Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Konfidenci prą do władzy

Treść

Niewprowadzenie w życie ustawy dekomunizacyjnej i znaczne ograniczenie zakresu działania ustawy lustracyjnej spowoduje, że w Sejmie kolejnej kadencji znaleźć się może niemała liczba osób, które w okresie totalitaryzmu komunistycznego kolaborowały ze Służbą Bezpieczeństwa bądź wywiadem wojskowym PRL. Najwięcej osób, które w oświadczeniach wyborczych przyznały się do współpracy z organami bezpieczeństwa PRL, o mandat poselski ubiegać się będzie z list Samoobrony i LiD. Interesująco wyglądają też inne wyborcze statystyki: najmniej kobiet reprezentować chce PSL, najmniejszą liczbę mężczyzn na listach wyborczych umieściła... Partia Kobiet. Do Sejmu pragną się dostać m.in. akrobatka, pisarka, gospodynie domowe, wolontariusz i sportowcy. To oni mają tworzyć jakość polskiego prawa.

- Kandydaci zobowiązani są do złożenia oświadczenia, w związku z ustawą o udostępnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego z lat 1944-1990, w którym informują, czy współpracowali bądź nie współpracowali z organami bezpieczeństwa państwa w rozumieniu tej ustawy. My zamieszczamy wyłącznie informację przy nazwiskach tych osób, które przyznały się do takiej współpracy - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Lech Gajzler z Państwowej Komisji Wyborczej.
Informacje o współpracy kandydata z SB bądź wywiadem wojskowym PRL znajdą się też na specjalnych obwieszczeniach przygotowanych przez okręgowe komisje wyborcze. Ustawa z 18 października 2006 r., zwana też ustawą lustracyjną, nakłada na kandydatów wyłącznie obowiązek złożenia takich oświadczeń - w Sejmie tej kadencji nie udało się bowiem przyjąć projektu ustawy dekomunizacyjnej autorstwa senatora Piotra Łukasza Andrzejewskiego (PiS), która uniemożliwiłaby piastowanie funkcji państwowych tzw. utrwalaczom władzy ludowej.
- Zgodnie z nowelizacją ustawy, jak oświadczenia lustracyjne osób wybranych do Sejmu spłyną do IPN, wówczas będziemy badać ich prawdziwość - twierdzi Andrzej Arseniuk, rzecznik prasowy Instytutu Pamięci Narodowej.
Jednak już dzisiaj analiza oświadczeń lustracyjnych złożonych przez kandydatów do Sejmu - tylko w oparciu o informacje tych, którzy przyznali się do współpracy, wskazuje, że byłych konfidentów SB, Informacji Wojskowej, późniejszego WSW czy wywiadu wojskowego PRL wśród osób ubiegających się o możliwość reprezentowania polskiego społeczeństwa w Sejmie nie brakuje. Najwięcej tych, którzy przyznali się już do współpracy z organami bezpieczeństwa państwa komunistycznego, jest na listach Samoobrony - aż sześć osób. Konfidenci i współpracownicy służb bezpieczeństwa, którzy zostali zaakceptowani przez władze Samoobrony i ubiegać się będą o mandat parlamentarny, to: Ryszard Racław kandydujący z Bydgoszczy, prof. Katarzyna Potocka - z Zielonej Góry, Emil Korzeniowski z Krakowa, Waldemar Markowski reprezentujący Samoobronę w okręgu "Warszawa II", a także Zbigniew Sikorski z Gdyni i Jan Krzywda ze Szczecina.
Zaskakująco - przez pryzmat kandydatów powiązanych ze służbami specjalnymi reżimu komunistycznego - wygląda również "normalny spokojny świat", jak głosi w swoich hasłach wyborczych ugrupowanie Lewica i Demokraci. Owa "nowa lewica", jak reklamują ją Wojciech Olejniczak i Aleksander Kwaśniewski, wśród swoich kandydatów do Sejmu umieściła czterech współpracowników organów bezpieczeństwa PRL: Marcelego Chećkę z Wałbrzycha, Jacka Swieżawskiego z Siedlec, Alberta Brudziaka z Warszawy i Stefana Dziamarę z Konina. Wszyscy czterej to członkowie SLD. Dwóch kandydatów zgłoszonych przez PSL złożyło oświadczenia, w których przyznają się do współpracy z dawną bezpieką - to kandydujący z Bielska-Białej Ryszard Wójcik i Magdalena Jakubczyk z Katowic.
Ale współpracownicy peerelowskich służb specjalnych są też na listach prawicy. Oświadczenie o współpracy z organami bezpieczeństwa PRL wypełnił kandydujący do Sejmu z miejsca ósmego w Warszawie, reprezentujący LPR Jarosław Kościuszko, oraz - również ubiegający się o mandat z Warszawy, tyle że z rekomendacji PiS - Bartłomiej Szrajber.
- Nigdy nie współpracowałem z bezpieką. Złożyłem taką deklarację, bo tak przewiduje ustawa, ale każdemu mogę spojrzeć w oczy. Jedyne, co odnotowano w moich dokumentach w IPN, to informacja, że zostałem zarejestrowany jako sanitariusz w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSW - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" poseł Bartłomiej Szrajber. Jak tłumaczy parlamentarzysta PiS, cała sprawa ma związek z jego pierwszą pracą. Kiedy "za pierwszym podejściem" nie dostał się na studia medyczne, zatrudnił się w szpitalu na stanowisku sanitariusza. A że był to CSK MSW w Warszawie, stąd też taki zapis w jego dokumentach. Materiały IPN rzeczywiście nie zawierają żadnych danych, które mogłyby wskazywać na współpracę Szrajbera z bezpieką. - Pojawia się pytanie o kształt ustawy lustracyjnej, czy w takiej formule jest potrzebna. Ja uważam, że tak, że dobrze się stało, że ustawa została przyjęta - konkluduje Szrajber. Żaden kandydat PO nie przyznał się do współpracy z organami bezpieczeństwa PRL.

Partia Kobiet eliminuje mężczyzn
"Jesteście przykładem lewicowej wrażliwości w podejściu do problemu równouprawnienia kobiet" - ironicznie napisał pod adresem Lewicy i Demokratów na swoim blogu internetowym poseł Zbigniew Girzyński (PiS), sugerując, że kobiety na listach LiD zajmują dalekie miejsca. Sprawdziliśmy. Jak się okazało, to właśnie na listach LiD wśród kandydujących do Sejmu znalazło się najwięcej kobiet - bo aż 199, co stanowi 22,8 proc. wszystkich kandydatów tej partii. Panie mają również niezłą reprezentację na listach PO - 192 kandydatki. Procentowo więcej jest ich tylko na liście Partii Kobiet - 97,25 proc. (106 kandydatek) i Samoobrony - 24,27 proc. (190 kandydatek). Najmniej kobiet ubiega się o mandat parlamentarzysty z list Polskiego Stronnictwa Ludowego - 18,15 proc. (167 kandydatek), PiS - 22,8 proc. (176 kandydatek) i LPR - 20,35 proc. (184 kandydatki).
Najmniej mężczyzn jest - co oczywiste - na liście Partii Kobiet, która wystawiła zaledwie trzech panów do walki o parlamentarne stołki, najwięcej zaś na listach PSL - 757 kandydatów, i PiS - 744.
Co ciekawe, najwięcej najmłodszych kandydatów z przedziału wiekowego 21-29 lat będzie reprezentowało Ligę Polskich Rodzin [Liga Prawicy Rzeczypospolitej startuje pod takim szyldem - przyp. red.] - aż 231 kandydatów, wśród nich działacze Młodzieży Wszechpolskiej i związanego z Unią Polityki Realnej - Kolibra. Najmniej "młodzieży" startuje z list PiS - zaledwie 70 osób.
Najwięcej najstarszych kandydatów z przedziału wiekowego od 70. roku życia w górę ma z kolei PSL - 13, jak również LPR - 12. Samoobronę reprezentują głównie kandydaci w wieku 50-59 lat (250 osób), taka sama grupa wiekowa jest charakterystyczna także dla PSL (378 kandydatów) oraz LiD (316 kandydatów). W przypadku Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej - najbardziej charakterystyczną wiekowo grupą są kandydaci między 40. a 49. rokiem życia: PO (298 kandydatów), PiS (298).

Sejmowe akrobacje
Wśród kandydatów do Sejmu przeważają urzędnicy, wykładowcy szkół wyższych i średnich, prawnicy i dziennikarze, choć nie brakuje też osób wykonujących zawód odległy od dziedziny tworzenia prawa i legislacji. O sejmowe uposażenie ubiega się pięciu trenerów sportowych, m.in. Janusz Wójcik, były trener polskiej reprezentacji olimpijskiej, rekomendowany przez Samoobronę, oraz Roman Kosecki, kandydat Platformy Obywatelskiej. Do Sejmu chcieliby się również dostać Mariusz Lisowski, trener piłkarski z Białegostoku rekomendowany przez Samoobronę, oraz popierani przez PSL trenerzy: Dietmar Brehmer i Franciszek Ślązak. Samoobrona do Sejmu chciałaby również wprowadzić kucharza - Andrzeja Kozłowskiego z Katowic, oraz krawca Władysława Przybyła z Kalisza. Nieposiadaniem jakiegokolwiek zawodu szczyci się natomiast kandydatka partii Leppera z Legnicy - Dagmara Matusiak. Partia Kobiet natomiast pragnie w sejmowych ławach umieścić akrobatkę - Barbarę Adamczyk. Ten ostatni zawód bez wątpienia w pracach parlamentarnych jest szczególnie przydatny, mógł przekonać się o tym Aleksander Kwaśniewski podczas swojej sławetnej ucieczki z Sejmu po szczeblach drabiny.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-10-02

Autor: wa