Ks. bp. W. Mering w "Naszym Dzienniku": Ksiądz musi być otwarty na wszystkich, ale nie wolno mu nigdy zdradzić jednego, Chrystusa!
Treść
Ksiądz musi być otwarty na wszystkich, ale nie wolno mu nigdy zdradzić jednego, Chrystusa! Prymas Tysiąclecia nigdy nie dostosowywał swej tożsamości do okoliczności, określonych rozmówców czy sytuacji, w jakiej się znalazł. Zawsze był kapłanem, i to jest ważny wzór także dla dzisiejszych duchownych. Wierni chcą widzieć w swym księdzu przede wszystkim kapłana – człowieka, który żyje tym, co głosi, kocha Chrystusa, kocha Kościół i służy dziełu ewangelizacji- powiedział w rozmowie z red. Sławomirem Jagodzińskim z „Naszego Dziennika” ks. bp. Wiesław Mering, włocławski biskup senior.
Początek drogi kapłańskiej ks. kard. Stefana Wyszyńskiego związany jest z Włocławkiem. Co ciekawe, już będąc klerykiem w tamtejszym seminarium, w 1921 r. napisał znamienne słowa: „Równocześnie z szerzeniem się zła w naszym kraju wzrasta dziwna niechęć, a nawet nienawiść do duchowieństwa katolickiego. […] Wszędzie suknia duchowna narażona jest na drwiny, wyśmiewanie, jeśli nie jawne, to ukryte przynajmniej”. Czego wobec dzisiejszego agresywnego antykatolicyzmu uczy postawa Prymasa Tysiąclecia?
– Upłynął czas, ale zjawisko antyklerykalizmu pojawia się i obecnie, choćby na proaborcyjnych manifestacjach, a także na ustach lewicowych polityków.
Ksiądz Prymas wiedział, że zawsze były środowiska pełne złej woli w stosunku do habitu czy sutanny. I pamiętał przestrogę Chrystusa: „Jeżeli Mnie prześladowali i was prześladować będą”. Wybór Chrystusa nie oznacza wygody, dostatku, przywilejów. Zawsze będą ci, którzy spróbują „opiłować” uczniów Pana. Ale nawet w środku stalinowskiej nocy Prymas nie dopuścił w swoim sercu nienawiści, wrogości wobec nieprzyjaciół. I wdzięcznie pamiętał różne odruchy życzliwości czy pomocy z „tamtej strony.” Tak, wiem, że to nie jest łatwa lekcja.
Cudowny wzór zostawiła niedawno kobieta z różańcem w dłoni, która pod warszawskim sądem uklękła przed szydzącą z jej wiary dziewczyną. Nie wiem, czy na trwałe, ale w tamtym momencie to ta starsza pani okazała się wielkim zwycięzcą.
Kardynał Wyszyński zawsze był wierny swemu kapłaństwu. Nie tylko jako pasterz, ale zawsze: w czasie trudnych rozmów z komunistycznymi władzami, w kontaktach ze światem nauki, kultury i każdym człowiekiem. Czy to nie uczy nas, że tożsamość kapłańska nigdy nie powinna być z jakichś powodów „zawieszana”?
– Świadkiem Chrystusa jest się zawsze. Akurat tutaj nie ma żadnych wątpliwości: kapłan – alter Christus – ze swojego kapłaństwa zrezygnować nie może. A co, jeśli niestety czasem to czyni? Wtedy powtarza za wrogiem Boga, Szatanem: „Nie będę służył!”. I żadne próby „zrozumienia”, „wybaczenia”, „oklaski wierzących w świątyni” nie zmienią nuty brzmiącej w słowach „non serviam”! Ksiądz musi być otwarty na wszystkich, ale nie wolno mu nigdy zdradzić jednego, Chrystusa!
Prymas Tysiąclecia nigdy nie dostosowywał swej tożsamości do okoliczności, określonych rozmówców czy sytuacji, w jakiej się znalazł. Zawsze był kapłanem, i to jest ważny wzór także dla dzisiejszych duchownych. Wierni chcą widzieć w swym księdzu przede wszystkim kapłana – człowieka, który żyje tym, co głosi, kocha Chrystusa, kocha Kościół i służy dziełu ewangelizacji.
Ksiądz Prymas mówił do księży: „Jesteśmy jedną rodziną kapłańską. Nikogo z tej jedności nie wyłączamy. Jedni za drugich jesteśmy odpowiedzialni”. Co jest istotą takiej odpowiedzialności?
– Szatan jest ojcem podziałów – Chrystus – źródłem jedności. Kiedyś Stalin wyrażał przekonanie, że aby pokonać Kościół, trzeba pogłębić w nim podziały. Uczniowie tego „językoznawcy z Moskwy” są dziś bardziej wpływowi niż kiedyś i „pracują” nad Kościołem. Jednak obniżenie autorytetu duchowieństwa to nie tylko owoc działania ateistów; znacznie dotkliwsze są wewnętrzne podziały w Kościele. To stwierdzenie jest bolesne i wstydliwe, ale niestety wyraża prawdę.
Myślę, że w czasach błogosławionego Prymasa sytuacja była inna. Błogosławiony jako głowa Kościoła w Polsce miał olbrzymi autorytet, umiał zadbać o dyscyplinę i jego głos był słuchany z taką uwagą i zaufaniem, jakich dzisiaj nie ma już w Kościele.
Jedność jest ideałem, który dzisiaj nie porywa. Są przecież ludzie w sutannach, dla których ważniejsze są mikrofon, kamera, sieć, popularność, nawet (albo zwłaszcza!) kosztem jedności. Powrócić do niej nie da się zarządzeniami administracyjnymi, tylko na drodze miłości i wiary do Kościoła – na drodze zmiany serca i sumienia.
Taka postawa wyklucza np. atakowanie w liberalno-lewicowych mediach jednych księży przez drugich. Dziś grzech jednostki wykorzystuje się do ataku na Bogu ducha winnych tysiące księży.
– Powtórzę: ojcem podziałów zawsze jest Szatan. Dlatego tutaj ogromna rola rodziców, katechetów, duszpasterzy, katolickich mediów, nie dajmy się dzielić. Szukajmy zawsze prawdy.
Zwróćmy uwagę na to, co w całym swoim życiu i nauczaniu podkreślał ks. kard. Wyszyński: „Jedni za drugich jesteśmy odpowiedzialni”. Nie musimy wymyślać wiele: czytajmy i uczmy się od księdza Prymasa. On z mocą apelował do kapłanów: „całą swą kapłańską wielkość oddać macie na pokorną służbę dzieciom Bożym…”, „przez miłość zdobędziecie ludzi dla Boga. Przez miłość zespolicie ich między sobą”.
Dzisiejsze społeczeństwa cechuje zanik poczucia grzechu. To prowadzi do obserwowanego na Zachodzie kryzysu sakramentu pojednania. Tymczasem kard. Wyszyński mówił do kapłanów, że podstawowym ich zadaniem jest służyć w sakramencie pokuty. Beatyfikacja Prymasa Tysiąclecia jest też wołaniem o odkrycie na nowo regularnej spowiedzi?
– Prymas Wyszyński apelował do kapłanów: „Okażcie głębokie współczucie tym poranionym przez grzech owcom pastwiska Bożego!”. Istotnie, wydawać by się mogło, że grzechu już nie ma, i czasem słyszy się to nawet w konfesjonale. Argument: to jest już przyjęte, dzisiaj wszyscy tak robią, lepiej się rozejść niż kłócić… A grzech…? Kto jeszcze myśli o grzechu?
Jednak rzeczywistość grzechu to nie fikcja. Grzech to rana umysłu i serca, na którą ratunkiem jest sakrament pokuty. Niestety uważam, że to ten sakrament staje się coraz bardziej zaniedbany w Kościele, również w Polsce. Dawno nie słyszałem, aby ktoś wszechstronnie i głęboko podjął temat pokuty, nawrócenia, spowiedzi.
Współczucie, o którym mówił kardynał Wyszyński, to podjęcie pracy nad zmianą serca i przypomnienie, że Bóg czeka z lekarstwem, czyli miłosierdziem – by człowiek powrócił do Niego!
Podkreślę też w tym kontekście wątek nabożeństwa pierwszych piątków czy pierwszych sobót miesiąca. One są właśnie związane z regularną spowiedzią i Komunią św. Nie da się przecenić wysiłków Radia Maryja i „Naszego Dziennika”, które próbują ożywić tę mocno zaniedbaną w niektórych rejonach praktykę.
Będąc jak ojciec dla kapłanów, ks. kard. Wyszyński nie pozostawiał im złudzeń. Mówił do nich: „Weszliśmy w otwarty bój z szatanem, który swe bezbożne moce ukazuje niemal na każdym odcinku życia codziennego”.
– Ważny rys ojcowskiej miłości, którą realizował Prymas Tysiąclecia, to fakt, że reprezentuje ona świat prawa, ładu, dyscypliny. Ojciec (także Bóg) spodziewa się, że dziecko spełni jego oczekiwania, wypełni obowiązki. Tak, posłuszeństwo to główna zaleta, a nieposłuszeństwo to główny grzech – zasługujący na karę. Wiem, że współcześnie temat posłuszeństwa jest jakby „nie z tego świata”. Dziś nikt słyszeć nie chce o posłuszeństwie komukolwiek poza samym sobą. I to jest jeden ze znaków kryzysu rodziny, szkoły, ojcostwa, współczesnej kultury, a także kryzysu Kościoła.
Księdza Prymasa nazwano Ojcem Narodu dlatego, że właśnie w posłuszeństwie Bogu zrealizował swoje ojcostwo. Opowiedzieć się w życiu można tylko po stronie Boga albo przeciwnika (Szatana). Innej drogi nie ma.
Ksiądz kard. Wyszyński przestrzegał, że istnieje w świecie wspólnota grzeszników powiązanych przez grzech grubymi więzami, narastającymi od czasów grzechu pierworodnego. Nazywał ją filii satanae – rodziną szatana, która żyje z procentów od grzechu i nienawiści do synów Bożych. W czym taka filii satanae objawia się w Polsce?
– Droga, Prawda i Życie to Bóg, bezdroża, kłamstwo i śmierć (cywilizacja śmierci!) to zły – szatan. Dlatego łatwo rozeznać „rodzinę szatana”: bluźnierstwo, wulgarność, cynizm, kłamstwo, aborcja, eutanazja – to właśnie charakteryzujące ją cechy. I znów dodam: jak można chcieć należeć do Bożej rodziny, jeżeli są matki (spotykałem je!), które zachęcają do rozwodu, do aborcji, do lekceważenia wierności, przeczenia małżeństwu czy kapłaństwu!?
Do jakiej rodziny chcecie należeć? – pyta dzisiaj nas, Polaków, Prymas Tysiąclecia, ojciec naszej polskiej wolności.
Ksiądz Prymas bardzo często mówił o zadaniach kapłana wobec Ojczyzny i Narodu. Patriotyzmu uczył zarówno wiernych, jak i księży. „Nie wszystko jedno, jaka Polska będzie dziś i jutro”. A w dniu aresztowania, 25 września 1953 r., powiedział: „Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce, i wszystko, co czynię dla Kościoła, czynię dla niej”. Jakie miejsce w posłudze kapłańskiej powinna zajmować miłość do Ojczyzny?
– To jeden z najpiękniejszych fragmentów nauczania księdza Prymasa! Wykształcony klasycznie, znający historię, literaturę, sztukę, doskonale wiedział, że polskość to najwyższa wartość po Bogu! Jak daleko trzeba posunąć degradację sumienia, by uważać ją za „nienormalność”, a równocześnie myśleć o funkcjach i urzędach w kraju?!
Miłość do Ojczyzny oznacza także szacunek dla ludzi, którzy są bliższymi czy dalszymi sąsiadami. Zdanie się jednak na rosyjskie czy niemieckie pieniądze nie oznacza szacunku dla Niemiec czy Rosji, przeciwnie, to jest wybór służalstwa, które kieruje się zasadą: „tam ojczyzna, gdzie jest dobrze”, lepiej, korzystniej.
Dzisiaj bardzo trzeba pilnować, by klejnot, jakim jest wolna Ojczyzna, nie zmarnował się w czymś tak bezbarwnym, jak urzędnicza Unia Europejska. Właśnie praca nad znajomością historii, tradycji, kultury polskiej i dumą z nich to zadanie szkół, rodziny i Kościoła.
Bogu dzięki za aktualnego ministra edukacji, profesora Przemysława Czarnka, który zna i propaguje nauczanie wielkiego Prymasa! Do tej pracy powinny przygotowywać nieustannie reformowane seminaria. Wiele w ich pracy jest rzeczy bardzo dobrych, ale też ciągle sporo braków.
Co Prymas Wyszyński powiedziałby dziś młodemu człowiekowi, który stoi przed wyborem powołania kapłańskiego, ale się waha?
– Co powiedziałby ksiądz Prymas kandydatom do kapłaństwa, co powiedziałby seminarzystom? Na pewno, że są mu bliscy i cieszy się nimi, ale wymagania stawiałby jasne i zdecydowane. Serdeczność przełożonego musi iść w parze z wysiłkiem wzrostu podejmowanego przez seminarzystę, kandydata na kapłana.
Seminarium to czas, miejsce, ale przede wszystkim ludzie! Najlepsi, najgorliwsi wychowawcy – to ich zapamiętają seminarzyści. Reformom zza biurka wróżę umiarkowany sukces. Próbując odpowiedzieć na pytanie – kojarzę słowa wielkiej Polki i znakomitej pisarki Zofii Kossak. Wiemy, że bardzo ją cenił ksiądz kardynał Wyszyński. Pisała w ponurych latach okupacji: „Stoimy w progu nowej epoki. Bezmyślna hołota czasom, które ona przyniesie, nie sprosta. Z orląt, nie z kawek, wyrastają orły i z orlego, nie wroniego gniazda”.
„Nasz Dziennik” słusznie przypominał te słowa. Wskazówki, która lepiej oddawałaby pragnienia Prymasa w odniesieniu do młodzieży, chyba nie ma. Dumni bądźcie, młodzi chrześcijanie, ze swojego gniazda i nie zaspokajajcie się byle czym, bo nie jesteście byle jacy!
Dziękuję za rozmowę.
Żródło: radiomaryja.pl,
Autor: mj