Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Koszyk w dwa lata

Treść

W ciągu dwóch lat zostanie przygotowany koszyk świadczeń zdrowotnych - deklaruje Ministerstwo Zdrowia. W resorcie trwają prace nad opracowaniem listy świadczeń, które będą refundowane, a które nie. Założenia ministra Zbigniewa Religi (na zdjęciu), który jest przeciwny współpłaceniu przez pacjentów w ramach publicznego systemu ochrony zdrowia, krytykuje część lekarskich związków zawodowych.
- Minister zapowiedział, że w ciągu dwóch lat ten koszyk zostanie stworzony i przez to opieka zdrowotna w Polsce zacznie lepiej funkcjonować - mówi przewodniczący Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy dr Krzysztof Bukiel. - Chcemy zwrócić uwagę na to, że samo pojęcie "koszyk świadczeń gwarantowanych" jest bardzo ogólne i można zrobić koszyk, z którego nikt nie będzie zadowolony i który wcale nic nie zmieni w stosunku do obecnej sytuacji. Taki koszyk może np. zawierać spis wszystkich świadczeń, które już teraz są dostępne i będą dostępne bezpłatnie, ale faktyczny dostęp do nich będzie limitowany - wyjaśnił Bukiel. W praktyce mogłoby to oznaczać, że np. na 10 tys. chorych na raka 9 tys. będzie leczonych, a tysiąc pacjentów będzie musiało czekać na to leczenie w kolejce. Swoje zarzuty związkowcy oparli na badaniach opinii publicznej przeprowadzonych przez PBS Sopot, które zostały zlecone przez OZZL. Wynika z nich, że aż 88 proc. Polaków jest gotowych dopłacać do świadczeń zdrowotnych - w przypadku schorzeń, których nieleczenie może być zagrożeniem dla życia chorego. Natomiast tylko 2 proc. zgadza się na limitowanie tych świadczeń. Pozostaje jednak pytanie, skąd Polacy mieliby wziąć pieniądze na dodatkowe opłaty.
Rzecznik prasowy ministra zdrowia Paweł Trzciński odpiera zarzuty, argumentując, że jeśli ktoś chce korzystać z płatnych usług, to ma do dyspozycji niepubliczne zakłady, w których może wykonywać wiele procedur za pieniądze. - Patrząc również na inne kraje europejskie, mamy do czynienia z podobną sytuacją, bowiem tam też czeka się w kolejce na zabiegi specjalistyczne. Natomiast nasz kraj jest krajem ludzi, którzy są cały czas na dorobku, których w większości nie stać na dopłacanie do świadczeń zdrowotnych - zauważa Trzciński. - To wszystko jest bardzo trudne i wymaga debaty, jeżeli społeczeństwo rzeczywiście zgodzi się na takie rozwiązanie - dodaje rzecznik. Jak stwierdził Trzciński, zrozumiałe jest, że każdy chce ratować swoje życie, jednak z drugiej strony związkowcy postulują, aby za każdą wizytę u lekarza płacić kilkanaście złotych i w ten sposób pomagać np. chorym na raka. Jednak czy takie rozwiązanie zostałoby zaakceptowane przez świadczeniobiorców? - To są tragedie ludzkie i tu dochodzi do przecięcia wartości życia ludzkiego i ekonomii - konkluduje Trzciński. Jak na razie - według Ministerstwa Zdrowia - rozwiązaniem takiej sytuacji miałoby być wprowadzenie koszyka świadczeń, który ewidentnie będzie wskazywał na to, co pacjentom należy się w ramach ubezpieczenia, a za co będą musieli zapłacić. - To otwiera drogę licznym ubezpieczycielom prywatnym, bo wtedy masowe, duże firmy wchodzą na rynek, bo one wiedzą za co płaci państwo i w związku z tym, jakie oni mogą zaoferować usługi. I to jest dodatkowy zastrzyk pieniędzy dla systemu - dodaje Trzciński. Jak zauważa sam minister Religa, w Polsce przeznacza się 10 razy mniej nakładów pieniężnych na ochronę zdrowia niż w innych krajach, co oznacza, że jej usprawnienie nie będzie takie łatwe. Religa deklaruje również, że będzie robił wszystko, aby wprowadzane reformy w żaden sposób nie były na niekorzyść pacjentów. Jak zauważa poseł Tadeusz Cymański (PiS) z sejmowej Komisji Zdrowia, minister jest zdecydowany na zmiany, ale nie jest zdesperowany, a w dodatku jest otwarty na dyskusję. - Dla jednych może się to wydać miałkie, bardzo okrągłe i niewyraźne, gdyż mogą zastanawiać się nad tym, co to za minister, który nie ma przedstawionego konkretnego planu, który zachęca tylko do dyskusji. Mimo wszystko ja uważam, że są to dobre słowa, gdyż oznacza to, iż minister nie jest "zapatrzony w lustro". Przekonuje nas to do jego otwartości i elastyczności na nowe wyzwania - podkreśla Cymański. W jaki sposób będą dokonywać się przemiany w systemie zdrowia, będziemy mieli okazję obserwować w praktyce. Jak na razie zarówno minister zdrowia prof. Zbigniew Religa, jak i prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Jerzy Miller dążą do wspólnego postawienia diagnozy systemowi ochrony zdrowia. W końcu w medycynie od tego trzeba zacząć. Oby tylko ta diagnoza była poprawna i nie zabrakło środków na zrealizowanie koniecznych zmian.
Magdalena M. Stawarska

"Nasz Dziennik" 2005-11-23

Autor: ab