Korporacja rządzi służbą zdrowia
Treść
Z dr. Sławomirem Łabszem, anestezjologiem, rozmawia Izabela Borańska
System służby zdrowia jest chory?
- Od wielu lat zajmuję się problemami w organizacji służby zdrowia, jestem anestezjologiem i staram się obserwować, co się dzieje. W Polsce właśnie problem numer jeden polega na tym, że istnieje ta oficjalna linia, gdzie są składki na służbę zdrowia, a ludzie chodzą i proszą lekarzy, i domagają się od służby zdrowia, żeby ich za te składki leczono. Pieniądze, które są w budżecie państwa, to jest 36 mld rocznie albo więcej - to są olbrzymie sumy i praktycznie one w zupełności powinny wystarczyć na wszystkie wydatki. Ale problem jest taki, że te pieniądze u nas są bardzo źle wydawane - bardzo źle. A dlaczego? O tym się nie mówi, ale każdy o tym wie, że w służbie zdrowia tak samo jak w nauczycielstwie czy zawodach prawniczych są tzw. korporacje.
Na jakiej zasadzie działają takie korporacje?
- Korporacja opiera się na ordynatorze, dyrektorze szpitala, na kierowniku kliniki, na profesorach i na izbach lekarskich, szczególnie na prezesie izby lekarskiej i oni stanowią 5 proc. grupy zawodowej w ochronie zdrowia, która decyduje o wszystkim. Bez tej grupy nic w służbie zdrowia nie może się odbyć. To jest korporacja czynna, działają czynnie na korzyść lub niekorzyść służby zdrowia. Jest też korporacja bierna, czyli wszyscy lekarze, pielęgniarki, którzy nie mają absolutnie nic do powiedzenia - ja też jestem w tej grupie. Ci lekarze tylko przychodzą i pracują. Najważniejsza jest korporacja czynna, od niej wszystko zależy, stanowiska rozdawane zresztą tylko sobie nawzajem w korporacji, podwyżki, czy danego lekarza do pracy w szpitalu przyjmą, a czy innego wyrzucą, czy nie. Te 5 proc. - korporacja - szantażuje całą służbę zdrowia i ma wszystko w garści. Kiedyś było tak, że jak tym z korporacji było dobrze, to jeśli ktoś chciał strajkować, to oni byli przeciwko, robili wszystko, żeby strajkom zapobiec. Teraz powstało CBA i zaczęło im deptać po piętach - oni panicznie się tego bali i te strajki, które były, powstały właśnie przez te 5 proc., czyli korporacje czynne, tzn. dyrektorów, ordynatorów itd. plus Platforma Obywatelska - która miała w tym swój interes. Oni "wypychali" na strajki lekarzy i pielęgniarki. To jest tak, że część lekarzy wyjeżdża na Zachód, a taki pan profesor musi operować, ale kto mu będzie haki trzymał? Więc on jest cały w strachu, bo tu z jednej strony CBA mu się dobiera do skóry i do jego lewych pieniędzy, a z drugiej strony nie ma asystentów do pomocy podczas operacji, więc co pan profesor wtedy robi? Mówi: idźcie strajkować.
Ale przecież lekarze zarabiają mało, a pacjenci nie są zadowoleni z usług.
- Służba zdrowia składa się z olbrzymiego przemysłu, to jest przede wszystkim przemysł farmaceutyczny. Jeśliby wziąć wszystkie pieniądze zaangażowane w ochronę zdrowia, to jest to koło zamachowe gospodarki każdego państwa. Lekarz domowy nie ma prywatnych praktyk, które powinien mieć. U nas niestety są POZ (Podstawowa Opieka Zdrowotna), czyli te komunistyczne, przekształcone przychodnie rodzinne. Jest właściciel takiej przychodni, który zatrudnia kilku lekarzy. Ci lekarze dostają pensję. Ale z NFZ pertraktuje właściciel i on na taki POZ dostaje - powiedzmy - milion złotych i - załóżmy - płaci sześciu lekarzom, każdemu przykładowo po 3 tys. złotych. Jak oni mają pensję, to są ubezwłasnowolnieni, uzależnieni od tego właściciela. Taki lekarz przychodzi do pracy i ma 20 czy 30 pacjentów dziennie. I nic poza tym. W niczym nie ma nic do powiedzenia.
Gdyby lekarze sami mogli podpisywać kontrakty z NFZ i mogli przyjmować pacjentów, byłoby lepiej?
- W ten sposób wytworzyłaby się między lekarzami konkurencja. Gorsi by odpadli, najlepsi zostali. Lekarz rodzinny przyjmuje miesięcznie ok. 800 pacjentów. POZ trzeba zlikwidować - tak uważam, bo one są jak spółdzielnie mieszkaniowe, wykorzystują lekarzy jako najemników. Gdyby lekarze pracowali każdy na siebie, to właśnie wytworzyłaby się między nimi konkurencja, mniejsze byłyby koszty NFZ, bo wtedy ci lepsi lekarze dobrze by te pieniądze zagospodarowali. A teraz nie ma żadnej konkurencji, lekarze siedzący w tych POZ nie konkurują między sobą, bo mają stałą pensję, nie uczą się, nic nie robią, żeby było lepiej. Jednocześnie uprawiają bardzo drogą medycynę, bo np. wypisują leki, których nie powinni przepisywać, piszą skierowania do nieprawdopodobnej liczby specjalistów, kierują na badania, które są często zbędne. Lekarz rodzinny w każdym państwie jest podstawą ekonomii w ochronie zdrowia. W Polsce lekarz rodzinny nie ma prawie żadnej odpowiedzialności ekonomicznej. A wiadomo, że konkurencja na rynku daje oszczędności. Takiego lekarza można by skontrolować, on by się dokształcał, robił kursy. Odpadłaby wtedy też korupcja. Przecież na Zachodzie jest tak, że pacjent idzie do lekarza rodzinnego, on najczęściej ma praktykę przy swoim domu, i np. pacjent musi być operowany. Ten lekarz od razu dzwoni, umawia go na operację. Wtedy nie ma korupcji. A u nas jest tak, że lekarz mówi: "Pani się musi operować". Pani wychodzi z gabinetu, rozgląda się na prawo, na lewo i musi radzić sobie sama... Musi sama szukać, lekarz rodzinny wcale się nią nie interesuje. On jest pierwszym ogniwem w łańcuchu korupcji, bo nie otacza opieką. Pacjentka musi też "kupić" sobie miejsce na dany zabieg w kolejce, która jest długa. W Polsce jest tak, że ponieważ ordynatorzy nie mają prawa brać pieniędzy w szpitalu, to taki ordynator wychodzi ze szpitala, idzie naprzeciwko, wynajmuje sobie jakiś pokoik dwa na dwa metry i bierze pieniądze, te korupcyjne, od pacjentów za coś, co będzie robił w szpitalu, za zabiegi, badania. To jest najgorsze.
Kto najwięcej zarabia w ochronie zdrowia?
- Przemysł farmaceutyczny - to właśnie on ma 90 proc. zysków w całej służbie zdrowia. 8 proc. mają firmy, które wyposażają szpitale w różne urządzenia, aparaty medyczne. To już jest 98 procent. 1 proc. mają firmy zaopatrujące szpitale w środki dezynfekcyjne i żywność...
A lekarze?
- No właśnie... lekarz zarabia 0,001 proc. całości pieniędzy istniejących w służbie zdrowia. Zwykli lekarze i pielęgniarki zarabiają grosze. Jednocześnie lekarze mają ogromną moc sprawczą, bo przecież zapisują te recepty, korzystają z tych aparatów, ktoś te pieniądze sobie bierze.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-11-30
Autor: wa