Kosztowna zwłoka
Treść
Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik
Z mec. Bartoszem Kownackim, pełnomocnikiem rodzin ofiar katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem, rozmawia Marcin Austyn
Ponad cztery lata trzeba było czekać, by prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieprawidłowości w rosyjskiej dokumentacji medycznej ofiar katastrofy. To musiało tyle trwać?
– Prawdę mówiąc, nie rozumiem działań Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Nie poj-muję, dlaczego dopiero teraz zdecydowano o wyłączeniu tej części materiału dowodowego. Taki ruch wydawał się oczywisty już po przeprowadzeniu pierwszej sekcji zwłok – śp. Zbigniewa Wassermanna, a więc trzy lata temu. Już wtedy śledczy otrzymali jasny sygnał, że doszło do fałszerstwa dokumentacji medycznej. Postanowiono poczekać. A mamy tu do czynienia z dowodami, które z biegiem czasu coraz trudniej przeprowadzić ze względu na procesy biologiczne. Zatem takie śledztwo, które w konsekwencji może zakończyć się też kolejnymi ekshumacjami, powinno zostać wszczęte jak najwcześniej. Trzeba także pamiętać, że jest to sprawa z elementem międzynarodowym, co znacznie wydłuża postępowanie, a 15-letni okres przedawnienia biegnie od kwietnia 2010 r., kiedy sporządzano te dokumenty. Zatem każdy miesiąc zwłoki odgrywa tu znaczącą rolę. Te 15 lat może wydawać się długim okresem, ale zapewniam, że upłynie on bardzo szybko.
Już teraz ten czas liczony jest w latach. W tym okresie potwierdzały się kolejne nieprawidłowości w dokumentacji medycznej, bez konsekwencji.
– Dokładnie tak. Tym bardziej termin wyłączenia tego wątku jest dla mnie niezrozumiały, przypadkowy. Gdybyśmy chociaż byli w końcowej fazie śledztwa, gdy podsumowuje się cały materiał i pojawiają się elementy, które należałoby wyłączyć z głównego śledztwa… ale tak nie jest. Co nie zmienia mojej oceny, że taką decyzję należało podjąć dużo wcześniej.
Prokuratura wojskowa czekała na pełną dokumentację medyczną. Może stąd ta zwłoka?
– Gdyby ten wątek śledztwa został w pewien sposób domknięty, to zrozumiałbym takie postępowanie. Tyle że wyłączenie dotyczy niektórych protokołów sekcyjnych. Podejrzewam więc, że sprawa jest „w trakcie” i WPO może przesyłać do prokuratury cywilnej kolejne materiały do tego śledztwa.
Postępowanie wszczęte przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie oznacza kolejne ekshumacje?
– Wszystko zależy od tego, jak prokurator referent podejdzie do sprawy. W śledztwach smoleńskich przerabialiśmy już różne scenariusze i to doświadczenie pokazuje, że wielokrotnie śledczy nie chcą zauważyć pewnej całości i działają wycinkowo. W efekcie, jeśli np. w zawiadomieniu mowa jest o sfałszowaniu dokumentacji medycznej jednej z ofiar, to sprawa badana jest tylko w tym zakresie. A czynności takiego śledztwa powinny dotyczyć wszystkich ofiar katastrofy, no, może poza jednym przypadkiem, bo – jak wiemy – sekcja zwłok śp. Lecha Kaczyńskiego była przeprowadzana w innych warunkach. Jednak jeśli chodzi o pozostałe sekcje – szczególnie po tym, co udało się ustalić w tych kilku przypadkach, w których zdecydowano się na ekshumacje – istniało uzasadnione podejrzenie, że te badania zostały sfałszowane.
Logiczne było podjęcie decyzji o sprawdzeniu tej wątpliwości. To wiązałoby się z kolejnymi ekshumacjami. Oczywiście jest to dramatyczne i trudne rozwiązanie. Wiemy jednak, że część rodzin składała tego rodzaju wnioski i takie jest ich oczekiwanie. Nie wyobrażam sobie, by te czynności zostały zaniechane. Szczególnie że inaczej nie da się potwierdzić niektórych faktów. Oczywiście jest też część rodzin, które nie życzą sobie tego typu badań. Rozumiem ich odczucia, ale też trzeba pamiętać, że dobro śledztwa jest priorytetem.
Śledztwo będzie wymagało kontaktów z Rosjanami. W obecnej sytuacji politycznej będą raczej znacząco utrudnione. Ryzyko, że sprawa utknie, jest duże?
– Ono jest ogromne. Dlatego należało działać szybko, bo czas będzie odgrywał tu znaczącą rolę. Przecież Rosjanie nawet w głównym śledztwie nie spieszą się z realizacją wniosków dowodowych. Tym bardziej nie będą chętni do współpracy w kolejnym wątku rzutującym na ich wiarygodność. Do tego dochodzi opinia międzynarodowa, która obecnie dość negatywnie postrzega działania Rosji. Zatem to śledztwo będzie dla nich niewygodne. A najłatwiejszym sposobem na jego utrudnienie będzie bardzo powolne realizowanie wniosków o pomoc prawną, aż sprawa ulegnie przedawnieniu. Wyobrażam też sobie taki scenariusz, że Rosjanie całkowicie zablokują współpracę. I tak jak wrak Tu-154M leży wciąż na terenie Federacji Rosyjskiej, tak też nie dojdzie do przesłuchań rosyjskich medyków.
Śledztwo dotyczy nie tylko fałszerstw w dokumentacji medycznej, ale też bezczeszczenia zwłok. Patrząc, jak Rosjanie chronią chociażby kontrolerów ze smoleńskiej wieży, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że i tym razem staną za swoimi lekarzami.
– Zapewne tak będzie. Szczególnie że chodzi też o osoby nielubiane lub wręcz znienawidzone w Rosji. To nie tylko pan prezydent Lech Kaczyński, ale tacy ludzie jak śp. Anna Walentynowicz, legenda „Solidarności”, która miała swój udział w upadku Związku Sowieckiego. Wydaje mi się, że tego rodzaju odwołania też będą miały znaczenie. Trzeba jednak pamiętać, że w tym wątku pewne dowody mamy już w ręku. To oczywiście sporządzona przez Rosjan dokumentacja medyczna. W kraju mamy też wszystkie ciała oraz całą dokumentację medyczną ofiar sprzed katastrofy. Zatem wiele kwestii można zweryfikować, nie oglądając się na Rosjan.
Tyle że już pojawiają się opinie, że prokuratura ma skłonność do umarzania wątków smoleńskich.
– Można tu wyobrazić sobie różne ekwilibrystyczne rozwiązania, jak np. niska szkodliwość czynu. Taki scenariusz byłby jednak kompletną kompromitacją państwa polskiego. Dla mnie jedynym właściwym rozwiązaniem jest postawienie zarzutów osobom, które dokonywały fałszerstw w dokumentacji, i wyjaśnienie, dlaczego dochodziło do takich przypadków. To z pewnością możemy zrobić, gdyż sprawa jest oczywista. Znacznie trudniejszym zadaniem, po tak długim okresie, będzie ustalenie osób, które dopuszczały się bezczeszczenia zwłok.
Szef MSZ napisał na Twitterze, że polskie rodziny ofiar powinny dokonać wyboru: albo chcą zwrotu wraku, albo wybierają odszkodowania.
– Kompletnie nie rozumiem, co jedna sprawa ma wspólnego z drugą. Odszkodowania rodzinom ofiar należą się, co jest sprawą ewidentną i w cywilizowanym państwie zachodnioeuropejskim nie powinno to budzić żadnych wątpliwości. Jak widzę, minister Sikorski ma z tym problem. Co ma do tego sprawa wraku, zupełnie nie rozumiem. Sugeruje to, że ktoś stawia sprawy w następujący sposób: rezygnujcie z wyjaśniania przyczyn katastrofy, to damy wam pieniądze.
Ta wypowiedź padła w kontekście informacji, że brytyjscy prawnicy zaproponowali pomoc w sporządzeniu pozwów przeciwko Władimirowi Putinowi jako odpowiedzialnemu za katastrofę malezyjskiego samolotu.
– To tylko pokazuje, że my po katastrofie zostaliśmy pozostawieni sami sobie, a widać, że Ukraińcy potrafili to tak zorganizować, że pomaga im międzynarodowa społeczność. U nas dzielono ludzi, PO skutecznie konfrontowała społeczeństwo, zarzucając zwolennikom rzetelnego śledztwa brak rozsądku i złą wolę, a w przypadku tragedii malezyjskiego samolotu ludzie potrafili się zjednoczyć i konsekwentnie żądać tego, co od strony rosyjskiej im się należy.
Dziękuję za rozmowę.
Marcin AustynNasz Dziennik, 29 lipca 2014
Autor: mj