Krok ku dyktaturze
Treść
Partia Jedna Rosja zdobyła w niedzielnych wyborach do Dumy Państwowej 315 miejsc, czyli dysponuje większością konstytucyjną - podała wczoraj Centralna Komisja Wyborcza. Ugrupowanie to osiągnęło tym samym większość konstytucyjną konieczną do zmiany konstytucji bądź wszczęcia procedury odwołania prezydenta. Zagraniczni obserwatorzy wyrazili obawy, że głosowanie nie przebiegało w sposób uczciwy. Podobnego zdania jest opozycja. Rząd Francji poprosił o wyjaśnienia w tej sprawie, natomiast premier Polski uznał całą sytuację za wewnętrzny problem Rosjan.
Po przeliczeniu 98 proc. głosów wynika, że Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej będzie miała 57 miejsc w 450-osobowej Dumie, Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji Władimira Żyrinowskiego - 40, a prokremlowska lewicowo-populistyczna Sprawiedliwa Rosja - 38.
Były doradca prezydenta Rosji ds. ekonomicznych Andriej Iłłarionow ocenił wczoraj, że niedzielne wybory do Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu, to poważna porażka Władimira Putina, ponieważ na obecnego prezydenta głosowało o 7 mln osób mniej niż w wyborach prezydenckich w 2004 roku. Frekwencja wyniosła 63 proc., podczas gdy w trakcie ostatnich wyborów prezydenckich była wyższa o 1,5 procent.
Prezydent USA George W. Bush oświadczył, że nie zamierza gratulować Putinowi. Swój niepokój przebiegiem głosowania zgłosiło również NATO. Paryż wyraził wczoraj życzenie, by Moskwa dostarczyła wszelkich wyjaśnień w sprawie informacji o nieprawidłowościach podczas niedzielnych wyborów parlamentarnych w Rosji - podało francuskie MSZ. Wielka Brytania wyraziła zaniepokojenie, natomiast rząd Niemiec skrytykował rosyjskie wybory jako niedemokratyczne. Tymczasem premier Polski Donald Tusk stwierdził, że niezależnie od zastrzeżeń dotyczących standardów jest to jednak wybór Rosjan i nie widzi powodu, aby go kwestionować. - Wyniki wyborów w Rosji odzwierciedlają oczekiwania narodu rosyjskiego, który chce silnej władzy i poczucia, że jest potężny - skomentował wyniki głosowania prezydent Lech Kaczyński. Najbardziej dosadny był w swojej opinii prezydent Litwy Valdas Adamkus, który stwierdził, że "Rosja zamiast kroku w przód, w stronę demokracji, wykonała krok w tył". - Opinia prezydenta Litwy świadczyć może tylko o cywilnej odwadze spojrzenia na fakty i dokonania ich uczciwej oceny - stwierdza Andrzej Maciejewski, ekspert ds. Rosji z Instytutu Sobieskiego. - Tymczasem w przypadku polskiego premiera mamy do czynienia z takim politycznym marketingiem, który rozmija się bardzo z rzeczywistością - dodaje. - Środowiska opozycyjne, a także obserwatorzy OBWE wskazują wyraźnie, że jest podejrzenie, iż wybory w Rosji nie były do końca demokratyczne. O tyle dziwne jest w tym wszystkim to, że polski premier nie widzi problemu, uważając wynik za wewnętrzną sprawę Rosji - podkreśla ekspert.
Wybory i co dalej?
Obecna sytuacja nie wróży dobrze na przyszłość. Około 50 stronników opozycyjnej koalicji Inna Rosja przyszło wczoraj wieczorem pod siedzibę Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) w Moskwie, by zaprotestować przeciwko podeptaniu przez Kreml norm demokracji. - Rosyjska rzeczywistość jest dziś taka, że nie ma opozycji, że nie ma opozycyjnych mediów, że nie ma wolności słowa, że niestety mamy do czynienia ze zniewolonym społeczeństwem i kompletnym zanikiem społeczeństwa obywatelskiego - zaznacza Maciejewski. - Trzeba powiedzieć wyraźnie - Rosja uczyniła nie krok, ale kilka kroków do tyłu. Idzie w kierunku kultu jednostki i myślę, że mamy do czynienia z narodzinami nowego kultu, tak jak kiedyś był kult Lenina, Stalina, tak dzisiaj myślę, że możemy już mówić o kulcie Putina - konstatuje.
Nasuwa się pytanie, jaki będzie w tej sytuacji los opozycji. - Stanie się ona coraz bardziej zmarginalizowana - ocenia Maciejewski. - Myślę, że stanie się swoistym folklorem czegoś, co miało kiedyś doprowadzić Rosję na skraj bankructwa i Putinowi będzie potrzebna po to, żeby straszyć społeczeństwo i przypominać, że to właśnie przez demokratów, przez wolność, przez swobodę był taki czas, kiedy Rosja straciła pozycję na świecie - dodaje. - Społeczeństwo będzie szło w tym kierunku, w którym będzie szła władza. W Rosji nie decyduje jednostka, ale władza - konstatuje.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2007-12-04
Autor: wa