Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Konfabulacje Zolla i Ćwiąkalskiego

Treść

Profesor Władysław Mącior, wiceprzewodniczący komisji kodyfikacyjnej kodeksu karnego i doradca ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, nie był współpracownikiem SB, nigdy nie był też przez bezpiekę traktowany jako kandydat na OZI - to wynik kwerendy w archiwach IPN. Ustalenia Instytutu ostatecznie zadały kłam stawianym przez "Newsweek" wobec Mąciora zarzutom o współpracę z SB.



- Nie ma żadnych dokumentów w Instytucie Pamięci Narodowej świadczących o tym, że prof. Władysław Mącior był traktowany jako osobowe źródło informacji SB - poinformował w sobotę prof. Marek Wygoda z Instytutu Pamięci Narodowej.
Ustalenia IPN przeprowadzone w oparciu o kwerendę dokumentów ostatecznie zadają kłam twierdzeniom tygodnika "Newsweek", który powołując się na słowa profesora Andrzeja Zolla, byłego sędziego Trybunału Konstytucyjnego, zagorzałego przeciwnika dekomunizacji i lustracji, oraz prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, wieloletniego działacza PZPR, pomówił Mąciora o współpracę z SB.
- Nie istnieją również żadne dokumenty świadczące o tym, że zostały wszczęte przez SB jakiekolwiek procedury mające na celu zwerbowanie Mąciora. Spotkania profesora Mąciora z funkcjonariuszem SB miały charakter jawny i odbywały się w miejscu publicznym - mówił prof. Wygoda.
Według niego, o tym, że Mącior nie był traktowany jako kandydat na tajnego współpracownika, świadczy fakt, iż rozmawiający z nim funkcjonariusz bezpieki nie utajnił jego dokumentów.
Tygodnik "Newsweek" zarzuca prof. Mąciorowi, wiceszefowi Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego przy ministrze sprawiedliwości, że na początku lat 80. przekazywał SB cenne informacje. Jako świadków rzekomej współpracy profesora z SB tygodnik wymienił profesorów UJ: Zbigniewa Ćwiąkalskiego i Andrzeja Zolla. Ustalenia IPN jednak zadają zdecydowany kłam tym twierdzeniom.
Cytowany przez "Newsweek" jako prawniczy autorytet Ćwiąkalski wiele lat wspierał komunistyczny reżim, będąc członkiem PZPR w latach 1972-1981. Dziś występuje w sądzie jako reprezentant Henryka Stokłosy, przedsiębiorcy aferzysty poszukiwanego listem gończym, starając się uzyskać dla niego tzw. list żelazny. Można więc podejrzewać, że atak tak Ćwiąkalskiego, jak i Zolla na doradcę ministra sprawiedliwości nie był przypadkowy, a podważenie zaufania społecznego do członków gabinetu ministra Zbigniewa Ziobry leży w ich interesie.
- Profesor został brutalnie zaatakowany z mojego powodu - tak komentował całą sprawę minister Zbigniew Ziobro. Według Ziobry, prof. Mącior nie dość, że nie był współpracownikiem SB, to był dyskryminowany - ze względu na swoją niezłomną postawę - na uczelni (UJ).
Analiza ujawnionych przez "Newsweek" dokumentów, na podstawie których zarzucono Mąciorowi współpracę z SB, dobitnie pokazuje prawdziwość tezy postawionej przez IPN - Mącior nie współpracował z SB. I zarazem kompromituje dziennikarzy tygodnika, którzy wykazali się nieznajomością procedur obowiązujących w SB, bazujących na tzw. instrukcji operacyjnej, a dotyczącej werbowania tak OZI, jak i KO czy TW.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-05-28

Autor: wa

Tagi: prof zoll ziobro ćwąkalski macior