Krew bez kontroli
Treść
Resort zdrowia obiecuje senatorom uszczelnienie systemu ochrony zdrowia. Ale senacka Komisja Zdrowia bardziej jest zaniepokojona tym, że ministerstwo nie ma kontroli nad tym, co się dzieje z krwią polskich dawców. Przyznał to wiceminister zdrowia Krzysztof Gregorek podczas wczorajszego posiedzenia komisji. - Mamy w projekcie przeprowadzenie ustawy o państwowej służbie krwi. Dziś mamy sytuację taką, że w zasadzie resort zdrowia nie ma kontroli nad tym, co się dzieje z krwią polskich dawców. Chcemy to zmienić - zapewnił Gregorek. Wkrótce mają być przedstawione projekty odpowiednich ustaw i rozporządzeń. Priorytetem jest jednak przygotowanie przepisów reformujących ochronę zdrowia. - Korzystamy z dorobku resortu z czasów, gdy ministrem zdrowia był Zbigniew Religa - powiedział Gregorek. Modyfikowane mają być zasady wprowadzania leków na listę refundacyjną. - Chcemy ograniczyć ilość miejsc refundacyjnych, nie może być tak, aby 20 takich samych preparatów było refundowanych - dodał. Lista takich leków ma być mniejsza o połowę. Wejdą na nią te medykamenty, które będą najtańsze dla budżetu państwa. Z kolei posłowie z Komisji Zdrowia dyskutowali o programie walki z nowotworami. Onkolodzy nie są zadowoleni z dotychczasowych efektów Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych, na który w latach 2006-2015 wydamy aż 3 mld złotych. Najgorsze jest to, że tylko siedmiu na stu pacjentów, do których wysłano zawiadomienia, zgłosiło się na badania profilaktyczne. To dlatego, że ludzie się ich boją. - Trzeba wzmocnić profilaktykę i zwiększyć rolę lekarza rodzinnego oraz pielęgniarek, pacjentów trzeba zachęcać do badań - zaznacza poseł Maciej Orzechowski (PO) z sejmowej Komisji Zdrowia. Z kolei prof. Wenancjusz Domagała zauważa, że sposób informowania społeczeństwa o badaniach poprzez rozsyłane pocztą zaproszenia jest nieskuteczny i chybiony. - Proszę sobie przeliczyć, ile kosztuje wysłanie 6 mln zaproszeń. Takie zaproszenia kobietom powinny być wręczane w przychodniach, bo wtedy jest czas na rozmowę, wytłumaczenie i przekonanie pacjentki, że powinna zrobić badania. Jest wtedy ogromna szansa, że kobieta zostanie i od razu je wykona - zauważa prof. Domagała. - Przecież wielokrotnie mówiliśmy na Komisjach Zdrowia, że ta forma informacji o badaniach przez pocztę nie przynosi rezultatów. Dziś mamy dane, że zgłosiło się na badania tylko 7 proc. osób, które takie zaproszenia otrzymały. To bardzo dziwna rzecz, bo wczoraj byłam na konferencji poświęconej zwalczaniu nowotworów i dowiedziałam się, że ponownie będą wysyłane zaproszenia pocztą. Nasze doświadczenia nic nas widać nie nauczyły, będziemy dalej powielać swoje błędy - podkreśla poseł Mirosława Masłowska (PiS). Poseł Orzechowski stwierdził, iż w rezultacie mamy oto sytuację, że jest dużo pieniędzy na badania profilaktyczne, ale kobiety nie chcą z nich korzystać. Nie zdają sobie sprawy, że w przypadku wczesnego stwierdzenia choroby nowotworowej większe są szanse na jej wyleczenie. Posłowie pozytywnie za to ocenili efekty realizacji ustawy o pomocy publicznej i restrukturyzacji publicznych zakładów opieki zdrowotnej. Dzięki niej szpitale mogły zaciągnąć pożyczki na spłatę swojego zadłużenia. Do tej pory udało się zrestrukturyzować 93 proc. placówek, a ich zadłużenie spadło globalnie z 5,8 mld zł w 2004 roku do ponad 3,6 mld zł na koniec 2007 roku. Izabela Borańska "Nasz Dziennik" 2008-02-06
Autor: wa