Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Krajobraz po porażce

Treść

W rozegranym na chorzowskim Stadionie Śląskim meczu eliminacyjnym do piłkarskich mistrzostw Europy reprezentacja Polski przegrała ze Szwecją 0:2 (0:2). Goście zapewnili sobie w ten sposób awans do turnieju finałowego w Portugalii. A my... dzięki wygranej Łotwy z Węgrami 3:1 nie straciliśmy jeszcze szansy na zajęcie premiowanego udziałem w barażach drugiego miejsca w grupie. Trzeba "jedynie" w ostatnim, wyjazdowym meczu z Węgrami pokonać gospodarzy i liczyć na wygraną Szwedów z Łotwą.
Przed spotkaniem ze Szwecją wydawało się, że nasi piłkarze będą w stanie nawiązać z nimi wyrównaną walkę. Wszak w sobotę pokonali pewnie Łotyszy. Niestety, zawodnicy "Trzech Koron" dominowali przez cały mecz. Byli lepsi w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła. Zresztą, czego innego można się było spodziewać po drużynie, która od sześciu lat nie przegrała żadnego spotkania eliminacyjnego.
- Szwedzi piłkarsko byli dzisiaj lepsi od nas. Moi zawodnicy starali się, ale szybko stracona bramka ustawiła cały mecz - stwierdził po meczu trener Paweł Janas. Podobnie wypowiedział się szkoleniowiec Szwedów Lars Lagerbaeck: - Od początku mieliśmy przewagę psychologiczną, ponieważ bardzo szybko zdobyliśmy bramkę. Drugi gol przypieczętował naszą przewagę.
O sile szwedzkiego ataku i słabości polskiej obrony przekonaliśmy się już w 3. minucie - pierwsza groźna akcja gości, pierwsze dośrodkowanie skończyło się bramką. Nieporadność Żewłakowa, Hajty i Bąka wykorzystał pomocnik Mikael Nilsson, strzelając z kilku metrów obok bezradnego Dudka. Pięć minut później Polacy mieli najlepszą w tym meczu okazję do zdobycia gola. Krzynówek pięknie ograł Teddy'ego Lucica, ale jego silny strzał z pola karnego obronił bramkarz Andreas Isaksson. W ciągu następnych trzydziestu minut nasi piłkarze grali nieźle. Kiedy wydawało się, że przejmują inicjatywę, stracili drugą bramkę. Stało się to w 37. minucie za sprawą Olofa Mellberga, który wygrał pojedynek główkowy z Jackiem Bąkiem. To zupełnie podcięło skrzydła podopiecznym Pawła Janasa. W drugiej połowie tylko doskonałej postawie Jerzego Dudka (wygrał kilka pojedynków sam na sam ze Szwedami) i nieskuteczności napastników "Trzech Koron" polska drużyna zawdzięcza to, że nie przegrała wyżej.
Bardzo słabo zagrali Radosław Sobolewski, Mariusz Lewandowski, Michał Żewłakow. Trudno zrozumieć, dlaczego z tej trójki tylko Lewandowski został zmieniony przez trenera Janasa, i to dopiero w 68. minucie. Dlaczego za aktywnego Macieja Żurawskiego wszedł na boisko bezradny w walce nawet przeciw Łotyszom Paweł Kryszałowicz?
Na osobną uwagę zasługuje zachowanie kapitana polskiego zespołu Tomasza Hajty. Wydaje się, iż słowo głupota na określenie tego, co zrobił ten doświadczony piłkarz w 63. minucie, nie jest w tym przypadku przesadzone. Zwłaszcza że osłabił drużynę znajdującą się w bardzo trudnej sytuacji. Polski obrońca w niegroźnej sytuacji na środku boiska uderzył brutalnie łokciem Marcusa Allbaecka i został wyrzucony z boiska. Zresztą Hajto już w pierwszej połowie potraktował łokciem jednego ze Szwedów, a przypomnieć trzeba, że również w meczu w Rydze został ukarany (żółtą kartką) za uderzenie rywala ręką w twarz.
Po takim meczu trudno znaleźć podstawy do optymizmu, ale Paweł Janas po raz kolejny podkreślił, że nie ma zamiaru podawać się do dymisji. - Mimo porażki w dalszym ciągu mamy szansę na drugie miejsce w grupie i nie zamierzamy poddać się w walce o baraże. Za miesiąc czeka nas mecz z Węgrami, który musimy wygrać - stwierdził polski szkoleniowiec.
Mieczysław Pabis
Nasz Dziennik 12-09-2003

Autor: DW