Kontrowersje po finale
Treść
W żaden sposób nie możemy odpowiadać za to, co się wydarzyło na stadionie we wtorek podczas finałowego meczu Pucharu Polski w Bełchatowie, gdyż nie rozprowadzaliśmy biletów na to spotkanie - uważa członek zarządu KP Legia Warszawa Jarosław Ostrowski. O tym, że podczas spotkania Legii z Wisłą Kraków może dojść do chuligańskich zajść, zarząd stołecznego klubu wiedział wcześniej i podjął decyzję, że ten nie będzie "firmował" wyjazdu do Bełchatowa. W tej sytuacji organizator spotkania finałowego - PZPN - przekazał 2,3 tys. biletów Stowarzyszeniu Kibiców Legii. - Rozgrywanie widowiska sportowego bez udziału kibiców nie jest najlepszą metodą. Podjęliśmy ryzyko, mając gwarancje ze strony policji i organizatora, że porządek na trybunach będzie zapewniony - wyjaśnia rzecznik Związku Zbigniew Koźmiński. Problem polega jednak na tym, iż wejściówki trafiły w ten sposób do anonimowych osób, nikt bowiem nie sprawdzał, komu są sprzedawane! - Byliśmy gotowi przekazać organizatorom meczu naszą bazę danych ludzi, którzy mają zakaz stadionowy za ubiegłoroczne awantury na meczu w Wilnie i w żaden sposób nie powinni się znaleźć na trybunach stadionu w Bełchatowie. Jednak nikt z PZPN do nas o udostępnienie takich danych nie wystąpił - dodał Ostrowski. Co wydarzyło się później na trybunach - widziała cała sportowa Polska... Pisk, PAP "Nasz Dziennik" 2008-05-15
Autor: wa