Kościół głosem ubogich
Treść
Z ks. bp. Wiesławem Meringiem, ordynariuszem włocławskim, rozmawia Małgorzata Pabis
Bądźmy opiekunami stworzenia – wezwał Ojciec Święty Franciszek w homilii wygłoszonej na inaugurację swojego pontyfikatu. Zaapelował do wszystkich ludzi dobrej woli, by nie niszczyć Bożego planu wypisanego w naturze.
– Myślę, że źródłem tego apelu jest kult, szacunek i miłość Papieża do św. Franciszka, który myślał w ten sam sposób. On kochał wszystko, co piękne, kochał życie! Ta myśl jest tak stara jak judaizm, jak chrześcijaństwo. Już w Księdze Rodzaju czytamy, że Pan Bóg nakazał, by człowiek był gospodarzem ziemi, ale nie eksploatatorem, któremu zależy tylko na „tu i teraz”, mądrze zarządzającym, myślącym nie tylko o sobie, lecz o przyszłych pokoleniach. Mądry gospodarz to taki, który ceni to, co zostało mu dane przez Pana Boga.
Papież przypomina nam więc, że świat jest darem Boga dla człowieka. Nie może on więc być egoistą, ale musi uczyć się takiej postawy, która będzie przynosiła pożytek nie tylko jemu, ale całej wspólnocie. W dzisiejszym egoistycznym świecie to papieskie przypomnienie jest bardzo cenne. Wiemy, że dziś szybki zysk jest czymś szalenie ważnym, i to nie tylko dla najmłodszego pokolenia. Trzeba ludziom więc przypominać, że świat, życie są darami, których nie wolno nam niszczyć!
Już u początku pontyfikatu Franciszek upomniał się o życie najsłabszych – zarówno dzieci, jak i ludzi starszych.
– Papież upomina się nie tylko słowem, ale całym swoim życiem. O tym, że kardynał Bergoglio został wybrany na Papieża, dowiedziałem się w czasie pielgrzymki do Ziemi Świętej. Już następnego dnia, kiedy w czasie spotkania z delegacją Konferencji Episkopatu Polski prezydent Izraela zapraszał Ojca Świętego Franciszka do Ziemi Świętej, powiedział nam, że Żydzi z Buenos Aires mają jak najlepsze zdanie o nowym Papieżu, zaświadczają, że jest to człowiek pełen prostoty, życzliwości, mający bardzo dobry kontakt z ludźmi.
Często chcemy być blisko tych najważniejszych, największych tego świata, szukając w ten sposób jakichś korzyści, chwały, splendoru. Postawa zaś Chrystusa, a potem także św. Franciszka była taka, że nie dzielili ludzi na biednych i bogatych, na mądrych i tych mniej wykształconych, prostych. Każdy – bez względu na to, kim był i co reprezentował – był dla nich ważny. A w sposób szczególny cenili ludzi ubogich, potrzebujących. Kościół dziś – o czym przypomina nam Ojciec Święty Franciszek – musi wędrować ich śladami. Nie ma innej możliwości. Nie może być tak, że Kościół będzie otwarty tylko na „mędrków”, którzy chcą go reformować. Owszem, im więcej mądrości, darów, tym lepiej, ale Kościół musi być otwarty na ludzi ubogich, biednych, potrzebujących, tych, których życie jest zagrożone! Musi stawać w ich obronie! Często ci ludzie nie mają głosu, więc Kościół musi być ich głosem! W każdym człowieku obecny jest Chrystus, więc my – broniąc człowieka – bronimy Chrystusa! Czy wolno nam tego nie czynić?
W homilii papieskiej znalazły się także słowa o solidarności międzypokoleniowej.
– Dziś świat zdaje się o niej zapominać. Mówi się, że człowiek musi realizować siebie. „Ja”, „siebie” – odmienia się na wszystkie strony. A wielkość człowieka polega na tym, że myśli o innych, a nie o sobie. Kościół od wieków zdawał sobie sprawę z wielkiej roli, jaką w społeczeństwie pełni rodzina, zwłaszcza ta wielodzietna. Przecież nikt nie nauczy kochać człowieka tak jak rodzina. Owszem, zdarzają się różne problemy, nieporozumienia. Ale jeśli rodzina jest mądrze prowadzona, to uczy swoich członków cnót: przebaczenia, altruizmu, miłości, pomocy. Człowiek, który żyje sam dla siebie, jest zaprzeczeniem osoby. Osobą jest się tak naprawdę, kiedy żyje się dla innych.
Ojciec Święty zdaje sobie sprawę z tego, jak niebezpieczne tendencje pojawiają się w świecie, a szczególnie w Europie, która zmierza w złym kierunku, która zatraciła jakby instynkt przetrwania, istnienia, dlatego dziś nam przypomina, byśmy sobie nawzajem służyli, żyli dla innych.
Sam też daje przykład, bo czy nie tak można odebrać słowa Franciszka o tym, że władza to służba?
– Myślę, że za te słowa w sposób szczególny Ojcu Świętemu powinni być wdzięczni biskupi i kapłani. Kiedyś było znane, a dziś jest zapomniane przysłowie: „Deo servire regnare est” (Służyć Bogu znaczy królować). Dziś wielu z nas lubi stawiać siebie na miejscu Pana Boga, a przecież nie wolno nam nikogo traktować z góry. Mama bł. ks. Jerzego Popiełuszki lubi mówić, że jeśli Pana Boga postawi się na pierwszym miejscu, to wszystko jest na właściwym miejscu. Jeśli to uczynimy w naszym życiu, nie będziemy musieli myśleć, co i dlaczego robimy. Cała nasza postawa będzie wówczas przejrzysta, całym sobą będziemy ukazywali ludziom Boga.
I takie jest zadanie każdego chrześcijanina. Kapłan, biskup, kardynał czy wreszcie Papież przez głoszenie Słowa Bożego, przez sprawowanie sakramentów, przez Liturgię wypełnia swoje powołanie, przybliżając ludziom Boga. Ale i polityk, przez ustanawianie prawa zgodnego z prawem naturalnym, z prawem Bożym, także lekarz, przez obronę życia, a nie uciekanie się do aborcji, do metody in vitro czy eutanazji, również dziennikarz, przez służbę prawdzie – oni wszyscy wypełniają swoje powołanie, służą Panu Bogu!
Papież wezwał nas także do nadziei.
– Myślę, że to było świadome nawiązanie do nauczania Ojca Świętego Benedykta XVI. To jest bardzo piękne, jak Papieże ostatnich lat się uzupełniają. W tym zamieszaniu, które po decyzji Benedykta XVI wprowadziły media, próbując wmówić nam, że Kościół jest skłócony i podzielony, w dwa dni został wybrany następca, który kontynuując to, co rozpoczął jego poprzednik, wprowadza nowe, aktualne i piękne wątki.
Przecież to Ojciec Święty Benedykt XVI napisał encyklikę o nadziei „Spe salvi”. Dziś Franciszek również nam przypomina, że musimy być ludźmi nadziei, bo bez nadziei człowiek nie widzi sensu życia. Kiedy mamy w sobie nadzieję, niestraszne są nam żadne „proroctwa”. My zawierzyliśmy Chrystusowi, dlatego nie zawstydzimy się na wieki.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik Środa, 20 marca 2013Autor: jc