Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Korona ogrywa lidera

Treść

Legia Warszawa na inaugurację rundy wiosennej przegrała po bardzo emocjonującym meczu z Koroną Kielce 2:3. Porażki doznali także piłkarze Jagielloni Białystok w meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała (4:0), zaś Śląsk Wrocław wygrał na własnym boisku z Widzewem Łódź 2:1.

Piorunujące otwarcie wiosny w Bielsku-Białej. Podbeskidzie rozbiło Jagiellonię Białystok 4:0. Gospodarze objęli prowadzenie już w 2. minucie. Po akcji lewą stroną Piotr Malinowski dośrodkował w pole karne, a piłkę do siatki głową skierował Robert Demjan. W 17. minucie było już 2:0. Do dośrodkowania z rzutu rożnego, które przedłużył Marek Sokołowski, doszedł Błażej Telichowski i głową pokonał Jakuba Słowika.

Bielszczanie w pierwszej połowie zagrali szybko i kombinacyjnie w ofensywie, a przede wszystkim bardzo rozważnie w obronie. Jagiellonia w tej części nie potrafiła poważniej zagrozić bramce gospodarzy. Jedynie Dawid Plizga w 21. minucie mógł przelobować Richarda Zajaca, który wyszedł zbyt daleko na przedpole, ale piłka przeleciała minimalnie nad poprzeczką.

W drugiej odsłonie bielszczanie kontrolowali grę. Goście około 60. minuty nieco podkręcili tempo, ale ich ataki rozbijała świetnie dysponowana tego dnia obrona Podbeskidzia. Animuszu przyjezdnym starczyło tylko na kilka minut. W 66. minucie „Jagę” skarcił Marek Sokołowski, który zdobył bramkę po podaniu Demjana. Pięć minut później piłka ponownie znalazła drogę do siatki, ale sędzia dopatrzył się pozycji spalonej Telichowskiego.

Sukces „Górali” w 82. minucie przypieczętował Demjan po szybkiej kontrze z Telichowskim, który pomknął lewym skrzydłem i zacentrował wprost pod nogi doskonale wbiegającego w pole karne bielskiego napastnika.

Śląsk – Widzew 2:1

Dla Śląska Wrocław pojedynek z Widzewem był tysięcznym meczem w ekstraklasie. Do dzisiejszego spotkania wrocławianie przystąpili bez pauzującego za żółte kartki Mariusza Pawelca. Łodzianie przyjechali do Wrocławia bez kontuzjowanych Macieja Mielcarza i Jakuba Bartkowskiego. Obu zespołom przyszło grać w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych – przy intensywnych opadach marznącego śniegu i w przenikliwym zimnie.

Dość niespodziewanie początek spotkania należał do gości, którzy już w piątej minucie bliscy byli zdobycia bramki. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najwyżej w polu karnym Śląska wyskoczył Krystian Nowak, ale piłka po jego strzale odbiła się od poprzeczki. Chwilę później mistrzowie Polski nie mieli już tyle szczęścia. Po znakomitym podaniu Łukasza Brozia w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Bartłomiej Pawłowski i pewnym uderzeniem pokonał Mariana Kelemena.

Odpowiedź wrocławian była błyskawiczna. Sebastian Mila dokładnie dośrodkował z rzutu rożnego, na bramkę Widzewa uderzył Piotr Ćwielong, ale Milos Dragojević zdołał odbić piłkę. Przy dobitce Marka Wasiluka był już jednak bezradny. Sześć minut później mogło być już 2:1 dla Śląska, ale Cristian Omar Diaz, mając przed sobą tylko bramkarza, trafił w dobrze interweniującego Dragojevicia. Widzew także nie rezygnował z ataków i jeszcze przed przerwą Broź, po błędzie Wasiluka, trafił w poprzeczkę.

Po zmianie stron tempo meczu spadło. Inicjatywa należała do wrocławian, ale brakowało im dokładności w wykończeniu akcji. W 55. minucie w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Dalibor Stevanović, ale z dziesięciu metrów nie trafił w bramkę. Cofnięci na własna połowę łodzianie swoich szans szukali w nielicznych kontratakach i stałych fragmentach gry.

Na bramkę kibice musieli czekać aż do 80. minuty, kiedy to wrocławianie wyprowadzili szybki atak, po którym Waldemar Sobota „na raty” pokonał ofiarnie interweniującego Dragojevicia. Tuż przed końcem spotkania szansy na podwyższenie prowadzenia nie wykorzystał Łukasz Gikiewicz, po strzale którego piłka o centymetry minęła prawy słupek bramki gości.

Korona – Legia 3:2

Jednak do najbardziej emocjonujących należał mecz Legii Warszawa z Koroną Kielce, w którym podopieczni Leszka Ojrzyńskiego pokonali gości 3:2. Kielczan nie podłamały kontuzje, które prześladowały ich w pierwszej połowie spotkania.

Od pierwszej minuty spotkania mecz był bardzo wyrównany, pierwszy cios zadali goście. W pozornie niegroźnej sytuacji piłkę 40 metrów od bramki Zbigniewa Małkowskiego przejął Kosecki i świetnym zwodem uwolnił się spod krycia obrońcy. Następnie skrzydłowy Legii z 18 metrów płasko uderzył piłkę, która wpadła do bramki Korony tuż przy dalszym słupku. Gospodarze często zagrażali bramce Legii po stałych fragmentach gry i właśnie jedna z takich sytuacji przyniosła im w 31. minucie wyrównanie. Po rzucie wolnym piłkę do bramki wbił Maciej Korzym.

Drugą połowę lepiej rozpoczęli goście. Już po trzech minutach po raz drugi pokonali Dusana Kuciaka i kolejny raz stało się to po stałym fragmencie gry. Daleko z autu wrzucił piłkę w pole karne Paweł Golański, przedłużył ją Kijanskas, a wykorzystał to Artur Lenartowski. Pomocnik Korony miał dużo czasu i miejsca, co zresztą znakomicie wykorzystał. Mocno uderzył lewą nogą i słowacki bramkarz Legii nie miał w tej sytuacji nic do powiedzenia.

W 66. minucie jednak również goście pokazali, że potrafią zagrozić bramce rywali po dośrodkowaniach z rzutów wolnych. Piłkę w pole karne zagrał Daniel Łukasik, a Inaki Astiz sprytnym strzałem głową doprowadził do wyrównania.

Na tym strzelanie w Kielcach się jednak nie zakończyło. W 73. minucie lewy obrońca Korony dynamicznie wbiegł w pole karne i mocno dośrodkował wzdłuż bramki. Zagrana piłka minęła obrońców Legii, a zamykający akcję Kijanskas uprzedził Wawrzyniaka i wbił piłkę do pustej bramki.

Nasz Dziennik Sobota, 23 lutego 2013

Autor: jc