Kryzys rozumienia pokuty
Treść
„A za pokutę odmów sobie…” — kto z nas nie słyszał tej formuły przy końcu spowiedzi? Zwykle chodzi o odmówienie jakiejś krótkiej modlitwy, może dziesiątka różańca, czasem spowiednik zaleca lekturę fragmentu Biblii. Wstydliwa praktyka pokazuje, że często rzeczywiście robimy to, co nam polecono, „za pokutę” — bez zaangażowania, może pośpiesznie, w poczuciu konieczności „odbębnienia” formalnego wymogu, przeczuwając, że zapewne chodzi tu o jakieś odcierpienie tego, co się przeciw Bogu przeskrobało. A trzeba tego wszystkiego dopełnić, bo przecież przy następnej spowiedzi musimy oświadczyć: „pokutę odprawiłem”, „pokutę odprawiłam”…
Pokuta chyba przeżywa kryzys. A właściwiej byłoby rzec: to my przeżywamy kryzys rozumienia pokuty. Sam język wiele mówi o tym: używamy czasownika „pokutować”, by opisać trwanie czegoś nieprzyjemnego, opresyjnego, błędnego.
Aż chce się napisać, że to w nas samych pokutuje błędne pojęcie pokuty. Definiując słowa, pytamy o ich pochodzenie, o ich historię. Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec chce przybliżyć swoim czytelnikom jeden z pierwszych rozdziałów historii słowa „pokuta”. A napisał go autor Rozmów z Ojcami, Jan Kasjan.
Tom 63. serii „Z tradycji mniszej” zawiera dwie rozmowy ze zbioru Collationes Patrum — XX (Z abba Pinufiuszem, O końcu pokuty i o oznakach dokonanego zadośćuczynienia) i XXIII (Z abba Teonasem, O bezgrzeszności). Najkrócej mówiąc, starają się one uchwycić pewne skrajności, między którymi toczy się życie moralne: skłonność do nadawania nadmiernego obwiniania siebie oraz pokusę widzenia siebie jako bezgrzesznego. Wokół tych punktów osnuta jest dyskusja między Kasjanem i Germanusem a mnichami z egipskiej pustyni.
Columba Stewart, autor świetnej monografii poświęconej Kasjanowi, zwraca uwagę, że w pismach tego autora compunctio (skrucha, pokuta) jest nierozerwalnie związana z najwyższymi stopniami modlitwy (excessus mentis, modlitwa płomienna itd.). Gdy dostrzegamy własne grzechy i doświadczamy Bożego przebaczenia, odczuwamy żal: ten „Boży smutek” (zob. 2 Kor 7,9–10) jako dar łaski jest wysoko ceniony przez wszystkich pisarzy monastycznych. Dotkliwa świadomość dystansu, jakim oddzieliliśmy się od Boga, jest pierwszym krokiem do zjednoczenia z Nim; uznanie własnej słabości, skruszenie serca, prawdziwa pokuta — to fundament odbudowania relacji z Bogiem. Nie chodzi w tym o korzenie się przed jakimś tyranem, który syci się naszym upodleniem. Prawdziwa pokuta to nawrócenie serca: coś, co dzieje się we wnętrzu człowieka, a nie służy wypełnieniu zewnętrznych wymogów. Moment tego nawrócenia jest szerszym otwarciem się na działanie łaski: człowieka o sercu pokornym Bóg chętnie wprowadza na szczyty kontemplacji.
Książeczka z dwoma rozmowami Kasjana może posłużyć przygotowaniu do spowiedzi świętej lub podjęciu próby nowego zrozumienia tego sakramentu. Mimo iż Rozmowy pisano w czasach, gdy sakrament pokuty nie funkcjonował w takiej postaci jak dziś, z ich kart możemy zaczerpnąć ducha prawdziwej skruchy, jednocześnie rozprawiając się ze szkodliwymi stereotypami (które, jak widać, ciągną się za nami co najmniej od IV wieku!). Gdy kapłan w konfesjonale zadaje pokutę i każe odmówić tę czy inną modlitwę, kieruje się logiką zjednoczenia z Bogiem, nie spłaty długu: pokuta nie ma polegać na odczuciu miary cierpień za dany grzech, bo Bóg nie jest handlarzem, któremu trzeba oddać należność w postaci udręczenia. Miarą prawdziwej pokuty jest miara naszego oddalenia od Boga. Modlitwa nas do Niego zbliża i ma wzbudzić pragnienie jedności z Nim. Jeżeli więc ktoś wciąż przeczuwa w sakramencie pojednania zawieranie przykrego kontraktu z Bogiem, niech spróbuje zastanowić się nad tym, jakie są korzenie chrześcijańskiej pokuty i dlaczego warto wyznawać sobie nawzajem grzechy. W tę podróż w starożytność dobrze jest wybrać się z Janem Kasjanem.
Skorzystaj z biblioteczki św. Jana Kasjana:
Grzegorz Hawryłeczko OSB
Źródło: ps-po.pl, 1 czerwca 2017
Autor: mj
Tagi: Kryzys rozumienia pokuty