Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kontrola w PZPN - bez powodzenia?

Treść

Znalezienie słabych stron w systemie licencyjnym to, zdaniem ministra sportu i turystyki Mirosława Drzewieckiego, cel kontroli, jaką kierowany przez niego resort zarządził w Polskim Związku Piłki Nożnej. Sama kontrola może jednak napotkać prawne przeszkody, których nie przejdzie.

Drzewiecki zapowiedział ją w piątek, kilka godzin po fiasku mediacji między futbolową centralą a ŁKS Łódź, jedynym klubem ekstraklasy, który nie otrzymał licencji na występy w sezonie 2009/2010. Łodzianie liczyli na to, że rzutem na taśmę uda się tę sytuację odwrócić. PZPN odpowiedział, iż ostateczne decyzje już zapadły i nie da się ich zmienić. Drzewiecki, łodzianin, zareagował błyskawicznie. - Jako minister nie mam możliwości wpływania na proces licencyjny, leży on w gestii związku. Chciałbym jednak poznać przyczyny kłopotów i chaosu, jaki miał miejsce przed rokiem i teraz. Stąd mamy zamiar przeanalizować cały system licencyjny i znaleźć jego słabe strony - powiedział wczoraj. Drzewiecki uważa, że sytuację na przyszłość pozwolą unormować przejrzyste kryteria przyznawania licencji, w których w pierwszym rzędzie wyeliminowana zostanie uznaniowość. - Klub, który jej nie otrzyma, powinien poznać nie tylko przyczyny, ale i mieć świadomość, że kryteria są obiektywne i takie same dla wszystkich, co sprawę ostatecznie zamknie - dodał. Minister chciałby też, aby licencje nadal wydawał związek, ale odwołaniami zajmował się Trybunał Arbitrażowy przy PKOl, a nie Sąd Administracyjny. Jego zdaniem, przyspieszyłoby to cały proces.
Wczoraj kontrolerzy zwrócili się do PZPN o przekazanie do ministerstwa szeregu dokumentów, m.in. statutu związku, podręcznika licencyjnego i uchwały o powołaniu komisji licencyjnej. Tu jednak napotkali przeszkody, bo centrala nie ma pewności, że ludzie Drzewieckiego w ogóle mogą badać system licencyjny. Przykładowo, dokumenty, jakie ŁKS i Cracovia (której sprawę minister chce też prześwietlić) złożyły w procesie licencyjnym, są poufne, na ich ujawnienie zgodę muszą wyrazić nie tylko oba kluby, ale i UEFA. - Nie mamy nic do ukrycia, nie chcemy wojny, chcemy współpracować, ale takie jest prawo - przyznał Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN. Wszystko to oznacza, że sprawa najprawdopodobniej znacznie się przedłuży, a nie można wykluczyć też scenariusza, iż do kontroli - przynajmniej w spodziewanym jej wymiarze - po prostu nie dojdzie. Czyżby zatem kolejne spięcie (czy jakbyśmy tego nie nazwali) między ministerstwem a PZPN wykazało słabości, ale nie tych, których wykazać miało?
Pisk
"Nasz Dziennik" 2009-08-04

Autor: wa