Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kontynenty spierają się o warunki

Treść

Mimo wysiłków administracji USA wciąż brak porozumienia w sprawie utworzenia Strefy Wolnego Handlu obu Ameryk (ang. skrót FTAA). Jej powstanie dałoby amerykańskim firmom największy rynek zbytu na świecie. Jednak kraje południowoamerykańskie nie chcą kontynuować negocjacji, obawiając się, że warunki liberalizacji będą korzystne jedynie dla Stanów Zjednoczonych i Kanady.
Działania zmierzające do utworzenia na terenie obu Ameryk Strefy Wolnego Handlu utknęły jak na razie w martwym punkcie. We wtorek rząd Stanów Zjednoczonych potwierdził zawieszenie negocjacji, które były aktywnie prowadzone do końca 2003 roku. USA pomimo tego zamierzają prowadzić dalsze rozmowy z rządami państw, deklarujących dotąd chęć członkostwa we FTAA. Negocjacje takie prowadzone są przez USA z państwami Ameryki Środkowej i strefy andyjskiej (Peru, Ekwador i Kolumbia). W ograniczonym zakresie doszło do porozumienia z rządem Panamy i Urugwaju.
W swoim dorocznym raporcie obejmującym zarówno podsumowanie roku 2004, jak i perspektywy polityki ekonomicznej na rok bieżący, omawianym w Kongresie, administracja prezydenta George'a W. Busha zaznaczyła, że "utrzyma swoje wysiłki", aby wprowadzenie Strefy Wolnego Handlu dla obu Ameryk postępowało naprzód. Jednak obecnie jest już oczywiste, że plan kolejnych ekip rządowych spalił na panewce i dalsze postępy w tej dziedzinie wymagają nowej strategii.
Stało się to już oczywiste na spotkaniu na poziomie ministerialnym w listopadzie 2003 r. w Miami. Wtedy to przedstawiciele państw amerykańskich byli zgodni co do porzucenia iluzji dotyczących wprowadzenia w życie, tak jak to było zaplanowane, w roku 2005 ostatecznego porozumienia o utworzeniu strefy wolnego handlu.
Gdyby to nastąpiło, zgodnie z pierwotnymi planami USA, oznaczałoby powstanie największej strefy wolnego handlu na świecie, a Stany Zjednoczone uzyskałyby nieograniczony rynek zbytu na swoje towary. Jednocześnie dawałoby im to możliwość szerokiego korzystania z bogactw naturalnych, jakie są w posiadaniu państw Ameryki Południowej i Środkowej. Społeczeństwa tych państw obawiają się jednak, że liberalizacja handlu będzie dla nich oznaczać nierówną konkurencję i zniszczenie krajowych gospodarek.
Jorge Topolsky, Buenos Aires

"Nasz Dziennik" 2005-03-04

Autor: ab