Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kościół na Ukrainie prosi o pomoc

Treść

Z apelem o pomoc w rozwiązaniu kwestii wiz dla misjonarzy z zagranicy pracujących na Ukrainie, wśród których 90 proc. stanowią Polacy, wystąpił ks. abp Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski. Po zmianach przepisów wizowych praca posługujących na terenie Ukrainy kapłanów, sióstr zakonnych i osób świeckich została poważnie utrudniona.

Zmiany przepisów wizowych na Ukrainie mocno uderzyły w pracujących tam misjonarzy. Zgodnie z nowymi wytycznymi mogą oni się ubiegać o wizę typu R (religijną), ważną rok, jednak z zastrzeżeniem, że osoba może przebywać na Ukrainie jedynie przez połowę tego okresu, czyli 180 dni. Po upływie tego czasu musi albo wyjechać, albo zarejestrować się w urzędzie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Dzięki temu osoba może pozostać legalnie w tym kraju kolejne 180 dni i legalnie wyjechać. Jednak - co jest największym problemem - nie będzie mogła już wrócić na Ukrainę. W związku z tym misjonarz nie może wyjechać do Polski nawet na pogrzeb kogoś bliskiego, jeżeli chce nadal służyć wiernym na Ukrainie.
- Po zmianach przepisów ruchu granicznego stoimy przed możliwością konieczności bezpowrotnego wyjazdu z Ukrainy ponad 600 osób duchownych, co spowoduje katastrofalne skutki dla życia naszego Kościoła i objęcia troską duszpasterską ponad 1,5 mln naszych wiernych rozsianych po całej Ukrainie - zwraca uwagę ks. abp Mokrzycki. Jak wyjaśnia, tłumaczenia władz, że każdy może starać się o pozwolenie na pobyt stały, nie odpowiadają realiom. Misjonarzom bardzo trudno je dostać, w dodatku czeka się na nie ponad rok.
Na prośbę metropolity Lwowa poseł Tomasz Poręba zwrócił się wczoraj z interpelacją w tej sprawie do Komisji Europejskiej, skierował także prośbę do premier Julii Tymoszenko o rozwiązanie tej kwestii. Chodzi o stworzenie takich uregulowań prawnych, by wiza typu R pozwalała na przebywanie na Ukrainie 365 dni w roku z możliwością przekraczania granicy przez cały ten okres, a także na przedłużenie tej wizy na kolejne lata.
MMP
"Nasz Dziennik" 2009-07-29

Autor: wa