"Krzyż wyprowadzić", czyli między młotem a sierpem
Treść
Raczej trudno się spodziewać, aby irracjonalne orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z listopada 2009 roku przeciw krzyżowi we włoskiej szkole zostało odwołane przez jego izbę wyższą. Jeżeli uchyliłaby je, oznaczałoby to przyznanie katolikom prawa do wolności wyznania, a na to czołowi przedstawiciele unijnej "dyktatury relatywizmu" nie mogą sobie pozwolić. Dlaczego?
Po pierwsze - dlatego że to właśnie katolicyzm broni prawdziwej wolności człowieka w Europie, w której słowo "wolność" zostało niemal całkowicie "wyprane" ze swego znaczenia i rozumiane jest jako prawo do całkowitego braku odpowiedzialności za swe czyny. Po drugie - katolicyzm jest religią ludzi wolnych, a ci wydają się raczej niepożądani w Europie, w której panować mają międzynarodowe korporacje i podporządkowane im rządy, które konformistycznie obracają się to w lewo, to w prawo, w zależności od tego, skąd płyną pieniądze. Po trzecie - Kościół katolicki jest w Unii Europejskiej jedyną instytucją niezależną od decyzji unijnych decydentów, którzy z jednej strony głoszą demokratyczną wolność wyboru, z drugiej zaś sami chcą decydować o normach moralnych i wyznaczać wzorce zachowań, uzależniając je od upodobań panującej "elity"...
Prawo do wolności religijnej jest podstawowym prawem człowieka - przypominał nieustannie Jan Paweł II. Wielokrotnie też zwracał uwagę, że międzynarodowe instrumenty prawne zobowiązane są do ochrony wszystkich wierzących przed dyskryminacją, aby mogli swobodnie wyznawać swoją wiarę, zgodnie z własnym sumieniem, tradycją i w poszanowaniu jej symboli. Jeżeli Europejski Trybunał Praw Człowieka odmawia tego prawa katolikom, należy uznać, że jako instytucja w istocie stanowi zagrożenie dla praw człowieka, a jego orzecznictwo w tej sprawie nie ma nic wspólnego z ideą twórców Unii Europejskiej. Raczej z marzeniami Marksa i Lenina...
Sebastian Karczewski
Nasz Dziennik 2011-03-18
Autor: jc