Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kościół broni rodziny przed każdą dyktaturą

Treść

Z ks. Santiago Martinem, konsultorem Papieskiej Rady ds. Rodziny, założycielem Franciszkańskiej Rodziny Maryi, rozmawia o. Zdzisław Klafka CSsR

Ojciec Święty Benedykt XVI podczas wrześniowego spotkania z Konferencją Episkopatu Francji zapytał biskupów, jakie dziedziny w ich kraju wymagają większej duszpasterskiej uwagi. On sam, nie czekając na odpowiedź, podkreślił, że na pierwszym miejscu jest rodzina, że to właśnie ona zmaga się dzisiaj z gwałtownymi zawieruchami. Jakie symptomy wskazują na to, że kryzys rodziny jest rzeczywiście tak głęboki? Z drugiej strony słyszymy, że często oskarża się Kościół o pesymizm.
- Obecny Papież nie jest pesymistą, jak nie był nim Jan Paweł II. On naprawdę dobrze wie, jaka jest dzisiaj sytuacja rodziny. Ja mogę wiele powiedzieć o jej kondycji w Hiszpanii. Doszliśmy do takiego stanu, gdzie istnieje taka sama liczba małżeństw zawieranych, jak i rozwodów. Nadto jeśli weźmiemy również pod uwagę tych, którzy nie biorą ślubu ani cywilnego, ani kościelnego, czyli te pary, które żyją razem bez żadnego prawnego uregulowania, bez zawiadomienia państwa, i jeśli uwzględnimy również rozpad tych związków, to wyjdzie nam bardzo wysoka liczba. W Hiszpanii mamy więcej par rozbitych aniżeli tych, które trwają wiernie w swoich związkach. To jest ta realna sytuacja w Hiszpanii, jak wynika z danych statystycznych.

A jaka jest aktualna sytuacja młodzieży?
- W Hiszpanii statystyki są straszliwe: więcej ludzi młodych umiera wskutek samobójstw aniżeli w wyniku wypadków drogowych. To znany fakt, że w wypadkach samochodowych zawsze ginie dużo osób, ale u nas więcej jest samobójstw.
A oto jeszcze inne dane: młodociani, którzy są poniżej 18. roku życia, upijają się trzy razy w miesiącu. Wynika stąd, że są w stanie upojenia alkoholowego trzy razy na cztery możliwe weekendy. To jest coś strasznego! To są te rodzinne problemy.
Dwa tygodnie temu dowiedzieliśmy się z informatora wydawanego w naszym parlamencie, w którym poruszono sprawę prostytucji, że w Hiszpanii na prostytucji zarabia się dziennie 50 milionów euro. To znaczy 18 miliardów euro w skali roku z prostytucji!
To wszystko może być powodem wielu ludzkich kłopotów, a szczególnie samotności, zerwanych związków rodzinnych tych ludzi, którzy żyją samotnie, ponieważ już nie mają swojego małżonka. Rzeczywiście możemy powiedzieć za Ojcem Świętym, że rodzina przeżywa wielką burzę, jej sytuacja jest bardzo trudna, ale nie tylko dla rodziny chrześcijańskiej, ale dla rodziny w ogólności.
Nasze kraje, Hiszpania i Polska, Włochy i Francja, to państwa, gdzie większość stanowią wciąż katolicy. Socjologicznie katolicy, gdzie mamy do czynienia z rodzinami katolickimi. Generalnie więc trzeba uznać, że istnieje problem rodziny. Kościół chce bronić rodziny nie tylko w oparciu o podstawowe założenia dogmatyczne, moralne, ale też te naturalne, w oparciu o te prawa, które są wpisane w naturę ludzką.

Jesteśmy obecnie świadkami postępu wiedzy i techniki w zakresie bioetyki. Człowiek rości sobie prawo zastąpienia Boga Stwórcy. Jako specjalista z zakresu inżynierii genetycznej i bioetyki zechciałby Ksiądz odnieść się do problemu sztucznego zapłodnienia? W Polsce aktualnie jest to temat budzący wiele publicznych dyskusji.
- Moim zdaniem, podstawowym problemem jest fakt, że nauka i naukowcy porzucili wiedzę, tzn. ideologia stała się ważniejsza od prawdy naukowej. Co takiego podpowiada nam autentyczna wiedza? To właśnie wiedza mówi nam, że w momencie kiedy komórka jajowa matki zostaje zapłodniona przez komórkę męską, wówczas mamy do czynienia już z istotą ludzką. Mówi nam to prawdziwa nauka, to nie jest tylko nauka moralna czy dogmatyczna Kościoła. To nie jest tak, że my, katolicy, przez akt wiary, a nie dzięki wiedzy wierzymy, iż w zapłodnionym jaju jest człowiek. To biologia nam mówi o tej prawdzie, że zapłodniona komórka jajowa matki jest już istotą ludzką, posiada swoje kompletne wyposażenie genetyczne. Mamy tutaj tylko do czynienia z brakiem czasu koniecznego dla uformowania się tej istoty ludzkiej w ciele mamy i dla samych narodzin. Ale to jest istota ludzka, prawdziwy człowiek! Tylko pseudonaukowiec zdominowany jakąś korzyścią albo "postępową" ideologią nie chce tego wiedzieć. Nauka Kościoła opiera się na nauce i głosi, że tak jest naprawdę. Kiedy o tym się zapomina, zaczyna się traktować embrion ludzki, jakby był np. embrionem szczura czy jakiegokolwiek innego zwierzęcia. A to jest przecież ludzki embrion, a stąd prawdziwy człowiek, który ma już swoje prawa. Nie wolno zapominać o tych prawach człowieka, które są ważne nie tylko dla tych, którym udało się narodzić. Są to prawa aktualne dla wszystkich ludzi, a więc również dla ludzkiego embrionu. Kiedy o tym się zapomni, to embrion nie jest człowiekiem, a jedynie materiałem laboratoryjnym, z którym można zrobić wszystko, np. poddać różnym eksperymentom.
Nie wystarczą w tym wypadku dobre intencje, np. może to zaistnieć, gdy jakaś para pragnie mieć dzieci, a nie może ich mieć w żaden inny sposób, jak tylko stosując technikę zapłodnienia in vitro, lub ma chore dziecko i potrzebuje drugiego, aby pobrać od niego pewne elementy. Stwarza się w tym celu specjalny embrion w laboratorium, aby następnie zabić go dla ratowania tego chorego dziecka. W takim wypadku podchodzi się do ludzkiego embrionu jak np. do embrionu szczura czy też innego zwierzęcia. To jest ludzki embrion, prawdziwy człowiek!
To mówi nauka, nie tylko Kościół. Tak mówią naukowcy, którzy znają prawdę o rzeczywistości. Kiedy studiowałem biologię, studiowałem na uniwersytecie świeckim. Tam właśnie się tego nauczyłem. Taką wiedzę otrzymałem nie od księdza, ale od prawdziwego naukowca. Jeśli to jest prawdą, a jest nią, bo mówią nam o tym fakty, to powinniśmy wszystkie te problemy widzieć w świetle prawdy o świecie, w którym żyjemy.

Czy jest rzeczą słuszną dokonywanie zapłodnienia in vitro? Co wtedy tak naprawdę się dzieje?
- W takim przypadku najpierw trzeba jakoś zdobyć 30 embrionów. Następnie umieścić je w ciele przyszłej matki, w liczbie 3 lub 4, zasadniczo nie więcej. Potem należy czekać, obserwując, czy te embriony implantowane zostaną zaakceptowane przez organizm kobiety. Jeśli nie, bierzemy następne 3 lub 4, aż ta kobieta stanie się faktyczną matką.
Ale tu należy zapytać: co się dzieje z embrionami, które pozostały w lodówce? Stają się zwykłym materiałem do eksperymentów, wyrzuconym do kosza! A to są istnienia ludzkie. Tak nie można z nimi postępować! Widzimy więc, że w takim wypadku mamy do czynienia z wielką ilością embrionów, o których losie kobieta w chwili, gdy staje się matką, nie chce wiedzieć. One prawdziwie skazane są na śmierć. Tego nie wolno nam zaakceptować. Ale taka jest dzisiejsza rzeczywistość. Wielu nie chce tego wiedzieć. Wielu powtarza: oj, biedna kobieta, nie może stać się matką, to jest marzeniem jej życia zostać matką! Nie stanie się kobietą spełnioną, zrealizowaną, jeżeli nie zostanie matką! W telewizji czasami pokazują kobiety z pięknym dzieckiem, takie szczęśliwe kobiety. W końcu przecież mogły zrealizować cel swojego życia - mieć dziecko! Dobrze, jestem zadowolony, ale stawiam pytanie: za jaką cenę zostaje się matką? Tego już się nie pokazuje. Cena jest taka, że potencjalni braciszkowie zostają zabici! Kościół mówi: ta rzeczywistość, której wy nie chcecie widzieć, istnieje. Jeżeli mówisz o przeszłości i przedstawiasz pracę, jaką wykonywali niewolnicy, to możesz wybrać jakiś jeden pozytywny aspekt. Ale ukaż całą prawdę, ukaż realny los niewolników, ich nieludzką dolę! Ci, którzy przed wiekami bronili niewolnictwa, nie chcieli widzieć jego ciemnych stron. Kościół dzisiaj mówi, że to pięknie, iż matka w końcu ma dziecko. Ale jaka jest druga strona rzeczywistości? Jaką cenę zapłacono za szczęście matki? Zamordować tyle niewinnych istnień, które przecież też są jej dziećmi...

W Europie już od pewnego czasu zaczęto na gruncie prawnym zastępować prawdziwe małżeństwa "alternatywnymi". Chodzi tu o pary tej samej płci. Czymś jeszcze bardziej destrukcyjnym jest prawo do adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Ta tendencja jest przeciwna prawu Bożemu, Bożym przykazaniom i jest negacją prawa naturalnego.
- Kościół w tym wypadku mówi, że rzeczy należy nazywać po imieniu. Nazwa rzeczy winna odpowiadać prawdzie. Kościół wcale nie mówi, że państwo laickie, niewyznaniowe, demokratyczne nie może aprobować prawa cywilnego dla związków homoseksualnych. Kościół chce tylko powiedzieć jasno, że związki homoseksualne nie mogą nazywać się małżeństwem ani rodziną. Ponieważ słowa takie jak "małżeństwo", "rodzina" opisują coś kompletnie innego. Małżeństwo jest związkiem między mężczyzną i kobietą. Tylko dla tego typu związku przysługuje ta nazwa. Nie można sprzedawać wody gazowanej, mówiąc, że to jest coca-cola. A homoseksualiści pragną sprzedać związek homoseksualny jako "małżeństwo"!
Nie wolno tym związkom przypisywać praw małżeńskich, np. prawa do adopcji dzieci. Ponieważ dziecko, które ma to nieszczęście (z wielu powodów) nieposiadania własnych rodziców, też ma swoje prawa. W tym wypadku priorytetem jest prawo dziecka, bo dziecko jest słabsze. To prawo dziecka ma pierwszeństwo przed tylko teoretycznym prawem do adopcji. Jakie są prawa dziecka? Mieć ojca i matkę! Kogoś o płci męskiej i żeńskiej. To jest konieczne dla jego kompletnego, możliwie najlepszego wychowania. Więc prawem dziecka jest mieć kobietę i mężczyznę we własnym domu jako matkę i ojca, i to jest ważniejsze od teoretycznego prawnego posiadania dziecka poprzez adopcję. W konsekwencji - jeśli nie uznamy związku homoseksualnego za małżeństwo, to nie uznamy nigdy jego prawa do adopcji. Prawo adopcji związane jest tylko i wyłącznie z małżeństwem.

Jeśli wolno mi teraz zapytać o pewien konkret. Otóż zmarły w kwietniu kardynał Alfonso Lopez Trujillo, wieloletni przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny, na pytanie, czy można pozwolić na przystąpienie do Komunii Świętej tym katolikom, którzy negują podstawowe chrześcijańskie i ludzkie wartości, odpowiedział, że odpowiedzialność polityków i stanowiących prawa jest ogromna, ale nie można oddzielać tzw. opcji osobistej od funkcji społeczno-politycznej. To nie jest problem prywatny, zawsze należy akceptować Ewangelię, Magisterium Kościoła i zdrowy rozum. Stawiam to pytanie, ponieważ w świecie polityki ostatnio byliśmy świadkami podobnych dyskusji.
- To nie jest pogląd tylko kardynała Trujillo, ale to jest nauka Kościoła, Jana Pawła II, utrzymywana przez Benedykta XVI. To jest logiczne. Nie mogę jednocześnie być dwiema różnymi osobami w jednej. Nie można być schizofrenikiem. Z rana jesteś politykiem, a wieczorem przykładnym katolikiem. Zawsze jesteśmy jedną i tą samą osobą. Nie może być tak, że z rana jesteś bankowcem na giełdzie i z rana możesz kraść, a po południu pójść na Mszę Świętą. Czyli złodziejstwo traktujesz jako zawód. Możesz być handlarzem narkotyków z rana, a po południu praktykującym katolikiem? To nie jest możliwe! Jesteś jedną osobą!
Kościół przypomina potrzebę koherencji. W sposób szczególny przypomina to politykom, ponieważ to oni są odpowiedzialni za stanowienie prawa. To Jan Paweł II przypomniał, że osoby, które współpracują w dokonaniu aborcji, popadają w ekskomunikę i w konsekwencji nie mogą przystępować do Komunii Świętej. Muszą wcześniej iść do spowiedzi i wypełnić prawem przypisane warunki.
Winna jest nie tylko matka, która zabiła dziecko, nie tylko lekarz, który dokonał aborcji, ale i ci politycy, którzy głosowali w parlamencie za prawem aborcyjnym. Zaciągają oni kary kościelne i nie mogą przystępować do Komunii Świętej, ponieważ brali w tym bezpośrednio udział.
Jest jeszcze inna kwestia, bardzo delikatna i trudna, z jaką często mamy do czynienia, kiedy trzeba głosować na coś, co nazywamy "mniejszym złem". Kiedy mamy do czynienia z głosowaniem za prawem restrykcyjnym, które dopuszcza tylko pewne wyjątki, i z głosowaniem za prawem liberalnym dopuszczającym szeroko aborcję. Takie sytuacje często mają miejsce, wtedy to politycy znajdują się w trudnej sytuacji ich sumień.
Ogólnie jest tak, że jeśli mówię, iż jestem za aborcją, wówczas nie mogę przystępować do Komunii Świętej. W USA jest wielu księży biskupów, którzy mówią politykom: nie możesz przystępować do Komunii Świętej, bo jesteś za aborcją.

Jedną z konsekwencji laicyzacji jest rosnąca trudność w komunikowaniu wiary w samej rodzinie. Papież Benedykt XVI przypomniał podczas V Światowego Spotkania Rodzin w Walencji, że rodzina składa się nie tylko z rodziców i dzieci, ale z babci, dziadka i poprzednich pokoleń. A więc Papież patrzy na rodzinę z jej historią przejętą i przekazywaną przez pokolenia. Stąd pytanie: jak dzisiaj przekazać wiarę w rodzinie, która przejawia kryzys?
- Myślę, że jest to jeden z naszych dramatów ostatnich lat - przerwanie przekazywania wiary w rodzinie. Znamy wielu wspaniałych katolickich rodziców, praktykujących, którzy płaczą, ponieważ ich dzieci, wnuczęta nie mają tej samej wiary. Oni dobrze wiedzą, jak ważna była wiara w ich życiu, jak im bardzo pomogła w chwilach trudności, aby pozostać wiernym w małżeństwie, i są świadomi, że nie udało im się przekazać tego daru swoim dzieciom. To pęknięcie w przekazywaniu wiary w rodzinie jest cechą charakterystyczną naszych czasów, szczególnie w Europie. Oczywiście nie wszędzie. W wielu miejscach Kościół jest przejęty tą sytuacją. Ten temat był przedmiotem wielu refleksji w ostatnich latach w Papieskiej Radzie ds. Rodziny i w Watykanie w czasach pontyfikatów dwóch Papieży: Jana Pawła II i Benedykta XVI. W jaki sposób można angażować się na tym polu? Istnieją różne sposoby i idee, które proponuje się, aby mogły być wprowadzane w praktykę życia, np. ważność parafii i katechezy rodzinnej w parafii.
Podstawowy obowiązek przekazywania wiary należy do rodziców. Jako księża pragniemy pomóc rodzicom w tym ich obowiązku, aby mogli mieć kontrolę nad formacją swoich dzieci, jaką otrzymują one w szkołach publicznych i prywatnych. To rodzice odpowiedzialni są za wychowanie, szczególnie za wychowanie moralne swoich dzieci. To nie państwo, to nie szkoła ani społeczność są za to odpowiedzialne. Kościół walczy w obronie praw rodziców, aby mogli mieć to ostatnie słowo, tę odpowiedzialność. Jest wiele praw, np. w Hiszpanii, które chcą odebrać rodzicom tę odpowiedzialność. Istnieje jako obowiązkowy przedmiot wychowanie obywatelskie. Tytuł brzmi pięknie, ale przedmiot ten w swej istocie ma uczyć dzieci i młodzież mentalności laickiej i progresywnej. Rodzice nie mogą powiedzieć: my tego nie chcemy dla naszych dzieci! Siłą narzuca się jako obowiązkowe takie nauczanie. Wszystkie dzieci muszą nauczyć się w szkole tego, czego domaga się lewicowy rząd, i tak: "aborcja jest dobra, homoseksualizm to prawo, związek ludzi tych samych płci jest na równi z małżeństwem kobiety i mężczyzny". Dzieci muszą obowiązkowo nauczyć się tych tematów i zaliczyć je na egzaminach. I tak np. jeśli uczniowie nie powiedzą, że aborcja jest dobra, nie zaliczą tego egzaminu i nie mogą kontynuować dalszych etapów szkoły. Wy, Polacy, którzy pochodzicie z państwa przez wiele lat mającego ustrój socjalistyczny, i państwa, w którym rządziła dyktatura, wiecie doskonale, co to znaczy. Taka jest aktualna sytuacja w Hiszpanii i jest bardzo prawdopodobne, że będzie to kopiowane w krajach Ameryki Łacińskiej. Kościół walczy o to, aby pomóc rodzicom, by mogli mieć ostatnie słowo w tym, co dotyczy formacji moralnej ich dzieci. Są więc dwa pola walki Kościoła: troska o parafialną katechezę rodzinną oraz pomoc rodzicom w tej sytuacji ataków sekularyzmu.
Wszyscy winni zrozumieć, że Kościół nie chce bronić tylko swoich praw. Kościół broni rodziny, czyli przyczynia się do dobra całego społeczeństwa, ludzkości, kiedy mówi o niej poszczególnym rządom, np. w Hiszpanii, może też mówić i w Polsce. Kieruje te słowa do rządzących: nie możecie zmuszać młodzieży do uczenia się tego, co za słuszne uznaje rząd lewicowy. A gdzie prawo wyboru?
Kościół mówi dzisiaj do rządzących: zmierzacie ku państwu totalitarnemu. Zmieniacie w sposób zasadniczy pojęcie demokracji. Poprzez takie "prawa" zmierzacie do państwa totalitarnego, które już nie jest demokratyczne, nawet jeśli formalnie za takie jest uważane. Kościół jest za demokracją, broni demokracji, ale tej prawdziwej, demokracji z wartościami.

Bóg zapłać za rozmowę.

Pełna treść rozmowy wyemitowanej w "Rozmowach niedokończonych" w Radiu Maryja i Telewizji Trwam 21 października jest dostępna na stronie internetowej www.radiomaryja.pl zarówno w wersji dźwiękowej, jak i transkrypcji.
"Nasz Dziennik" 2008-10-23

Autor: wa