Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kreml chce Krymu?

Treść

Czołowi rosyjscy politycy coraz śmielej domagają się rewizji granic z Ukrainą. Głosy te szczególnie nasiliły się po tym, gdy w efekcie rosyjsko-ukraińskiego konfliktu o cenę gazu Kijów zagroził, że m.in. podniesie wysokość opłat za dzierżawę bazy w Sewastopolu przez rosyjską flotę czarnomorską. Wypowiedzi rosyjskich polityków wywołały na Ukrainie powszechne zaniepokojenie.
Lider partii "Rodina" ("Ojczyzna") Dmitrij Rogozin wezwał do rewizji układu rosyjsko-ukraińskiego w jego części dotyczącej ustanowienia jurysdykcji Sewastopola. Wypowiadając się na antenie "Echa Moskwy", stwierdził, że Rosja nie powinna płacić Ukrainie za dzierżawę tego miasta-twierdzy. Jego zdaniem, istnieją ku temu wszelkie podstawy prawne. - Z prawnego punktu widzenia Sewastopol pozostaje miastem rosyjskim - tłumaczył Rogozin agencji Interfax. Ocenił on, że Rosja "powinna wycofać się z porozumienia o dzierżawie", ponieważ "Sewastopol z całą infrastrukturą Floty Czarnomorskiej jest własnością Rosji". Według Rogozina, rosyjski status Sewastopola mają potwierdzać dokumenty znajdujące się w głównym archiwum wojskowym Ministerstwa Obrony i archiwum Floty Czarnomorskiej.
Jeszcze 27 grudnia ubiegłego roku, gdy zbliżał się do apogeum konflikt gazowy między Rosją a Ukrainą, minister obrony Rosji Siergiej Iwanow zagroził Ukrainie, że zmiana warunków rosyjsko-ukraińskiego porozumienia w sprawie funkcjonowania Floty Czarnomorskiej może doprowadzić do ponownej rewizji granic ze strony Rosji.
Pretensje Rogozina i groźby Iwanowa potwierdziły jedynie obawy od dawna żywione przez ukraińskich ekspertów. Centrum Badań Wartości Politycznych (CBWP) postawiło pytanie wybranym specjalistom: "Czy może Rosja wysunąć pretensje terytorialne wobec Ukrainy".
Szef projektu "Politiczna Dumka" Władimir Połochało na tak postawione pytanie odpowiedział twierdząco, zaznaczając, że "będzie to brutalne naruszenie prawa międzynarodowego i podstawowego, kluczowego układu pomiędzy Ukrainą a Rosją". Jego zdaniem, groźba Iwanowa jest "nieusprawiedliwionym, agresywnym stanowiskiem rosyjskiego establishmentu wojskowego i siłowego". - Jest to potwierdzenie tego, (...) że rosyjski autorytaryzm przejawia swój brak tolerancji, a nawet agresję na przestrzeni postsowieckiej i tak czy inaczej jest niebezpieczny dla tych krajów byłego ZSRS, które próbują budować demokrację - ocenił Połochało.
Według przewodniczącego CBWP Olesia Donija, "Rosja jest jedynym krajem na świecie, który na poziomie państwowym już wysuwał pretensje terytorialne wobec Ukrainy". - W 1993 r. Duma Państwowa przyjęła otwarcie antyukraińskie postanowienie o rosyjskim statusie Sewastopola. Rosyjska elita polityczna jeszcze nie pożegnała się z nadziejami na inkorporację części dawnego imperium rosyjskiego i Związku Sowieckiego w jedną całość. Właśnie dlatego Moskwa tak długo przeciągała procesy delimitacji i demarkacji granic - ocenił politolog cytowany przez agencję UNIAN.
Zdaniem przewodniczącego Centrum Badań Społecznych "Sofia" Andrieja Jermołajewa, Moskwie może chodzić nie tylko o sam Sewastopol czy o trwałą obecność tam Floty Czarnomorskiej. - To może być sama kwestia Krymu jako takiego, tj. nie jakieś tam drobne aspekty związane z linią granicy albo z szelfem czy jeszcze z czymś, jak to było niedawno np. z [półwyspem - przyp. red.] Tuzla, a właśnie Krymu, jako zasadniczej kwestii, ponieważ tu Rosja może rzeczywiście zagrać w taką historyczno-prawną grę, związaną z legitymizacją". - Sądzę, że ostrzeżenie dotyczy właśnie Krymu - powtórzył swoje obawy Jermołajew, dając do zrozumienia, że Kreml może próbować odzyskać cały półwysep.
Waldemar Moszkowski

"Nasz Dziennik" 2006-01-10

Autor: ab