Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Krytyka na wyrost

Treść

Po wystąpieniu premiera Kazimierza Marcinkiewicza, proszącego Sejm o udzielenie wotum zaufania jego rządowi, z ław opozycji posypały się gromy. Zarzucono mu, że exposé było miałkie i bez konkretów. Czy krytyka jest uzasadniona? Dotychczas żadne exposé wygłoszone w Sejmie nie zawierało szczegółowych rozwiązań. Wystąpienie Marcinkiewicza różniło się jednak tym, że nowy premier nie ganił wprost swoich poprzedników i - co najważniejsze - zadeklarował, czego rząd na pewno nie sprywatyzuje.
Premier AWS - UW Jerzy Buzek tak samo odwoływał się do silnej i zdrowej rodziny. Obiecywał wielką reformę państwa i naprawę jego struktur. Zwracając uwagę, że ludzie nie czują się bezpiecznie, deklarował poprawę pracy policji (zwiększenie liczby patroli na ulicach), organów ścigania i sądów. Tak samo dostrzegał zaniedbania budownictwa i obiecywał budowę mieszkań. W jego exposé nie mogło zabraknąć również obietnic dotyczących bezpłatnych studiów. Oczywiście jego rząd miał także zająć się budową autostrad, naprawą PKP, a także modernizacją armii.
Przestrogą dla Kazimierza Marcinkiewicza, który odważne sięga po ekspertów wywodzących się z Unii Wolności, niech będzie pierwsze zdanie z exposé Leszka Millera: "Wygłaszam swoje exposé w sytuacji, kiedy w fotelach sejmowych nie ma mojego poprzednika ani liderów partii tworzących poprzednią koalicję". Miller oczywiście wykorzystał swoje wystąpienie do zaatakowania poprzedniego rządu. Obietnice były identyczne jak u Buzka. Dlatego usłyszeliśmy wówczas, że eseldowski rząd obniży poziom bezrobocia, zajmie się rolnictwem, obroną narodową, polityką zdrowotną, bezpieczeństwem obywateli, wymiarem sprawiedliwości, infrastrukturą i edukacją.
Ostatni przed Marcinkiewiczem premier Marek Belka również jak jego poprzednicy miał zajmować się zwalczaniem biedy i bezrobocia. Zapowiadał maksymalne wykorzystanie unijnych dopłat do rolnictwa, funduszy przeznaczonych na rozwój regionów najbiedniejszych oraz innych środków unijnych. Deklarował, że uzdrowi chorą sytuację w ochronie zdrowia. Miał ułatwić inwestowanie i prowadzenie działalności gospodarczej. Tak samo jak Marcinkiewicz obiecywał przygotowanie strategii bezpieczeństwa energetycznego kraju. Tak samo deklarował, że preferowaną formą prywatyzacji będzie oferta publiczna poprzez warszawską Giełdę Papierów Wartościowych.
Widać więc jak na dłoni, że każdy z premierów prezentował podobny zestaw celów. Do pozytywnych deklaracji premiera Marcinkiewicza z uwagi na katastrofę demograficzną, przed jaką stoi Polska, należy niewątpliwie zaliczyć "becikowe" i wydłużenie urlopu macierzyńskiego. To samo dotyczy zaostrzenia kar za najcięższe przestępstwa, końca przedterminowych zwolnień recydywistów czy członków organizacji mafijnych. Ważną obietnicą, z której premier musi się wywiązać, jest zlikwidowanie Urzędu Regulacji Telekomunikacji, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i połączenie ich w jedną instytucję. Kazimierz Marcinkiewicz prezentuje się jako wyważony polityk, który wie, czego chce, i wie, jak to osiągnąć. Jednak musi pamiętać, że Polacy już raz wystawili bardzo surową ocenę rządom prawicy.
Robert Popielewicz

"Nasz Dziennik" 12-13 listopada 2005

Autor: mj