Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Krajobraz po pakcie

Treść

Dzień po podpisaniu w Sejmie umowy stabilizacyjnej, której istnienie oznacza brak wcześniejszych wyborów parlamentarnych i powstanie stabilnej większości dla rządu, tematem numer jeden w mediach był fakt, że pierwsze o jego parafowaniu poinformowały Radio Maryja i TV TRWAM. Przedstawiciele PiS, LPR i Samoobrony zapowiedzieli w piątek wyciagnięcie konsekwencji wobec zakłócających czwartkową konferencję prasową dziennikarzy. A i tak z faktu podpisania paktu chyba najbardziej cieszy się premier Kazimierz Marcinkiewicz.
Dla szefa rządu to chyba najlepszy prezent na sto dni jego gabinetu. Marcinkiewicz wśród spraw najważniejszych dla naprawy państwa wymienia powołanie Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Komisji Prawdy i Sprawiedliwości, zmiany w kodeksach i w procedurach sądowych, naprawę finansów publicznych poprzez odpowiednią ustawę i daleko idące zmiany w prawie gospodarczym.

- To wszystko są rzeczy niezmiernie istotne i one będą realizowane już w ciągu najbliższych miesięcy - zapowiedział premier.
- W pakcie stabilizacyjnym znalazło się trzydzieści parę ustaw, bez których nie ma możliwości wykonania naszego programu. Podpisanie paktu stabilizacyjnego powoduje, że będziemy mogli doprowadzić do ustabilizowania sceny politycznej, a jednocześnie pozwoli to rządowi na spokojną pracę, spokojną na tyle, by zrealizować ten bardzo trudny, ale bardzo potrzebny dla Polski program - powiedział Marcinkiewicz.
Proszony przez dziennikarzy o komentarz do faktu, iż to Radio Maryja i TV TRWAM jako pierwsze poinformowały swoich słuchaczy i widzów o parafowaniu paktu, premier stwierdził, że to przypomina mu anegdotę, w której ktoś na wielkim płótnie namalował czarną kropkę i pytał się innych, co widzą.
- Wszyscy widzieli kropkę, a mnie interesuje to wielkie płótno, które wczoraj zostało podpisane w postaci paktu stabilizacyjnego - stwierdził Marcinkiewicz.
Po południu głos zabrał prezes Jarosław Kaczyński, który tłumaczył, że doszło do "bardzo ważnego wydarzenia, jakim jest tworzenie trwałej większości w parlamencie na specyficznych, niekoalicyjnych warunkach", a nie zostało ono przekazane "we właściwy sposób" opinii publicznej.
- Przesłonił je trzeciorzędny incydent - uważa prezes PiS.
- Chcę zaapelować o to, by ta prawda została przekazana, bo taki jest obowiązek mediów w wolnym kraju - dodał. Reakcje dziennikarzy nazwał "godnymi pożałowania" i "nie do końca mieszczącymi się w regułach obowiązujących w parlamencie". Nieoficjalnie mówi się o tym, że mogą zostać wprowadzone pewne ograniczenia w poruszaniu się dziennikarzy po gmachu Sejmu.
- Architektami tego porozumienia byli liderzy partii umawiających się, ale problem jest zawsze, gdy między nimi są swego rodzaju zaszłości - tłumaczył Kaczyński.
- I wtedy przyda się ktoś, kto jest w stanie doprowadzić do spotkania - dodał, uzupełniając, że taką rolę odegrał właśnie dyrektor Radia Maryja o. Tadeusz Rydzyk CSsR.
Zdaniem senatora Stefana Niesiołowskiego z Platformy Obywatelskiej, pakt stabilizacyjny to "umowa blankietowa".
- Nie można zadekretować popierania 140 ustaw, nie znając ich - mówił.
W jego opinii, umowa "ogranicza też demokrację" przez to, że zakazuje stronom np. zmian na stanowiskach ministrów czy wicemarszałków Sejmu. Zapomina jednak, że podobne punkty zawierały słynne postulaty Jana Rokity postawione w październiku ubiegłego roku jako warunki wejścia do koalicji z PiS.
Mikołaj Wójcik



"Bojkot"... za operatywność?
Redaktor Wojciech Reszczyński, Ra dio WAWA:
PiS, Samoobrona i LPR zawarły umowę zwaną stabilizacyjną, która została parafowana przez liderów trzech partii w obecności m.in. TV TRWAM, Radia Maryja i "Naszego Dziennika" (przy okazji składam ojcu gratulacje za operatywność), na co dziennikarze innych mediów odpowiedzieli bojkotem konferencji prasowej, zwołanej nieco później, by w świetle kamer podpisać umowę. Jak wyjaśnili politycy PiS, najpierw umowę parafowano, co uwieczniła tylko TV TRWAM, potem pakt stabilizacyjny miał być podpisany w obecności innych mediów. I otwarła się "puszka z Pandorą" (jak mawiał kiedyś były poseł SLD). Zarówno władze telewizji prywatnych, jak i publicznej mają tę wspólną cechę, że nie są w stanie wpłynąć na stopień rozhisteryzowania swoich dziennikarek. Pakt stabilizacyjny przestał być tematem, a stał się nim sposób, w jaki koalicjanci potraktowali dziennikarzy. "Skandal", "dzielenie mediów na lepsze i gorsze", "totalitarna rzeczywistość". (...) Otóż ja się z tym nie zgadzam. (...) Uważam, że gospodarze spotkania mają prawo organizować swoje konferencje tak, jak tego chcą, dzielić je na części, mogą spotykać się z kim chcą, o dowolnej godzinie i w dowolnym miejscu. To samo dziennikarze - mogą chodzić na konferencje i relacjonować je, mogą nie chodzić, mogą zadawać pytania, mogą tylko słuchać. Jest w końcu wolność. Mogą też bojkotować, jeśli nie boją się swoich szefów, a swoich czytelników i widzów mają za idiotów. Pamiętam kompletnie puste sale na konferencjach prasowych Władimira Bukowskiego czy Dory Kacnelson. (...) Otóż dziennikarze też sobie wybierają tematy, wygodne tematy, niekontrowersyjne nazwiska. (...) Niektórym dziennikarzom, po tym co wczoraj zobaczyłem, przepraszam za kolokwializm, po prostu odbiło. I woda sodowa też uderzyła im do głowy. A co do tematu, który naprawdę jest ważny i który oczywiście został pominięty i zmarginalizowany, chodzi o pakt stabilizacyjny, to jest to przecież projekt prawie 150 ustaw, które partie podpisujące pakt chcą popierać. Wśród tych ustaw są budzące lęk ludzi, dla których układ Okrągłego Stołu miał trwać wiecznie.
not. AG
Fragmenty piątkowej wypowiedzi dla Radia Maryja

"Nasz Dziennik" 2006-02-04

Autor: mj