Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kontrola urodzeń czy umysłów?

Treść

Dwa tygodnie temu w piśmie "G.K.'s Weekly" ukazał się artykuł podpisany pseudonimem "heretyk". Autor artykułu potępił kontrolę urodzeń nie z punktu widzenia religii, lecz z punktu widzenia zdrowego rozsądku. Pewien czytelnik, pan Wiktor Neuburg, napisał do nas list, krytykując poglądy "heretyka". (...) List jest ciekawy, bo stanowi dobrą ilustrację często spotykanego problemu - to znaczy, połączenia niezdolności wierzenia z niezdolnością myślenia.

Pan Neuburg pisze, że człowiek stosuje kontrolę urodzeń "nie po to, aby folgować popędowi seksualnemu, (...) lecz po to, żeby jego całkowicie naturalny (i dlatego usprawiedliwiony) popęd nie przyniósł nieoczekiwanych i niepożądanych skutków".
Czemu pan Neuburg tak się obrusza, kiedy mowa o folgowaniu popędowi? Przecież uważa popęd za usprawiedliwiony. Czemu, z drugiej strony, chce bezpiecznie dawać mu upust, jeśli nie po to, by mu folgować? Bóg jeden raczy wiedzieć. Niechaj pan Neuburg wybaczy mi ten teologiczny zwrot, którego w dodatku nie biorę w cudzysłów, jak to czyni on sam, demonstracyjnie i z wyższością, ilekroć posługuje się podobnym zwrotem.
To nie koniec. Ten myślowy groch z kapustą jest jeszcze smakowitszy. Zauważmy, że pożądanie nie jest naturalne i usprawiedliwione, lecz naturalne i dlatego usprawiedliwione. Innymi słowy, wszystko co naturalne jest usprawiedliwione. Tymczasem, pięknie. To rzecz naturalna, jeśli ktoś w panice ucieka z płonącego teatru, tratując po drodze kobiety i dzieci; to rzecz naturalna, a więc usprawiedliwiona. (...) Sprawa jest jasna jak słońce i aż do tego punktu doskonale się rozumiemy. Ale skoro wszystko co naturalne jest słuszne, czemu narodziny dziecka nie są równie naturalne jak popęd seksualny? Jeśli kontrola popędu jest sprzeczna z naturą, czemu nie dotyczy to kontroli urodzeń? Jedno i drugie stanowi przecież część tego samego przyrodniczego procesu - naturalny początek i naturalne zakończenie. Zaś kto jak kto, ale pan Neuburg, który wszystko co naturalne uważa za usprawiedliwione, nie ma żadnej wymówki, by przerywać ten proces na którymkolwiek etapie. Skoro Natura jest nieomylna, nie wolno kwestionować potomstwa, które płodzi. A jeśli Natura jest omylna, mamy prawo kwestionować pożądanie, które wywołuje.
I teraz dochodzimy do radosnej kulminacji i tragicznego załamania: do faktu, że pan Neuburg nazwał dziecko "nieprzewidzianą konsekwencją". Zabawnie byłoby wędrować światem u boku pana Neuburga i dzielić jego wrażenia. Życie musi być dla niego pełne niespodzianek. Zapala zapałkę i z oburzeniem stwierdza, że ogień parzy w palce. Rzuca kamień do stawu i z irytacją słyszy jakiś plusk. Hoduje pszczoły i do szału go doprowadza, że pszczoły zapylają mu kwiaty. Hoduje psy - i pewnego dnia staje osłupiały, widząc niespodziewaną konsekwencję w postaci szczeniąt. Zadziwienie jest cudownym przeżyciem, a gdyby pan Neuburg mniej się irytował, mogłoby nawet być przeżyciem pięknym. Wątpię jednak, czy ktoś, kto używa takich argumentów, ma prawo przemawiać tonem tak skrajnej intelektualnej arogancji.
tłumaczenie - Jaga Rydzewska

Gilbert Keith Chesterton - fragment eseju "Birth and Brain Control", który ukazał się w "G.K.'s Weekly" nr 120 rok 1927.
"Nasz Dziennik" 2007-03-16

Autor: wa