Kornel Makuszyński jako publicysta
Treść
Makuszyńskiego kojarzymy przede wszystkim z Koziołkiem Matołkiem i powieściami dla młodzieży: "Awantura o Basię", " O dwóch takich, co ukradli księżyc", "Wyprawa pod psem", "Szaleństwa panny Ewy". Niektórzy sięgają po jego humoreski dla dorosłych (np. "Awantury arabskie") czy wspomnienia - "Bezgrzeszne lata". Niewielu chyba wie o tym, że był również "poważnym" poetą (choćby zbiory: "Narodziny serca", "Piosenki żołnierskie" czy poemat "Pieśń o Ojczyźnie") oraz publicystą podejmującym aktualną, w tym również polityczną, problematykę.
Kornel Makuszyński pisywał do kilku pism. Początkowo specjalizował się w krytyce literackiej i teatralnej. Owocem tej jego pracy był zbiór felietonów pt. "Dusze z papieru" (t. 1-2, 1911). Później pisywał różne felietony, podejmując niekiedy zaskakujące tematy. Część z nich ukazała się w książce pt. "Wycinanki" (1925).
Gdy sięgamy do dziennikarskiej twórczości Makuszyńskiego z początków XX wieku, zaskakuje nas aktualność i świeżość jego tekstów. Są ciepłe i pełne humoru, choć niekiedy złośliwe. Warto po nie sięgać, by uświadomić sobie, jak może wyglądać język i warsztat dziennikarski.
Moją uwagę zwrócił artykuł pt. "Pochód Litwinów na Rzym" obśmiewający groźby rządu litewskiego pod adresem Watykanu po tym, jak podpisał on z Polską konkordat. A zaczyna się ten tekst następująco: "Świat jest w tej chwili widownią niesłychanych katastrof. Tu i ówdzie trzęsie się ziemia, burze zatapiają okręty (...) i wśród stosunków ludzkich zaczęły się dziwowiska potworne, które jak wybuch wulkanu sieją strach i grozę. (...) Stało się coś, przed czym zadrżała w posadach największa potęga świata i pobladła z trwogi: oto Litwa uniesiona gniewem, że Watykan podpisał konkordat z Polską, wypowiedziała wojnę Watykanowi, Ojcu Świętemu i całemu chrześcijaństwu. (...) Chrześcijaństwo całego świata modli się teraz w niepokoju, aby Rzym ocalał i aby gniew Litwinów uśmierzył się".
W materiale tym Makuszyński nie ma litości dla Litwinów. Podważa ich prawo do krytyki Watykanu, stawia pod znakiem zapytania ich katolicyzm: "Ładny to jest chrześcijanin taki prawdziwy Litwin! W poniedziałek nigdy nie wyjeżdża w drogę, ucieka jak obłąkany z izby, w której palą się trzy świece, wraca, jak mu zając przebiegnie drogę. (...) Litwini nie są jeszcze gotowi do wzniosłości chrześcijaństwa i dlatego czczą wielkie swoje bóstwa: Półgęska, Smetonę, Kłajpedę i Szaulisa [jeden z ich ówczesnych polityków - dop. S.K.]. Poza tym oddają część drzewom i kamieniom, bolszewikom i Żydom, księżycowi i wodzie. (...) Grałem raz w preferansa z litewskim księdzem i widziałem, jak zamawiał karty i odczyniał uroki. Nie miałem w kieszeni zająca, by go puścić przed tego świętobliwego człowieka, więc musiałem przegrać. Czy ten ksiądz był chrzczony? Czy ja wiem?".
Złośliwości tu wiele, ale i kultury nie brakuje, czego współczesnym dziennikarzom szczerze życzę.
Stanisław Krajski
"Nasz Dziennik" 2005-06-23
Autor: ab