składali wnioski o wpis na volkslistę, wynikała z przekonania o konieczności stosowania taktyki "maskowania się" przed okupantem w celu ochrony ludności górnośląskiej. Z tego powodu po wojnie stawiano nieraz biskupowi niesłuszne zarzuty o sprzyjanie niemieckości. Na ile były one zasadne, pokazują wydarzenia z początku 1941 r., gdy władze nazistowskie wysiedliły biskupów śląskich do Generalnego Gubernatorstwa. Rankiem 28 lutego 1941 r. "zabrano nas z podręczną walizką do siedziby gestapo" - pisał ks. bp Adamski o swoim wysiedleniu. Wraz z sufraganem, biskupem Juliuszem Bieńkiem, udali się do Krakowa, a później już sam ks. bp Adamski dotarł do Warszawy. Mimo stałej kontroli gestapo udało mu się utrzymywać kontakt ze Śląskiem. Był bardzo aktywny - organizował pomoc dla wysiedlonych z zachodnich województw oraz bezrobotnych, wydał cztery broszury na temat życia religijnego w Polsce (w tym m.in. "Pius XII a Polska"), a po wybuchu Powstania Warszawskiego pełnił posługę kapelana. Do Katowic wrócił w lutym 1945 roku.
Nadzieje na "pozytywnego biskupa"
Początki posługi biskupiej ks. Stanisława Adamskiego w nowej rzeczywistości nie zapowiadały późniejszych konfliktów z komunistami. W pierwszym liście pasterskim biskup powitał Armię Czerwoną i Rząd Tymczasowy jako wyzwolicieli. Brał udział w uroczystościach państwowych, a nawet wszedł, wspólnie z wojewodą Aleksandrem Zawadzkim, w skład Komitetu Organizacyjnego Budowy Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej. Ugodowa postawa biskupa katowickiego zwróciła uwagę członka Biura Politycznego KC PPR Jakuba Bermana, który uznał, że "świadczy [to] o tym, że oni [biskupi] patrzą realnie i szukają sposobu, żeby stworzyć symbiozę między instytucją kościelną a Państwem Polskim". Biskup włączył się w rozwiązywanie nabrzmiałych problemów narodowościowych na Górnym Śląsku. W 1946 r. ogłosił drukiem broszurę "Pogląd na rozwój sprawy narodowościowej w woj. śląskim w czasie okupacji niemieckiej", w której wziął w obronę Górnoślązaków przed fałszywymi oskarżeniami o zdradę podczas wojny (poprzez wpis na volkslistę). Jego argumentacja trafiła m.in. do wojewody Aleksandra Zawadzkiego, który złagodził początkowo radykalne podejście do kwestii volkslisty. W tym czasie wiązano jeszcze z ks. bp. Adamskim pewne nadzieje. Nie wykorzystano np. jego listu skierowanego do sądu w sprawie wyroku na biskupa niemieckiego Karola Spletta, uznając, że "na ogół pozytywne stanowisko biskupa Adamskiego przemawia przeciw ewentualnej akcji kompromitacyjnej". Jednak już w połowie 1945 r., bezpieka dysponowała charakterystyką biskupa Adamskiego, której autor (A.J.) ostrzegał, że "'lojalność' [biskupa] wobec teraźniejszych władz polskich jest nieszczera i ma na celu przesłonięcie konspiracji krakowskiej kliki reakcyjnej z Sapiehą na czele". Ksiądz biskup Adamski z pewnością obdarzył z początku władze komunistyczne zbyt dużym kredytem zaufania, jednak z czasem przekonał się, że "stosunki partnerskie" były tylko wybiegiem taktycznym ze strony komunistów. Jako że w walce o prawa Kościoła był nieustępliwy, stał się wkrótce jednym z najbardziej atakowanych polskich hierarchów.
"Prawdziwe oblicze"
Według bezpieki, biskup po wojnie miał pozostać na "antyludowych pozycjach", nie uznawać przemian PRL i oceniać je jako przejściowe. Zarzucano mu także tolerowanie antypaństwowych poczynań "reakcyjnego kleru" i to, że "sam w wystąpieniach daje upust bezsilnej niechęci do nowego ustroju". Katowicki UB donosił, że w grudniu 1946 r. ks. bp Adamski wydał okólnik do duchowieństwa, aby wstrzymali się od jakiejkolwiek agitacji politycznej i nie pozwolili się wykorzystać do rozgrywek międzypartyjnych. W maju 1947 r. biskup uległ częściowemu paraliżowi i musiał ograniczyć swoją aktywność duszpasterską. Bezpieka odnotowała jednak, że pojawiały się gdzieniegdzie głosy o tym, że może zostać następcą ks. kard. Augusta Hlonda na stolicy prymasowskiej, "ponieważ jest on synem górnika [sic!] i będzie miał wielkie wpływy na górników i masy pracujące". Paradoksalnie ten schorowany i starszy już wiekiem hierarcha sprawiał komunistom dużo kłopotów. W maju 1948 r. informator "Tulipan" donosił, że ordynariusz zabronił pracownikom drukarni katolickiej brać udziału w pochodzie pierwszomajowym. Szczególnie mocno naraził się władzom poprzez wydanie 17 stycznia 1949 r. listu pasterskiego, w którym przedstawił proces laicyzacji szkolnictwa oraz sprzeciwił się usuwaniu krzyży z sal szkolnych. Władze podjęły wówczas akcję zastraszenia księży, by nie odczytywali listu w kościołach. Spośród kapłanów, którzy nie poddali się zastraszeniu, sześciu zostało aresztowanych, między innymi pod zarzutem "rozpowszechniania fałszywych wiadomości", czyli odczytywania listu pasterskiego. Było to pośrednie uderzenie w samych biskupów śląskich, których władze wówczas jednak bały się represjonować. Ksiądz biskup Adamski, umiejętnie broniąc się przed zarzutami o wystosowanie "wrogiego" listu, w piśmie do wojewody, podkreślał, że nie ma w nim zwrotów antypaństwowych. Co więcej, zawarta w nim krytyka osób wszczynających akcję antyreligijną niezgodną przecież z intencjami rządu nie była, zdaniem biskupa, wystąpieniem przeciw państwu, "lecz raczej podtrzymaniem autorytetu władz centralnych". Tłumaczenie nie zmieniło oceny listu przez władze komunistyczne - był to w ich ocenie list "o treści wybitnie wrogiej".
Zmasowany atak
W klimacie zaostrzającej się walki z Kościołem 14 marca 1949 r. minister administracji publicznej Władysław Wolski w specjalnym oświadczeniu stwierdził, że na czele antyludowej akcji stoją biskupi, którzy "w okresie okupacji niechlubnie się wyróżnili nie tylko pojednawczym, ale wręcz służalczym stosunkiem do hitlerowskiego okupanta, jak np. ks. biskup Kaczmarek i ks. biskup Adamski". Oświadczenie to ukazało się wkrótce na łamach "Trybuny Ludu". Prasa przystąpiła do ataku na biskupa - 1 kwietnia 1949 roku. "Trybuna Ludu" opublikowała artykuł pt. "Były akcjonariusz 'Cegielskiego' przyjaciel hitlerowskich okupantów. Sylwetka ks. biskupa Stanisława Adamskiego". Został on tego samego dnia opublikowany w formie skróconej w "Dzienniku Zachodnim". Argumentacja zmierzająca głównie do ukazania rzekomo proniemieckiego nastawienia ks. bp. Adamskiego powielona została w "Trybunie Robotniczej" z 2 kwietnia 1949 r. w artykule "Maski księdza biskupa Adamskiego". Zawierał on szereg pomówień ks. bp. Adamskiego o kolaborację z Niemcami i określał go jako człowieka, "który zawsze i wszędzie znajduje się na stopie wojennej z siłami walczącymi o lepsze jutro społeczeństwa, o pokój i w sojuszu z siłami wstecznictwa, z siłami wojny".
Biskup wysłał do redakcji "Trybuny Robotniczej" w Katowicach obszerny list, w którym stwierdził, że nie zamierza "prostować zarzutów podniesionych przeciwko mej osobie. Sąd o mojej pracy społeczno-narodowej pozostawiam spokojnie historii. Czuję się jednak zobowiązany, jako biskup diecezji, stanąć w obronie moich księży, których również zaczepiono w w/w artykule". Choć prosił o zamieszczenie tego sprostowania, to ostatecznie nie zostało ono wydrukowane. Ksiądz biskup Adamski skierował więc oskarżenie o zniesławienie przeciwko redaktorowi naczelnemu "Trybuny Robotniczej" Karolowi Martelowi. Sąd Grodzki w Katowicach przeciągał sprawę, nie wyznaczając ostatecznie terminu rozprawy. Nie był to jednak koniec nagonki propagandowej. Jeszcze we wrześniu 1949 r. w "Przekroju" ukazał się artykuł zatytułowany "Korzenie". Jak pisał do redaktora naczelnego ks. bp Bieniek, artykuł "pomawia Jego Ekscelencję dr. Stanisława Adamskiego o takie postępowanie, które może go poniżyć w [oczach] opinii publicznej". W obliczu tak zmasowanej akcji zniesławiającej, w czerwcu 1949 r. na życzenie Episkopatu ks. bp Adamski przygotował broszurę zatytułowaną "Z życia i publicznej działalności Biskupa Stanisława Adamskiego". Była ona przeznaczona dla "informacji członków Episkopatu", ale dzięki informatorowi działającemu w otoczeniu biskupa bezpiece udało się zdobyć oryginał broszury. Po wykorzystaniu oryginał zwrócono informatorowi, by nie wzbudzać podejrzeń. We wprowadzeniu do tekstu ks. bp Adamski zaznaczył, że w sprawie zarzutów wysługiwania się Niemcom stawianym mu imiennie przez m.in. Wolskiego nie ma zamiaru zabierania głosu we własnej obronie. Dodał przy tym: "Sumienie moje nie wyrzuca mi żadnych w tym kierunku uchybień wobec Polski i Narodu Polskiego".
Władze bezpieczeństwa gromadziły wówczas materiał dowodowy w planowanej sprawie sądowej przeciwko ks. bp. Adamskiemu. Na decyzję o wstrzymaniu przygotowań do procesu wpływ mogła mieć wielka popularność ordynariusza na Górnym Śląsku, którą zamanifestowali wierni podczas obchodów 50-lecia święceń kapłańskich biskupa.
"Już to słyszałem"
Kolejna odsłona ataku na biskupa śląskiego nastąpiła w listopadzie 1952 roku. Miało to związek z wystosowaniem przez ks. bp. Adamskiego orędzia do rodziców w sprawie nauczania religii w szkołach, w którym zachęcił ich do składania podpisów jako wyraz prośby do władz o przywrócenie religii usuniętej ze szkół. Dla komunistów była to jednak "bezprawna akcja petycyjna o prowokacyjnym charakterze". W sprawie listu ks. bp Adamski został przesłuchany 4 listopada 1952 r. w Kokoszycach przez Irenę Kulpińską z Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach. Dopytywała się usilnie, kto był autorem listu. Ksiądz biskup oświadczył, że przyjmuje całkowitą odpowiedzialność za treść listu i nie chciał zdradzić ("z uwagi na wewnętrzną tajemnicę") nazwiska osoby, która przedłożyła mu pierwotny tekst opracowany na jego zlecenie. Faktycznie autorem odezwy był ks. bp Bieniek, jednak ordynariusz tego nie zdradził. 6 listopada Komisja Specjalna do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym wydała biskupom katowickim (Adamskiemu i Bieńkowi, a potem również Herbertowi Bednorzowi) nakaz opuszczenia województwa katowickiego na pięć lat za prowadzenie działalności godzącej w interesy Państwa Polskiego. Rankiem 7 listopada 1952 r. w domu rekolekcyjnym kurii katowickiej w Kokoszycach, gdzie przebywał ks. bp Adamski, zjawili się funkcjonariusze UB oraz oficer milicji. Według obecnego podczas akcji kapelana ks. bp. Adamskiego, wysiedleniem kierować miał sam Józef Światło. Biskup spokojnie wysłuchał dekretu Komisji Specjalnej o wysiedleniu, a następnie stwierdził: "Ja to już raz słyszałem". Zdziwionym funkcjonariuszom wyjaśnił, że podobny dokument odczytało mu gestapo w 1941 r., podczas pierwszego wysiedlenia. Jeden z funkcjonariuszy UB powiedział "na odchodne": "O 14.00 macie opuścić województwo, inaczej użyjemy siły". Biskup już od 6 listopada był pod stałą kontrolą UB ("wszędzie po parku kręcili się funkcjonariusze UB"). Zarządzono całodobową obserwację "w sprawie obserwacji za obiektem Adamski", przerwaną dopiero po jego wyjeździe do Krakowa.
Tłumacząc akcję wysiedlenia biskupów katowickich, władze zarzucały im naruszenie porozumienia między państwem a Kościołem z 14 kwietnia 1950 r. oraz chęć "złamania nastrojów" w okresie wyborczym. Akcja ta miała zadziałać odstraszająco wobec potencjalnych kolejnych niepokornych hierarchów. W związku z tzw. akcją podpisową, poza biskupami, represje dotknęły również innych kapłanów diecezji katowickiej - za odczytanie odezwy na kilka miesięcy do więzienia trafiło 5 księży. Jak odnotowało UB, wypowiedź jednego z księży z Katowic: "Kościołowi na terenie diecezji katowickiej została wypowiedziana walka i to w sprytny sposób. Usunięto biskupów przy równoczesnym moralnym zgnieceniu księży, częściowym zamknięciu". Usłużna prasa potępiała hierarchów (artykuły pt. "Żadna próba dywersji nie osłabi jedności narodu"), sięgając znów po argumenty z czasów wojny.
Na wygnaniu
Ksiądz biskup Adamski zamieszkał w Śląskim Seminarium Duchownym w Krakowie, ale po kilku dniach władze komunistyczne oświadczyły, że nie może tam pozostać. Udał się więc do Warszawy, a następnie do Poznania, skąd za radą ks. abp. Walentego Dymka pojechał do klasztoru Sióstr Urszulanek w Lipnicy koło Otorowa. Jak wspomina kapelan biskupa: "Z początku byliśmy bardzo pilnie obserwowani przez UB". Potwierdzają to dokumenty bezpieki. W listopadzie 1953 r. Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Stalinogrodzie (władze zmieniły nazwę Katowic po śmierci Stalina) wysłał do swojego poznańskiego odpowiednika materiały dotyczące ks. bp. Adamskiego do "dalszego wykorzystania". Poznańskie UB, rozpoznając kontakty ks. bp. Adamskiego, natrafiło na członków jego rodziny mieszkających na tym terenie. W marcu i kwietniu 1954 r. napłynęły pierwsze doniesienia na temat jego brata, prof. Jana Adamskiego. W związku z tym, że do ks. bp. Adamskiego przychodziły paczki z USA, postanowiono zwerbować naczelnika poczty w Otorowie. Wkrótce okazało się, że pani naczelnik sama wyszukuje listy do ks. bp. Adamskiego i powiadamia zakonnice, by przyjechały po odbiór korespondencji. Została więc zwolniona z tego stanowiska, które objął listonosz - aktywny członek PZPR.
Nie tylko UB miało trudności z pozyskaniem informacji na temat wysiedlonego hierarchy. W 1954 r. Radio Wolna Europa nieoczekiwanie podało informację o śmierci ks. bp. Adamskiego. Słuchający tej audycji biskup powiedział do swojego kapelana: "Kapelanie, niech mnie Ksiądz uszczypnie, bym się przekonał, czy jeszcze żyję po usłyszeniu własnego nekrologu".
Działania podejmowane przez lokalny aparat bezpieczeństwa wobec ks. bp. Adamskiego nie spotkały się z dobrą oceną Centrali. W lutym 1955 r. z Departamentu VI Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego wpłynęło napomnienie, że od chwili zamieszkania ks. bp. Adamskiego w Lipnicy nie otrzymali żadnych informacji o stopniu rozpracowania, jego kontaktach, zachowaniu się itp. W maju 1955 r. założono sprawę ewidencyjno-operacyjną na ks. bp. Adamskiego "jako na osobę duchowną zajmującą wyższe stanowisko w hierarchii kościelnej wrogo ustosunkowaną do P.R.L.". Opracowano ambitny "Plan agencyjno-operacyjnych przedsięwzięć do sprawy ks. bp. Adamskiego". Zakładał on m.in. dotarcie do biskupa poprzez zakonnice, w domu których mieszkał. Obserwacji zamierzano poddać zamieszkałą w Poznaniu bratanicę księdza biskupa - Krystynę Adamską, która miała być łączniczką między Stalinogrodem a ordynariuszem. Na niewiele zdała się inwigilacja korespondencji oraz paczek otrzymywanych z zagranicy. W listopadzie 1955 r. UB z bezradnością donosił: "Nie została rozszyfrowana wroga działalność bp. Adamskiego po jego odizolowaniu od rządzenia kurią w Stalinogrodzie, jak również nie posiadamy bezpośredniego agenturalnego dotarcia do w/w figuranta".
Powroty
Na fali odwilży politycznej coraz częściej pojawiały się głosy o rychłym powrocie wysiedlonego ordynariusza i jego sufraganów. Gdy ks. bp Stanisław Adamski otrzymał zawiadomienie z Prokuratury Generalnej, że "skazanie przez Komisję Specjalną uważa się za niebyłe", razem z ks. bp. Bieńkiem wrócili 27 września 1956 r. do Katowic. W tym dniu ks. bp Adamski w gronie zebranych księży wygłosił przemówienie powitalne, podkreślając, że obejmuje rządy w diecezji, gdyż jego wysiedlenie władze państwowe potraktowały jako niebyłe. Następnego dnia ks. bp Adamski zamierzał przejąć kurię oraz zorganizować w związku z tym specjalną uroczystość. Powrót ten okazał się przedwczesny. W nocy do kurii wtargnęli funkcjonariusze UB i milicji wraz z prokuratorem. Jeszcze w nocy biskupi zostali wywiezieni z diecezji i osadzeni pod Warszawą w "areszcie domowym", a następnie odwiezieni do poprzednich miejsc zamieszkania.
Ostateczny już powrót biskupów nastąpił niemal dokładnie po trzech latach od wysiedlenia - 5 listopada 1956 roku. Owacyjnie witali ich wierni, a do rangi symbolu urosła scena wniesienia do kościoła ks. bp. Adamskiego na fotelu przez górników.
Teczka na 88-latka
Po powrocie biskupa poznańska bezpieka przekazała zgromadzone materiały do Katowic. Ordynariusz był już jednak schorowany i niemal całkowicie wycofał się z zarządzania diecezją. Bezpieka nie miała więc dużo pracy w związku z coraz mniej groźnym biskupem. Prowadzono nadal rutynowe czynności gromadzenia informacji o jego życiu, a w 1963 r. w ramach wprowadzania jednolitej dokumentacji dotyczącej biskupów, zebrano szerszy materiał na jego temat. Choć w momencie zakładania teczki ks. bp Adamski miał już 88 lat i od kilkunastu lat był poważnie chory, to zauważono, że chociaż "obecnie działalności żadnej nie prowadzi", to "jego podpis jest wykorzystywany do firmowania tych dokumentów i listów pasterskich, które mogą pociągnąć za sobą konsekwencje i represje". W zgromadzonym materiale, których zasadniczą część stanowił 20-stronicowy kwestionariusz personalny, znalazły się m.in. informacje, że ks. bp Adamski "do współpracy nie był pozyskiwany". O skali zainteresowania biskupem świadczą inne dokumenty SB gromadzone w ostatnich latach jego życia - np. notatka o przebiegu uroczystości kościelnych z okazji 90. urodzin ks. bp. Adamskiego (21 kwietnia 1965 r.), powitanie ks. bp. Adamskiego w Piekarach (22 maja 1966 r. "o godz. 15.05"), stenogram "przemówienia" biskupa wygłoszonego w Piekarach Śląskich (22 maja 1966 r. "o godz. 15.52") czy odpis testamentu zmarłego ks. bp. Stanisława Adamskiego.
Ksiądz biskup Stanisław Adamski zmarł 12 listopada 1967 r. po 37 latach rządów w diecezji katowickiej. Ten nieprzeciętny kapłan, wybitny działacz społeczny i polityczny okresu międzywojennego, mógł odegrać po wojnie znacznie większą rolę w Kościele. Przeszkodziła mu w tym nie tylko choroba, ale także komuniści, którzy odsunęli go na kilka lat od zarządzania diecezją.
dr Adam Dziurok
IPN Katowice, UKSW Warszawa
"Nasz Dziennik" 2009-10-24
Autor: wa