Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Krakowski układ

Treść

Jan Rokita zapowiada, że nie stanie na czele "układu krakowskiego" Platformy Obywatelskiej i rezygnuje z udziału w wyborach. Tymczasem jego żona została wczoraj doradcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego do spraw kobiet i dostała też propozycję startu w wyborach parlamentarnych z list Prawa i Sprawiedliwości. Premier Jarosław Kaczyński zapowiedział, że jest gotów do rozmów, jeśli Jan Rokita wyrazi chęć kandydowania z list PiS.

Przedwyborcze potyczki między Platformą Obywatelską oraz Prawem i Sprawiedliwością nabierają kolorów. PO dostała wczoraj kolejny prztyczek w postaci nominacji żony czołowego polityka PO Nelly Rokity na doradcę prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Bohaterka wczorajszego dnia musiała być tak zaskoczona biegiem spraw, że podczas wspólnej konferencji z prezydentem Kaczyńskim z trudem wydobywała z siebie polskie słowa.
Tym samym mieliśmy do czynienia z wbiciem kolejnego klina między Jana Rokitę a Platformę Obywatelską. Rokita, niezadowolony z kształtu krakowskiej listy do Sejmu, na której czele ma się znajdować, oświadczył na antenie radia TOK FM, że nie chciałby, aby za dwa lata dyskutowano o "układzie krakowskim" na wzór "układu warszawskiego" pod przewodnictwem Pawła Piskorskiego, ale tym razem z Janem Rokitą na czele, który ten układ wprowadził do parlamentu. - To się na pewno nie zdarzy. To jest sprzeczne z moimi standardami. "Układu krakowskiego" nie będzie i ja jestem tego gwarantem, a w każdym razie nie będzie go ze mną - powiedział Rokita. Protestując przeciw odsunięciu od list wyborczych ludzi z nim związanych, Rokita zapowiadał - mimo że sam dostał pierwsze miejsce na krakowskiej liście PO w wyborach do Sejmu - że jest gotowy wystartować do Senatu jako kandydat niezależny.
Jan Rokita zaczął rano z Donaldem Tuskiem komunikować się przez radio, a skończył wieczorem przez telewizję. - Nie będę kandydował ani do Sejmu, ani do Senatu. Ani z list Platformy, ani z żadnych innych - zadeklarował na antenie TVN24 Rokita. Jak stwierdził o swojej decyzji nie informował wcześniej Donalda Tuska. Rokita wyjaśniał, że chce zrezygnować na jakiś czas z udziału w życiu politycznym, aby jego żona mogła działać. Zadeklarował jednak, że z Platformy nie występuje wyrażając nadzieję, że na krakowskiej liście PO, mimo wszystko, znajdzie się ktoś na kogo będzie mógł zagłosować. Jeszcze przed ogłoszeniem przez Rokitę decyzji, polityka PO do rozmów zapraszał premier Jarosław Kaczyński.
- Gdyby Jan Rokita był zainteresowany współpracą z Prawem i Sprawiedliwością, to grubą kreską oddzielilibyśmy się od przeszłości i byli gotowi rozmawiać o przyszłości - powiedział premier Jarosław Kaczyński. Premier zapowiedział też, że jeżeli Nelly Rokita chciałaby startować do parlamentu w barwach PiS, to znajdzie się dla niej miejsce.
Dobrą minę starali się zachować posłowie PO. - Nie można tych rzeczy wiązać. Nie wolno czynić z wyborów politycznych współmałżonka problemów wewnątrzpartyjnych - tłumaczył Bronisław Komorowski (PO). Odnosząc się do decyzji Jana Rokity, dodał, że ten zachował się "przyzwoicie i honorowo".
To nie jedyna rzecz, z której tłumaczył się wczoraj wicemarszałek Sejmu. Na antenie TVN 24 Bronisław Komorowski zasugerował wczoraj, że sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński - pomysłodawca wyborczego spotu PiS - przeniósł do wyborczego filmu własne doświadczenia z Ukrainy, "gdzie, jak pisała prasa, robi jakieś niezłe interesy". Komorowski sugerował również, iż należałoby sprawdzić, czy Kamiński robi jakieś interesy z tamtejszymi oligarchami. Za słowa Komorowskiego przeprosin domagał się Kamiński, który oświadczył, że "nie prowadził żadnych interesów ani w Polsce, ani na Ukrainie". Domagał się też, aby polityk Platformy wskazał, gdzie ukazały się owe doniesienia medialne o jego rzekomych interesach, dodając, że nie zna osobiście żadnego z polskich ani ukraińskich oligarchów.
Platforma Obywatelska przedstawiła też wczoraj swoje nowe billboardy i spoty wyborcze, które w telewizji mają pojawić się od poniedziałku.
Odpowiedzią na przedstawioną przez Platformę Obywatelską - w pierwszej części kampanii PO - na czarnych billboardach "agresję", "oszczerstwa" i "pogardę" Prawa i Sprawiedliwości będą "spokój", "szacunek" i "budowanie" Platformy Obywatelskiej. Partia Donalda Tuska zaprezentowała też trzy swoje spoty wyborcze. "Zaszczytu" wystąpienia w krótkich filmikach dostąpili: Janusz Kaczmarek, ojciec Tadeusz Rydzyk, dyrektor Radia Maryja, oraz prezydent Lech Kaczyński i protestujące pielęgniarki. Swój billboard zaprezentowało też PiS. "Zlikwidujemy korupcję" - głosi nowe hasło. A korupcja wpaść ma w uwidocznioną na reklamie pułapce na myszy.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2007-09-15

Autor: wa