Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kradzież i profanacja

Treść

Zawłaszczenie krzyża, który stał na osiedlu Młodynie w Stalowej Woli, wygląda na dobrze przemyślaną akcję. Okazuje się, że choć ustalono sprawcę, u którego odnaleziono krzyż, i jest instytucja pokrzywdzona, czyli Kościół, to sprawa może toczyć się nawet kilka miesięcy. A co z obrazą uczuć religijnych osób wierzących i profanacją przedmiotu kultu?

Do tego bulwersującego zdarzenia na Kokoszej Górce w Stalowej Woli doszło w nocy z piątku na sobotę. Krzyż, o którego usunięcie od dłuższego czasu walczyły miejscowe władze, został wykopany przez znanego ze swych ateistycznych poglądów Czesława Krzysztofa Obarę. Wmurował on następnie krzyż na swojej prywatnej posesji w Zaklikowie oddalonym ok. 15 km od Stalowej Woli. W reakcji na te wydarzenia Kuria Diecezjalna w Sandomierzu skierowała do wiernych specjalny komunikat. "Informujemy z głębokim smutkiem, że krzyż stojący na osiedlu Młodynie w Stalowej Woli został usunięty i zawłaszczony. Niezależnie od drogi prawnej, którą strona kościelna już wdrożyła w tej sprawie, zachęca się wszystkich do modlitwy ekspiacyjnej z powodu tego czynu wymierzonego w święty znak naszego zbawienia i raniącego uczucia religijne osób wierzących" - napisał ks. Paweł Bielecki, kanclerz.
Kradzieżą krzyża zajmuje się policja. - Sprawa jest o tyle prosta, że wiemy, kto zabrał krzyż i gdzie on się znajduje. Musimy jednak ustalić z Prokuraturą Rejonową w Stalowej Woli, czy zaszło przestępstwo, czy nie - powiedział "Naszemu Dziennikowi" Paweł Międlar, rzecznik prasowy Podkarpackiego Komendanta Wojewódzkiego Policji. - Mamy przedmiot, który został zawłaszczony - jest nim krzyż, przedmiot kultu religijnego. Jest też podmiot, instytucja, która przyznaje się do krzyża i czuje się pokrzywdzona. Aby jednak udowodnić temu panu kradzież, musimy stwierdzić, że chciał przez ten czyn się wzbogacić - wyjaśnia. Rodzi się jednak pytanie, czy wykopanie i zawłaszczenie krzyża można traktować jedynie jako zwykłą kradzież. Senator poprzedniej kadencji, prawnik Zbigniew Cichoń podkreśla, że czyn Czesława Krzysztofa Obary można podciągnąć pod obrazę uczuć religijnych i wszcząć sprawę z artykułu 196 kodeksu karnego. - Przecież w całej tej sprawie nie chodzi tylko o to, że ów człowiek zagarnął czyjeś mienie, ale o to, że wyrwał krzyż, przedmiot kultu religijnego, i usunął go z publicznego miejsca, gdzie on odbierał cześć - podkreśla. Zwraca uwagę, że jeśli spojrzymy tylko na wartość materialną krzyża, to pewnie rzeczywiście nie będzie ona wielka. - Jednak jeśli spojrzymy na krzyż, jako na symbol, przedmiot kultu religijnego, sprawa ma się zupełnie inaczej - zaznacza Cichoń. Jednocześnie zwraca uwagę, że osoba prywatna nie może decydować o tym, gdzie mają się modlić ludzie. - To tak jakby ktoś ukradł obraz z Jasnej Góry i zawiózł go np. do Warszawy i powiedział, że od teraz ludzie tam mają przyjeżdżać się modlić. Moim zdaniem, zachowanie tego człowieka to typowe działanie, które obraża uczucia religijne chrześcijan - mówi. Sprawa nie została na razie przekazana do prokuratury, co potwierdza w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Barbara Bandyga z Prokuratury Rejonowej w Stalowej Woli. Przyznaje, że kiedy tak się stanie, na pewno prokuratorzy się nią zajmą, gdyż w przypadku usunięcia krzyża i wmurowania go w innym miejscu na pewno nastąpił zabór mienia w celu przywłaszczenia. - Tak nie wolno czynić. Na pewno więc podejmiemy postępowanie. Czy zostaną postawione zarzuty? Czas pokaże. Na pewno sprawa toczyć się będzie miesiąc, dwa. Może się jednak zdarzyć, że będzie to trwało dłużej, gdyż mogą okazać się potrzebne np. badania psychiatryczne albo konieczna będzie wycena krzyża. Jeśli jego wartość będzie wynosiła mniej niż 250 zł, to szkodliwość tego czynu okaże się niska. Mogą pojawić się świadkowie, a to wszystko wydłuży naszą pracę - podkreśla Bandyga. Mając na uwadze ogromną determinację władz w walce z krzyżem na osiedlu Młodynie w Stalowej Woli, trudno oprzeć się wrażeniu, że to, co się stało, jest dziś im na rękę. - Stalowa Wola będzie nareszcie miała spokój z krzyżem - cieszy się Obara. Miejmy jednak nadzieję, że kradzież, profanacja i obraza uczuć religijnych nie pozostaną bezkarne, a krzyż wróci na swoje miejsce.

Małgorzata Pabis

Nasz Dziennik Wtorek, 19 czerwca 2012, Nr 141 (4376)

Autor: au