Kreml nie ma czystych intencji
Treść
Jest rzeczą oczywistą, że Rosji wcale nie chodzi o Osetyjczyków, którzy zresztą najbardziej ucierpieli na tym konflikcie. Wszyscy politycy w Brukseli, Waszyngtonie czy Moskwie rozumieją, iż o żadnej niepodległości Osetii Południowej i Abchazji nie może być mowy. Rozwój sytuacji pokazał, że w zasadzie Rosja nie dysponuje żadnymi możliwościami wpływania na rozwój sytuacji, jak zwiększenie zaangażowania militarnego i takie doraźne wykorzystywanie konfliktu. Zresztą ten czynnik osetyjski tu nie był istotny. Pierwsze godziny ofensywy gruzińskiej pokazały, że to marionetkowe państewko o nazwie Osetia Południowa w gruncie rzeczy nie istnieje. Wszystkie struktury się rozleciały, Eduard Kokojty uciekł w popłochu, formacje osetyjskie w ogóle nie walczyły. Infrastruktura polityczna i administracyjna Osetii Południowej została zmieciona w ciągu kilku godzin. Dzieła zniszczenia dokończyły rosyjskie wojska, które przez dwa dni bombardowały Cchinwali, zamieniając miasto w ruinę.
Bardzo charakterystyczne dla rosyjskich tzw. operacji pokojowych jest to, że najbardziej cierpią ci, w obronie których nominalnie działa Rosja. Wystarczy przypomnieć odbijanie zakładników w Biesłanie, gdzie wraz z terrorystami zginęła większość przetrzymywanych. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w stolicy Osetii Południowej, gdzie pod rosyjskimi bombami ginęli gruzińscy żołnierze oraz mieszkańcy-cywile. Wojna doprowadziła do katastrofy humanitarnej. Obecnie odbudowa oraz wprowadzenie normalnego życia są w ogóle niemożliwe.
not. AW
"Nasz Dziennik" 2008-08-14
Autor: wa