Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Królewieckie laboratorium

Treść

Maciej Walaszczyk


Dzięki umowie mieszkańcy terenów przygranicznych z województw warmińsko-mazurskiego oraz pomorskiego, a także wszyscy obywatele rosyjscy z obwodu kaliningradzkiego będą mogli bez wiz wjeżdżać do Rosji i Polski. Polskie władze chcą jak najszybszego wprowadzenia jej w życie. Prawdopodobnie w maju. Problem nie dotyczy jednak tylko Polski i Rosji. Polska otwiera swoją granicę jako członek Unii Europejskiej, całość przedsięwzięcia od wielu miesięcy wspierają Niemcy pod patronatem kanclerz Angeli Merkel. Do tego na uboczu pozostaje Litwa, która również jako członek Unii nie zdecydowała się na taki krok. Wczoraj podczas spotkania szefów dyplomacji Polski, Niemiec i Rosji w formule tzw. trójkąta królewieckiego Radosław Sikorski, Guido Westerwelle i Siergiej Ławrow rozmawiali m.in. o relacjach UE z Rosją i kwestiach związanych z wejściem w życie umowy o małym ruchu granicznym między Polską a enklawą królewiecką. W trakcie wczorajszych rozmów z Sikorskim i Ławrowem szef niemieckiego MSZ zaznaczył, że tzw. trójkąt królewiecki jest "odpowiednią formą do rozmów na temat kwestii międzynarodowych", dodając, że podczas środowego spotkania była mowa też o tym, jak lepiej zintegrować Kaliningrad z jego sąsiedztwem. Jak mówił, ustalono, że współpraca z tym obwodem miałaby dotyczyć pięciu dziedzin, w tym edukacji i wymiany młodzieży; komunikacji i logistyki; energetyki; gospodarki i współpracy regionalnej.
Jaki interes mają Niemcy w otwarciu polskiej i unijnej granicy na rosyjską enklawę?
- Oczywiste jest, że jeśli okręg otwiera się na Polskę i UE, to oznacza to, że symbolicznie i w sensie mentalnym, ale również politycznym Niemcy wracają na swoje dawne tereny, i to przy pomocy Polski. Takie wrażenie można odnieść - przyznaje poseł Krzysztof Szczerski (PiS). Jak podkreśla, w niemieckiej polityce okręg był zawsze istotny jako część byłych terytoriów należących do Niemiec. - Od zawsze były w Niemczech różne pomysły, w jaki sposób wrócić do królewieckiego dziedzictwa Kaliningradu.

Umowa ewenement
Już w czasie posiedzenia sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych zajmującej się ustawą ratyfikacyjną poseł Tadeusz Iwiński z SLD otwarcie przyznał, że bez poparcia stanowiska Polski i Rosji przez Republikę Federalną Niemiec Unia Europejska nie wyraziłaby zgody na tę formułę. - Bo to jest ewenement - przyznał Iwiński, który jako poseł z regionu warmińsko-mazurskiego od lat zabiegał o otwarcie granicy z Rosją. Z ust przedstawiciela MSZ padła nieoczekiwanie jeszcze inna argumentacja, która posłów prawicowej opozycji wprawiła w osłupienie. Wiceminister Jan Borkowski tłumaczył, że mały ruch graniczny ma na celu osiągnięcie podstawowych efektów, mianowicie: "bliższe kontakty osób, rodzin". - Czasem to są także wizyty na cmentarzach i w innych miejscach pamięci - przekonywał. Potem próbował niuansować swoje stanowisko. Jednak również na posiedzeniu plenarnym poseł Robert Tyszkiewicz (PO) przekonywał, że umowa "ułatwi kontakty osób i rodzin". Kto z Polski miałby odwiedzać groby bliskich w Królewcu czy Pilawie? Które rodziny miał na myśli? O jakich miejscach pamięci mówił minister Borkowski? No chyba, że chodzi o sentymentalną turystykę byłych mieszkańców Koeningsberga z Niemiec. Choć na razie ruch bezwizowy ich tam nie dotyczy, nie wiadomo, czy po jakimś czasie Niemcy nie włączą się do tego projektu.
Witold Waszczykowski, były wiceszef BBN, zarzuca rządowym kalkulacjom brak realizmu. - To raczej humorystyczne wyjaśnienia, że ze względów historycznych będą mogli odwiedzać się na grobach. Kto zna historię tego obszaru, to wie, że grobów raczej tam nie mamy - ocenia dyplomata. Zdaniem Krzysztofa Szczerskiego, byłego wiceministra spraw zagranicznych, enklawa stanie się czymś w rodzaju laboratorium wspólnych przedsięwzięć unijno-rosyjskich. Oczywiście za pośrednictwem Niemiec, ale również Polski. Wczoraj potwierdzał to minister Sikorski. W Berlinie oświadczył, że Polska popiera dążenia do liberalizacji ruchu wizowego między UE a Rosją. Jego zdaniem, wdrożenie umowy o małym ruchu granicznym ma być "dobrym precedensem" dla wprowadzenia w przyszłości ruchu bezwizowego między UE a Rosją.

Zezwolenie za 20 euro
Umowa z Rosją została podpisana w grudniu ubiegłego roku przez ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego oraz szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa. Teraz czeka na podpis prezydenta. Jej celem jest bezwizowe i wielokrotne przekraczanie granicy polsko-rosyjskiej przez mieszkańców strefy przygranicznej obu państw na podstawie wydawanego im zezwolenia w placówkach dyplomatycznych. Ma ono kosztować 20 euro i będzie ważne przez trzy lata. Po stronie polskiej strefa ma objąć mieszkańców Gdyni, Gdańska, Sopotu oraz powiaty: pucki, gdański, nowodworski i malborski, a w województwie warmińsko-mazurskim Elbląg i powiaty: elbląski, braniewski, lidzbarski, bartoszycki, a także Olsztyn wraz z powiatami: olsztyńskim, kętrzyńskim, mrągowskim, węgorzewskim, giżyckim, gołdapskim i oleckim. Policja i Straż Graniczna mają pilnować, by po dotarciu do Polski Rosjanie nie wyjeżdżali poza wyznaczone regiony. Jeśli ktoś zostanie przyłapany na łamaniu przepisów, dostanie pięcioletni zakaz wjazdu na teren UE.
Posłowie opozycji zarzucali rządowi, że nie przedstawił żadnych wiarygodnych szacunków dotyczących tego, ilu Rosjan będzie przyjeżdżało do Polski, jakie konkretnie interesy będą robili na terenie dwóch polskich województw i czy nie będzie to grozić rozwojem przemytu, nielegalnej imigracji oraz działalności zorganizowanych grup przestępczych. Rząd szacuje np., że wpływy do budżetu z tytułu opłat wyniosą 10 mln euro rocznie. A zagrożenia ze strony np. przestępczości zorganizowanej, napływu nielegalnych pracowników nie istnieją. Bo przecież obywatele Federacji Rosyjskiej nie będą mogli podejmować legalnej działalności zarobkowej. Zdaniem MSW, nie zwiększą się też koszty pracy np. Straży Granicznej czy policji. Poseł Krzysztof Szczerski (PiS) tłumaczył, że argumentacja przedstawiona przez przedstawicieli MSZ i MSW jest demagogiczna. - W jakim okresie jesteśmy w stanie wydać 500 tys. zezwoleń i skąd ta liczba? Czy połowa okręgu będzie chciała się ubiegać o te zezwolenia? Skąd taka gigantyczna presja po stronie kaliningradzkiej, że 500 tys. osób będzie ubiegało się o te zezwolenia? I ile nam potrzeba czasu, żeby wydać 500 tys. zezwoleń? - pytał Szczerski. Ale to nie wszystko. MSZ uważa, że - szczególnie po stronie polskiej - nastąpi ożywienie, "głównie w branży handlowej i usługowej, w tym w hotelarstwie i w turystyce". Waszczykowski zaleca jednak wstrzemięźliwość, bo rząd nie przedstawił żadnych kalkulacji, które wskazałyby, jakie korzyści uzyskamy i jakie straty poniesiemy z otwarcia granicy.

Nasz Dziennik Czwartek, 22 marca 2012, Nr 69 (4304)

Autor: au