Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kreowanie człowieka bez tożsamości

Treść

Zdjęcie: graf. A. Byszuk/ Nasz Dziennik

To my […] kontrolujemy życie, każdy jego wycinek. […] to my kształtujemy ludzką naturę. Człowiek jest nieskończenie podatny na formowanie – wyjaśniał Winstonowi Smithowi buntowniczy protagonista z powieści George’a Orwella pt. „Rok 1984”. Winston jest pracownikiem Ministerstwa Prawdy, departamentu rządu Wielkiego Brata, który ma za zadanie ciągłe pisanie historii na nowo, tak aby wciąż zmieniana i narzucana szerokiej masie wersja „dopasowywała” się do „prawdy” panującego reżimu. Znając już dystoniczną powieść Aldousa Huxleya pt. „Nowy wspaniały świat”, Orwell wiedział, że aby przejąć kontrolę nad masami, trzeba zająć się fałszowaniem ich postrzegania, cenzurując informacje niewygodne i nakłaniając lud do przyjmowania postaw, jakie chce się mu narzucić.

Również dzisiaj w czasach głębokiego kryzysu politycznego, ekonomicznego i duchowego wydaje się, że Zachód jest ofiarą kolejnej „rewolucji kulturowej” narzuconej przez Niewidzialną Władzę: mowa tu o ideologii gender. Celem ataku – w tym przypadku – jest ludzka tożsamość w jej uznanym od zawsze jako naturalnym dymorfizmie, czyli byciu mężczyzną lub kobietą.

Sztuczny model człowieka

Ideologia gender twierdzi, że różnice płciowe między mężczyzną a kobietą dotyczą jedynie morfologii, budowy, ale w istocie rzeczy nie mają żadnego znaczenia. Zgodnie z tym „nowym” punktem widzenia różnica: męski – żeński jest przede wszystkim kulturowa, czyli mężczyźni są mężczyznami tylko dlatego, że zostali wychowani na mężczyzn, kobiety zaś są kobietami tylko dlatego, że na kobiety zostały wychowane.

Podjęliśmy próbę zrozumienia, dlaczego obecnie chce się wypaczyć klasyczny obraz człowieka i narzucić nową wizję płci społecznie skonstruowanej i oderwanej od jakiegokolwiek „naturalnego” dziedzictwa. To z tych zapytań powstała książka pt. „UNI SEX. La creazione dell’uomo senza identità?” opublikowana we Włoszech.

Obecnie jesteśmy świadkami wyraźnej „kulturalizacji” ciała w sposób zamierzony mającej wykraść je temu, co przynależy do jego stanu naturalności, uczestniczymy w procesie mającym zakończyć się stworzeniem sztucznego modelu człowieka wyśnionym przez transhumanizm.

Jeszcze bardziej niepokojący jest fakt, że ojcowie ideologii gender: John Money i Alfred Kinsey, snuli marzenia o takiej demokracji, w której pedofilia i pedoseksualność byłyby zalegalizowane jako niemożliwe do odrzucenia elementy „wyzwolenia seksualnego” rodzaju ludzkiego. W „wysokich sferach” popleczników świata gender pedofilia – co udokumentowaliśmy w naszej książce – nie jest w ogóle uważana za obrzydliwe przestępstwo, ale właśnie za element konieczny, za nieunikniony postęp ludzkiej moralności.

Propagatorzy dewiacji

„Wojujące ramię” ideologii gender reprezentowane jest przez szereg ruchów gejowskich i homoseksualnych, tj. grup niegdyś całkowicie mniejszościowych, które w ostatnich latach –mogąc liczyć na prawdziwy strumień bezzwrotnych pieniędzy ze środków publicznych i prywatnych oraz na wsparcie instytucji i lobby najwyższej rangi – opanowały media i rynki całego świata zachodniego, narzucając opinii publicznej własne „wymogi”, jak np. domaganie się możliwości celebrowania „ślubów” czy adopcji dzieci.

Z całą pewnością nie przypadkiem zatem w ostatnich latach genderowe modele dosłownie skolonizowały telewizję, kino, modę, świat muzyki, zapełniając każdą możliwą „niszę” po to, ażeby wpływać na postrzeganie ogółu, a w szczególności tych najmłodszych. Zresztą celebryci należą do tej kategorii osób, których zachowania są postrzegane jako akceptowalne przez większą część społeczeństwa ze względu na ich „charyzmat”; nawet to, co w przypadku „zwykłych śmiertelników” byłoby piętnowane i klasyfikowane jako dewiacja czy szaleństwo, w przypadku gwiazd staje się dobrze widziane. Są one zatem najodpowiedniejszym „narzędziem” nowej „globalnej rewolucji” niejasnej płci.

Tego rodzaju kwestie zostały przyjęte również przez przedstawicieli partii politycznych zarówno rządzących, jak i opozycyjnych oraz przez fundusze hedgingowe (fundusze inwestycyjne). Doprowadziło to do sytuacji, w której na dalszy plan zepchnięte zostały sprawy pierwszorzędnej wagi, jak np. kryzys ekonomiczny, rosnące bezrobocie, klęska „arabskiej wiosny”, konflikty na Bliskim Wschodzie itd.

Niektórzy badacze wyrazili przypuszczenia, że za owym „filantropijnym” impulsem kryje się przyczyna czysto finansowa: według ekonomicznych oligarchii „gejowskie małżeństwa” mogłyby pozytywnie ożywić będącą w stagnacji zachodnią gospodarkę, przysparzając jej spory obrót handlowy.

W tej perspektywie może być interpretowane upowszechnianie reklam, których głównymi bohaterami są pary gejowskie, a robią to firmy od Ikei po Findus. Jednocześnie we Włoszech wytacza się paradoksalny medialny proces przeciwko Guido Barilli [przyp. tłum.: szefowi spółki o zasięgu międzynarodowym działającej w branży spożywczej: sosy, makarony itp.], który został uznany za winnego tylko dlatego, że ośmielił się stwierdzić, iż jego firma nigdy nie nakręciłaby spotu reklamowego z udziałem homoseksualistów, ponieważ wartości jego przedsiębiorstwa od zawsze opierały się na tradycyjnym modelu „klasycznej rodziny”.

Sponsorzy gender

Hipoteza ekonomistyczna może jednak wyjaśnić tylko niektóre wybory, nie daje natomiast wytłumaczenia dla gruntownego i niespotykanego poparcia publicznego dla ideologii gender, która wykorzystuje media i politykę. W samych tylko Stanach Zjednoczonych (dane z 2008 r.) organizacje homoseksualne mogą się pochwalić swoimi głównymi sponsorami, na których czele stoi miliarder i globalista George Soros – ten sam, który sfinansował „arabskie wiosny” i prozachodnie i antyrosyjskie rewolucje w niektórych wschodnich krajach poprzez Open Society Institute (150 tys. dolarów rocznie), MacArthur Foundation (600 tys. dolarów) oraz The Ford Foundation (1 mln 200 tys. dolarów).

Warto wymienić również fundacje takie jak Goldman Fund z San Francisco (która w 2000 r. przekazała organizacjom gejowskim ponad 2 mln dolarów), Rockefeller Foundation (blisko 60 tys. dolarów rocznie), nie wspominając o innych niezliczonych „strumieniach” dziesiątek tysięcy dolarów regularnie płynących od takich grup jak: Kodak, Hewlett-Packard, American Airlines, Apple, AT&T, BP, Chevron, Citigroup, Credit Suisse First Boston, Daimler Chrysler, Dell, Deutsche Bank, Ernst & Young, Estée Lauder, Intel, IBM, JP Morgan Chase & Co, Johnson & Johnson, Levi Strauss & Co, Merril Lynch, MetLife, Microsoft, Nike, Pepsi, Toyota, Ubs, Xerox i – przede wszystkim – Motorola oraz Playboy Foundation (która od dziesięcioleci finansuje organizacje gejowskie).

Tego rodzaju bezzwrotne wsparcie finansowe nie pozostawia jednak obojętnym wobec prawdziwych przyczyn takiej mobilizacji, która zresztą dokonuje się przy jednoczesnym bezprecedensowym przeeksponowywaniu głównych liderów politycznych (demokratycznych i konserwatywnych) oraz najbardziej reprezentatywnych instytucji świata zachodniego – od Obamy po rodzinę Bushów, od Hollande’a po Camerona.

Język „poprawności politycznej”

By uniknąć sytuacji, w której tego rodzaju roszczenia pozostałyby bez odzewu, różnego rodzaju instytucje przyjmują strategie wszelkiego typu. Zmieniają na przykład podstawę programową kształcenia, wprowadzają sankcje administracyjne i karne, a nawet przenicowują powszechnie używany język, który przynajmniej publicznie ma stać się częścią kanonów „poprawności politycznej” piętnujących jako dyskryminujące i „seksistowskie” nawet te sformułowania, które funkcjonują w kulturze językowej od niepamiętnych czasów (np. „kobieta w stanie błogosławionym” czy „mama i tata”).

Jeden z kluczowych punktów genderowej propagandy tkwi tak naprawdę w umiejętności tworzenia nowych słów mających powodzenie medialne, dokładnie tak jak czynił to Wielki Brat w powieści „1984”. Będąc nośnikiem całkowicie nowej, bezprecedensowej wizji człowieka i natury, ideologia gender została niejako zmuszona, by zająć się kwestią języka celem jego zmiany.

Terminowi „gender” dzień po dniu w sukurs przychodzą nowe neosłowa o zapewnionym powodzeniu, jak np. transgender czy cisgender (czyli ten, którego wrodzone cechy płciowe „są zbieżne” z płcią tożsamościową). W kontekście publicznego zatwierdzenia tego nowego języka tzw. nowomowy nie zabrakło jednakże działań „represyjnych”, zwieńczonych wyeliminowaniem czy przynajmniej ograniczeniem słów określonych jako „niepoprawne”. Przykładowo, w Wielkiej Brytanii na celowniku znalazły się szczególnie powszechnie stosowane wyrażenia, takie jak „mama i tata”, które z punktu widzenia gender mogłyby być uznane za dyskryminujące względem gejów.

W prawodawstwie federalnym Kanady przygotowano zastąpienie terminu „rodzic biologiczny” sformułowaniem „rodzic prawny”. W Massachusetts, jednym z pierwszych stanów Ameryki otwartych na zalegalizowanie związków gejowskich, w akcie zawarcia małżeństwa widnieją już nie: „żona” i „mąż”, ale „strona A” i „strona B”. Terminy „matka” i „ojciec” nie figurują już także w paszportach stanu Waszyngton od ponad dwóch lat, a wszystko po to, „ażeby dostosować się do możliwości dostępnych dzięki nowym technologiom reprodukcyjnym”.

Na gruncie europejskim myślał już o tym Zapatero w Hiszpanii w 2006 r., kiedy zatwierdził prawo zezwalające na zawieranie związków małżeńskich przez osoby tej samej płci i adoptowanie przez nie dzieci. W aktach urodzenia wprowadzono sławetne już sformułowania: „rodzic A” i „rodzic B”, które zastąpiły „ojca” i „matkę”. „Rewolucja semantyczna” nawiedziła następnie Francję Hollande’a, gdzie w pierwszej linijce artykułu 1.181 kodeksu cywilnego określenia „ojciec, matka” zastąpiono sformułowaniem: „jeden z rodziców”.

Gender – koń trojański

Wszystko to dzieje się dlatego, że ideologia gender sprawia obecnie wrażenie konia trojańskiego, którego niektórzy ze sprawujących Niewidzialną Władzę wydają się zdecydowani użyć w „celach” wykraczających dalece poza „homoseksualne żądania”. Zmierzają oni – bez cienia wątpliwości – do manipulowania samą naturą ludzką po to, ażeby stworzyć „nowego człowieka”, człowieka dającego się z łatwością pogodzić z coraz to bardziej zaawansowanym projektem nowego porządku świata.

Globalistyczna ideologia – jeszcze przed budowaniem strategii „materialnego” podboju świata przez angloamerykański Zachód i jego sprzymierzeńców czy poddanych – dąży przede wszystkim do stworzenia „nowego człowieka”: bytu zresetowanego i gotowego do homologacji, stereotypowego i bezpaństwowego, doskonałego „pustaka” zdatnego do użytku przy budowie nowego porządku.

Z tego punktu widzenia globalizacja rozgrywa się szczególnie na płaszczyźnie „obyczajowości”, „mód”, „sposobów myślenia” poprzez kreowanie „globalnego postrzegania”, które wpływałoby na wybory podejmowane przez szerokie masy. Jednym z celów globalnego działania ma być m.in. postępowanie zmierzające do zabicia „starych” tożsamości (czy to społecznych, czy to religijnych, politycznych, czy kulturowych), które mogłyby – w jakiś sposób – stanowić przeszkodę w globalnej homologacji.

Innym celem, w który należy uderzyć, jest oczywiście instytucja rodziny – również ona widziana jako „przeszkoda” w stworzeniu człowieka pozbawionego jakichkolwiek punktów odniesienia, uczuciowo rozchwianego, a więc łatwego do wykorzystania w formie zarówno „doskonałego konsumenta”, jak i anonimowego „elementu społecznego” łatwego do manipulacji.

To właśnie w tej perspektywie zrozumiałe staje się wsparcie udzielane ideologii gender przez niewidzialną władzę na Zachodzie. Ideologia ta, czyniąc niejasnym i niejednoznacznym nawet ten podstawowy wymiar, jakim jest tożsamość płciowa, staje się składnikiem niezbędnym do stworzenia nowego człowieka: człowieka, który ma być pogubiony, niejednoznaczny, dosłownie amorficzny. Bez tożsamości – jak głosi podtytuł naszej publikacji.

Ideologia gender w sposób nieubłagany przybliża naszą przyszłość do tej opisanej przez Aldousa Huxleya w „Nowym wspaniałym świecie”, gdzie pozbawiona wszelkiego dziedzictwa przeszłości istota ludzka żyje pod władzą „globalnego rządu”, gdzie każdy aspekt życia jest poddany homologacji w chwili narodzin, gdzie reprodukcja przebiega w sposób sztuczny i oderwany od sfery seksualnej i gdzie jakiekolwiek osobiste dążenia, jakakolwiek kreatywność i jakakolwiek duchowość są „zatopione” w narkotykach albo przyjemności zarówno tej hetero-, jak i homoseksualnej, zażywanej bez ograniczeń wiekowych czy prawnych. W takim świecie „osoba” jako taka już nie istnieje, wyrugowano z niej wszelką „tożsamość”, a jednostka jest doskonale amorficzna i „zresetowana”, niczym samotny rozbitek na oceanie nonsensu.


Enrica Perucchietti – mieszka i pracuje w Turynie jako dziennikarz i pisarz. Ukończyła z wyróżnieniem filologię i filozofię, zrezygnowała z kariery uniwersyteckiej na rzecz dziennikarstwa prasowego i telewizyjnego.

Gianluca Marletta – mieszka i pracuje w Rzymie jako profesor nauk humanistycznych i badacz w zakresie antropologii. Jest autorem wielu esejów, które zapewniły mu sukces.

Gianluca Marletta, Enrica Perucchietti - tłum. Anna Bałaban
Nasz Dziennik, 23 sierpnia 2014

Autor: mj