Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Konsulaty nie nadążą

Treść

Za cztery miesiące wchodzi w życie ustawa o Karcie Polaka. Problem w tym, że państwowa administracja może nie zdążyć przygotować na czas aktów wykonawczych niezbędnych do tego, by nasi rodacy z zagranicy mogli w pełni skorzystać z jej dobrodziejstw. W kancelarii premiera powiedziano nam wczoraj, że "przygotowania trwają, ale pełne dane nie są jeszcze dostępne".



Środowiska związane z organizacjami Polaków na Wschodzie z uznaniem oceniają główne założenia ustawy. - Sama idea Karty Polaka jest dobrą rzeczą, bardzo aktualną, chociaż może nie tyle dla Litwy, co dla Białorusi i Ukrainy. Polska i Litwa, jako kraje członkowskie Unii Europejskiej, wchodzą przecież do strefy Schengen, a z tym związana jest droga wiza europejska, za którą będą musieli zapłacić np. Polacy z Białorusi, aby wjechać na terytorium Polski. Kilkadziesiąt euro za taką wizę jest dla nich naprawdę skomplikowaną rzeczą, pomijając kwestię kolejek i innych problemów - mówi wicemer Wilna, były dyrektor Domu Kultury Polskiej, Artur Ludkowski. Przyznaje, że mimo to na Litwie Karta Polaka będzie również cieszyć się popularnością. - Będzie ona stanowić taki dowód tożsamości. Czas pokaże, czy będą kolejki przed konsulatem, sądzę, że może być dużo chętnych - dodaje.
Franciszek Bogusławski, pierwszy i honorowy prezes Związku Polaków w Kazachstanie uważa, że naszym rodakom mieszkającym na terenach Syberii i Kazachstanu ten dokument nie przyniesie żadnej realnej pomocy. - Może tylko jakieś pojedyncze osoby z niego skorzystają. Natomiast pozytywnie widzę wejście w życie tej ustawy w odniesieniu do krajów ościennych, oczywiście przy dobrym zorganizowaniu i rozwiązaniach praktycznych. Jeśli chodzi o azjatyckie republiki byłego ZSRS, tam trzeba zajmować się innymi sprawami. Przede wszystkim należy zorganizować dobrą i skuteczną repatriację, chyba że władze polskie czekają, aby reszta Polaków stamtąd wyjechała na Syberię lub w głąb Rosji - zauważa.
Na wagę praktycznych rozwiązań w sytuacji, kiedy ustawa zacznie funkcjonować, zwraca uwagę dr Robert Wyszyński, dyrektor Instytutu Kresowego. - Takim wąskim gardłem będą konsulaty. Na przykład mogę wskazać to, co się obecnie dzieje z repatriacją: ponad 4 tys. ludzi czeka w kolejce od ponad 7 lat. Jeżeli będzie dwóch lub trzech urzędników w konsulacie, a zgłoszeń będzie kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy, to mamy odpowiedź. A tak prawdopodobnie będzie - twierdzi. O nadchodzącym problemie, zdaniem dr. Wyszyńskiego, mówią same liczby. - Na Białorusi mieszka, według oficjalnych danych, ponad pół miliona Polaków, a na Ukrainie 100-200 tys. lub nawet więcej - podkreśla.
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2007-11-30

Autor: wa