Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Konserwacja socjalnej utopii

Treść

Francuskie Zgromadzenie Narodowe (niższa izba parlamentu) udzieliło wotum zaufania rządowi nowego premiera Dominique'a de Villepina. Bezpośrednią przyczyną zmiany francuskiego rządu był negatywny wynik referendum z 29 maja w sprawie konstytucji UE.
W wystąpieniu poprzedzającym głosowanie Villepin zapowiedział, że priorytetem dla nowego rządu będzie walka z bezrobociem, które w kwietniu sięgnęło we Francji poziomu 10,2 proc. Dla zwiększenia "możliwości zatrudnienia w bardzo małych przedsiębiorstwach" planuje się wprowadzenie od września nowego typu kontraktów na czas nieokreślony. Kontrakty te przewidywać będą aż dwuletni okres próbny. Osoby zatrudnione w ten sposób otrzymają dodatkowo zasiłek dla bezrobotnych wypłacany z budżetu państwa.
Budżet pokryje też małym firmom dodatkowe składki, jakie płacą oni obecnie, począwszy od zatrudnienia 10. pracownika. Premier obiecał również, że osoby, które pozostawały rok bez pracy, po zatrudnieniu się na najniższych ustawowo stawkach otrzymają 1000 euro premii. Ludziom młodym, do 25. roku życia, zatrudniającym się w sektorach cierpiących na brak rąk do pracy, premier obiecał obniżenie o 1000 euro podatku. Rząd planuje też zwiększenie kontroli bezrobotnych i nakładanie stosownych sankcji na osoby, które nie poszukują aktywnie pracy.
W sumie na rzecz walki z bezrobociem przewidziano dodatkowo w 2006 r. 4,5 mld euro. Dominique de Villepin zapewnił, że wszelkie ewentualne nadwyżki w budżecie będą przeznaczane na ten cel. Dodatkowe wydatki sprawią, że zostanie wprowadzona "przerwa w zmniejszaniu podatków od dochodów", ale zdaniem premiera "wydatki budżetowe nie będą rosły szybciej niż inflacja". Obiecał też zmniejszyć obciążenia finansowe dla przedsiębiorstw. W 2007 r. mają one być zwolnione od składek na kasę chorych od osób zarabiających najniższą ustawową płacę. Od 1 lipca ma też wzrosnąć stawka godzinowa najniższej pensji.
Rząd planuje powołać do życia tzw. Agencję na Rzecz Innowacji Przemysłowych, która otrzyma do dyspozycji 500 mln euro uzyskanych ze sprzedaży przez państwo udziałów we France Telecom. Państwo sprzeda też swoje akcje w przedsiębiorstwach eksploatujących autostrady, otworzy kapitał Gaz de France i będzie kontynuować proces powiększenia kapitału elektrycznemu monopoliście EDF.
Nowy rząd stoi jednak przed bardzo trudnym zadaniem. Zdecydowane "nie" dla konstytucji Unii Europejskiej było nie tylko odrzuceniem przez Francuzów biurokratycznej Brukseli, ale także okazją do zamanifestowania ich niepokojów i niezadowolenia z obecnej sytuacji ekonomicznej. Nie jest przesadą stwierdzenie, że Francja przeżywa autentyczny kryzys polityczny, społeczny i ekonomiczny. Tymczasem zdaniem wielu polityków plan premiera wydaje się nie uwzględniać tych okoliczności. Z tego powodu ostro skrytykowała go socjalistyczna opozycja. Przewodniczący PS, Fran˜ois Holland, stwierdził wprost, że rząd nie wyciągnął wniosków z "nie" wyrażonego w uniokonstytucyjnym referendum.
Podobnie uważa przewodniczący centrowej UDF, Fran˜ois Bayrou, który odmówił udziału w rządzie. Jego zdaniem, nowa ekipa będzie kontynuowała dotychczasową politykę, w sytuacji kiedy francuskie społeczeństwo oczekuje radykalnych zmian. Jest on przekonany, że trzeba zerwać z dotychczasowymi praktykami, "bo Piąta Republika modelu Mitterrand-Chirac wydaje ostatnie tchnienie". Dość sceptycznie plan rządu oceniła także organizacja francuskich przedsiębiorców (MEDEF). Chociaż jeden z jej czołowych działaczy Yvon Jacob powiedział, że propozycje premiera "idą w dobrym kierunku", jednak "będą miały marginalny wpływ na zmniejszenie bezrobocia".
Także media podkreślają, że pole manewru szefa nowego rządu jest bardzo ograniczone. Istnieją naciski na rzecz zreformowania kodeksu pracy, by uelastycznić procedury zatrudniania i zwalniania pracowników, ale pomysłom tym zdecydowanie sprzeciwiają się związki zawodowe, które już oświadczyły, że "będzie wojna, jeżeli rząd zechce naruszyć francuski model socjalny". Dlatego zarówno zwolennicy uniokonstytucji, jak i jej przeciwnicy mówią o potrzebie zachowania tzw. francuskiego modelu opiekuńczego państwa, utrzymania dotychczasowych przywilejów i korzyści. Problem jednak w tym, że model francuski dobrze funkcjonuje w okresie pełnego zatrudnienia, które obecnie jest jedynie odległym wspomnieniem.
Dziennik "France Soir" prognozuje, że plany rządu prawdopodobnie rozbiją się o opór społeczeństwa, w efekcie czego walka z bezrobociem ograniczy się tylko do zaostrzenia kontroli bezrobotnych, co jedynie poprawi statystyki. Z kolei zajmujący się sprawami gospodarczymi dziennik "Echo" jest sceptyczny co do ewentualnych pomysłów rządu walki z bezrobociem przez zintensyfikowanie robót publicznych. Potrzebne bowiem będą na to dodatkowe pieniądze z budżetu państwa, czemu sprzeciwia się komisja finansowa francuskiego parlamentu, domagająca się od premiera nieprzekraczania reguł unijnego paktu stabilizacji.
Jak się okazuje, zepsuci socjalizmem Francuzi kompletnie nie rozumieją, że jedyną metodą wyprowadzenia Francji z kryzysu może być jak najszybsze odejście od francuskiego modelu, a nie jego ratowanie. Od wielu bowiem już lat model ten niszczy Francję, powiększając szeregi bezrobotnych i nie wyzwalając tkwiących w społeczeństwie sił wytwórczych. Czy uda się tego dokonać nowemu rządowi pod batutą Dominique'a de Villepina i Nicolasa Sarkozy'ego? Wydaje się to bardzo trudne do zrealizowania, tym bardziej że istnieją między nimi zasadnicze różnice poglądów. Dziennik "Le Monde" zauważa, że Villepin chce kontynuować opcję prezydenta Chiraca, który przyjął pozycję strażnika "francuskiego modelu", zaś w opinii Nicolasa Sarkozy'ego model ten jest "generatorem bezrobocia", dlatego jest on zwolennikiem demontażu obecnego systemu. W tej sytuacji wiele będzie zależeć od samego prezydenta Chiraca, który dotąd zdecydowanie sprzeciwiał się zainicjowaniu wolnorynkowych reform.
Tak czy inaczej rząd wreszcie będzie musiał powiedzieć francuskiemu społeczeństwu ukrywaną przez dziesięciolecia prawdę o rzeczywistym stanie państwa i konieczności podjęcia głębokich reform. Jak do tej pory nie odważył się na to żaden rząd. Obecna sytuacja Francji przypomina sytuację w Wielkiej Brytanii sprzed rządów premier Margaret Thatcher. Problem jednak w tym, że propozycje zastosowania brytyjskich rozwiązań wywołują nad Sekwaną histeryczne sprzeciwy neomarksistów, antyglobalistów, gaulistów i generalnie całego społeczeństwa.
Wyhodowany na marksistowskich kłamstwach mit "sprawiedliwości społecznej" jest także źródłem niszczycielskiej siły działających w sektorze publicznym związków zawodowych, które sprzeciwiają się zmianom wyniszczającego gospodarkę systemu socjalistycznego. Dlatego media z wielkim sceptycyzmem traktują zapowiedzi premiera. Generalnie, w opinii większości ekspertów, plan Villepina nie wychodzi naprzeciw kryzysowej sytuacji Francji. Wydaje się mało prawdopodobne, by rząd podjął się zasadniczej reformy państwa. Wcześniej czy później będą one musiały być przeprowadzone. Istnieje jednak obawa, że może do nich dojść w znacznie mniej korzystnej ekonomicznie niż obecna sytuacji, co spowoduje zwielokrotnienie ich społecznych kosztów.
Franciszek L. Ćwik, Caen

"Nasz Dziennik" 2005-06-10

Autor: ab