Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kronika wymierania

Treść


Jak to możliwe, że ziemia ukraińska, która mogłaby wyżywić ponad 250 mln osób, nie jest w stanie zaspokoić potrzeb niecałych 46 mln Ukraińców? W kraju zajmującym 1 proc. globu ziemskiego, posiadającym większość gruntów czarnoziemnych oraz 5,2 proc. światowych złóż naturalnych według nieoficjalnych statystyk z powodu biedy cierpi 82 proc. mieszkańców. Trwa również kryzys demograficzny.

Głównym czynnikiem wpływającym na kryzys demograficzny w kraju jest - zdaniem naukowców - niska stopa życiowa. Według nieoficjalnych danych aż 82 proc. mieszkańców Ukrainy żyje w biedzie. Wbrew oczekiwaniom poprawy, jakie wiązano z "pomarańczową rewolucją", i obietnicom prezydenta Wiktora Juszczenki w kraju nie doszło do żadnych widocznych zmian. Państwem nadal rządzą oligarchowie, jak Rinat Achmetow z Doniecka, którego majątek przekracza 18 mld dolarów. Natomiast przeciętny Ukrainiec jest aż 40 razy uboższy od uważanego za żyjącego w ubóstwie Amerykanina. Według danych Państwowego Komitetu Statystycznego Ukrainy przeciętna pensja w pierwszej połowie 2008 roku na Ukrainie wynosiła 1 735 hrywien. Najwyższa w Kijowie - 3 tys. 45 hrywien, najniższa w obwodzie tarnopolskim - 1 tys. 228 hrywien. Najwyższe pensje są w sektorze finansów i bankowości - 3 tys. 788 hrywien, lotnictwie cywilnym - 3 tys. 656 hrywien. Najniższe pensje są w rybołówstwie - 889 hrywien i rolnictwie - 989 hrywien. Warto odnotować, że chleb kosztuje na Ukrainie 2,5 hrywny, mleko - 4,5, benzyna - 6 hrywien.
- Ukraina jest państwem skrajności: od bardzo bogatych ludzi, do bardzo biednych - zauważył w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Andrzej Maciejewski, ekspert w dziedzinie polityki z Instytutu Sobieskiego. - Nie ma tam klasy średniej - podkreślił, konsekwencji tego stanu rzeczy dopatrując się w postsowieckim rodowodzie. Trudno bowiem, aby w kraju, gdzie nie ma gospodarki rynkowej, mieszczaństwa ani osób mogących budować rynek, nagle zaczęły funkcjonować zasady wolnego rynku. Warto przy tym zwrócić uwagę na wysoką pozycję finansowych elit tego kraju w skali świata.
W najbliższym czasie nie należy się spodziewać poprawy sytuacji. - Nie da się odtworzyć gospodarki rynkowej ani odbudować społeczeństwa obywatelskiego w ciągu jednego roku - ocenił Maciejewski. Stojące przed Ukrainą wyzwania są tym trudniejsze, że jest ona nadal zbyt obciążona skutkami dawnego systemu oraz pewnymi uwarunkowaniami kulturowymi. W sytuacji powszechnej stagnacji na wschodzie i południu kraju społeczeństwo zaczyna tęsknić za rządami ZSRS, natomiast Ukraińcy na zachodzie marzą o rządach banderowskich spadkobierców OUN-UPA. W sumie Ukraina nabiera czerwono-brunatnych barw, co nie wróży niczego dobrego dla przyszłości państwa, a także jego stosunków z sąsiadami. Coraz więcej obywateli rozwiązanie widzi we wprowadzeniu systemu autorytarnego, który - ich zdaniem - jako jedyny byłby w stanie uporządkować państwo. - Rządy silnej ręki to na pewno jakaś część kultury wschodniej. Mówi się o tym zarówno na terenie Ukrainy, jak i Rosji. Ja to nazywam wschodnią demokracją, której nie da się czytać oczami demokracji zachodniej - zaznaczył Maciejewski. Większość prostych Ukraińców wierzy w skuteczność takiego sprawowania władzy. Zdaniem naukowców, ukraińscy politycy od samego początku niepodległości nie zdawali sobie sprawy, w jakim kierunku podąża rządzony przez nich kraj. Wydaje się jednak, że rzeczywistą przyczyną politycznej niemocy i indolencji jest brak odpowiedniego wykształcenia, przygotowania merytorycznego oraz silne powiązania z wciąż istniejącymi strukturami dawnego systemu. Politycy nie mieli ponadto ku temu motywacji, skoro wielokrotnie sami odnosili korzyści materialne z istniejących w państwie patologii.
- Fakty są bardzo brutalne i działają na niekorzyść Ukraińców - ocenił Maciejewski. - Mówi się o walce z korupcją, a tymczasem wszystkie instytucje międzynarodowe oceniają, że państwo ukraińskie zżera korupcja. Z jednej strony pojawiają się obietnice stworzenia gospodarki rynkowej, z drugiej zaś ciągle mamy do czynienia z gospodarką sterowaną, w której działa system postsowiecki - tłumaczył, podkreślając, że Ukraina to kraj wielu sprzeczności. - Deklaracje polityków są przy tym bardzo rozbieżne z faktami - ocenił ekspert.
Jest to ewidentnie skutek długiego funkcjonowania sowieckiego systemu. Do poważnych nadużyć dochodzi bowiem nie tylko w obszarach skarbu państwa. Nawet pomoc humanitarna na Ukrainie jest rozkradana. Nic przy tym nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie można było spodziewać się poprawy sytuacji. Zdaniem Maciejewskiego, wszystkie reformy muszą nastąpić na zasadzie zmiany pokoleniowej, gdyż to, co nazywamy reformami na terenie Ukrainy, ogranicza się jedynie do politycznych deklaracji.
Wprowadzanie jakichkolwiek rzeczywistych przemian wymagałoby dokonania zasadniczego przekształcenia ukraińskiej mentalności, a to będzie trudne i czasochłonne. Model homo sovieticus funkcjonuje w najlepsze, chociaż widać wyraźnie ewolucję w kierunku społeczeństwa obywatelskiego.
- Ludzie ci przez 70 lat żyli w kraju, który w mniejszym czy większym stopniu zaspokajał ich podstawowe potrzeby, wymagając ślepej wiary w ideologię. Teraz nowa rzeczywistość zmusza tych ludzi do myślenia i samodzielnego podejmowania decyzji, co wbrew pozorom stanowi dla nich bardzo trudne doświadczenie - tłumaczył ekspert. Ten postsowiecki człowiek nadal funkcjonuje nie tylko w społeczności Ukrainy, ale też innych państw. Odtworzenie znanego z historii "dumnego Ukraińca" wcale nie jest proste, jako że stanowi kwestię odrodzenia narodowej tożsamości, kultury i dumy. - To, że część społeczeństwa tęskni do sowieckiego systemu, świadczy o tym, iż wątki tej prawdziwej kultury ukraińskiej, języka ukraińskiego zostały skutecznie zabite przez komunistów, czego przykładem jest fakt, że wielu Ukraińców nie zna ukraińskiego - podkreślił Maciejewski, dodając, iż nawet ukraińscy politycy mają poważne problemy z językiem ojczystym i na co dzień posługują się rosyjskim.
Recept na bolączki współczesnej Ukrainy należy szukać w odpowiednim wykształceniu młodego pokolenia i przygotowaniu go do wymogów współczesnych systemów demokratycznych poprzez m.in. fundowanie zagranicznych stypendiów. Warto w tym momencie zaznaczyć, że formy demokracji, z jakimi spotykamy się w byłych republikach sowieckich, znacząco różnią się od tych znanych z modelów zachodnich. - Demokracja to suma wielu pochodnych, w tym historii, religii, kultury, tradycji. Warto wziąć to pod uwagę, gdyż nie zawsze czyste definicje politologiczne mają przełożenie na rzeczywistość - powiedział Andrzej Maciejewski. Na Ukrainie mamy do czynienia z nawykami jeszcze z czasów Związku Sowieckiego. Stworzyły one pewien system zależności, który z powodzeniem funkcjonuje do dziś. Słynne wschodnie powiedzenie: "Bóg dał ręce, aby brać", nadal pozostaje aktualne. Korupcja i malwersacja są po prostu elementem postsowieckiej mentalności. Z tego względu dramatycznie rośnie polaryzacja ukraińskiego społeczeństwa i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie sytuacja ta uległa zmianie.

Konsekwencje mogą być tragiczne
Otwarte pozostaje pytanie, co uczynić, aby powstrzymać narastający kryzys demograficzny? Na ten ostatni składa się bowiem wiele czynników, w tym - oprócz stopy życiowej obywateli - także poziom ich świadomości, wykształcenie, choroby, w tym epidemia AIDS, oraz fatalny poziom opieki medycznej, analogiczny do tego z krajów Trzeciego Świata. Ukraińskie tzw. elity finansowe i polityczne wyjeżdżają, często na koszt państwa, aby leczyć się za granicą, pozostawiając resztę społeczeństwa praktycznie bez pomocy. Tymczasem, pozbawiony niekiedy podstawowych świadczeń, przeciętny obywatel częstokroć jest skazywany na umieranie we własnym, niepodległym kraju.
Naukowcy alarmują, że trwający niemalże od samego początku ukraińskiej niepodległości kryzys demograficzny może doprowadzić do poważnych konsekwencji. Jeśli pierwsza i druga wojna światowa, trzy wielkie głody (1921, 1932-1933, 1947), masowe represje stalinowskie (1930-1950) spowodowały śmierć 16 mln obywateli ukraińskich, to tylko przez 16 lat niepodległości Ukrainy i symulowania reform w kraju wymarło ponad 5 mln ludzi - śmiertelność prawie dwukrotnie większa od liczby urodzin. Warto przy tym zaznaczyć, że na 100 urodzonych dzieci 75 rodzi się chorych. Sytuację demograficzną znacznie pogarszają migracje. Do 5 mln wymarłych Ukraińców można dodać jeszcze 7 mln osób, które wyjechały z kraju w poszukiwaniu pracy i mieszkają poza granicami Ukrainy. Wśród tych imigrantów znalazło się aż 500 tys. kobiet, które zniewolone za granicą, najczęściej trudnią się nierządem, pracując tak w Europie, jak i krajach Bliskiego Wschodu. Można sobie zadać pytanie, czy takie kobiety, o ile w ogóle wrócą do kraju, będą potrafiły założyć normalne rodziny?
Z kraju w celach zarobkowych wyjeżdżają ludzie w wieku młodzieńczym i reprodukcyjnym, pozostają zaś ludzie w wieku emerytalnym. W obwodach czernihowskim, chmielnickim, czerkaskim, połtawskim i sumskim ponad 30 proc. to ludzie w wieku emerytalnym, czyli powyżej 60. roku życia. Wieś ukraińska obecnie wygląda jak po strasznej wojnie, chociaż paradoksalnie gros decydentów ukraińskich pochodzi ze wsi kołchozowej. Plagą są powszechne pijaństwo i demoralizacja. Jeżeli sytuacja nie ulegnie poprawie, w dalszej perspektywie może doprowadzić jeśli nie do upadku państwa, to przynajmniej do zasiedlenia rdzennie ukraińskich ziem przez przybyszów z Azji. Można się spodziewać, iż na tych ostatnich przychylnym okiem spojrzą ukraińscy decydenci, aby utrzymać dochody skarbu państwa na określonym poziomie. Podatników bowiem ubywa z każdym rokiem. Trudno jednakże przewidzieć, jaką reakcję Ukraińców wywoła proces zasiedlania ich własnych terytoriów przez azjatyckich imigrantów.
Również poziom świadomości obywateli jest alarmujący. W odróżnieniu od Polski tematy aborcji na Ukrainie nie są nawet poruszane, większość bowiem kobiet i mężczyzn uważa aborcję nie za zabójstwo bezbronnych dzieci, lecz zwykły zabieg chirurgiczny. Tego typu podejście wydaje się kolejnym obciążeniem po propagującym zabijanie dzieci poczętych komunizmie. W momencie kiedy państwo dopuszcza do zabijania swoich obywateli, trudno oczekiwać poprawy sytuacji, a już tym bardziej przy biernej postawie Cerkwi prawosławnej.
Badający stan ludności w kraju naukowcy ukraińscy dochodzą do wniosku, że jeżeli na Ukrainie władza nadal będzie jedynie symulować przeprowadzanie reform gospodarczych, socjalnych i administracyjnych, to w 2030 roku liczba Ukraińców nie przekroczy 30 mln osób. Obecnie kraj ten posiada ponad 45 mln mieszkańców, przy czym od kilku lat można zaobserwować stałą tendencję zniżkową.
Eugeniusz Tuzow-Lubański
Anna Wiejak

"Nasz Dziennik" 2008-07-02

Autor: ab