Końca nauki nie widać
Treść
Rozmowa z Bogną Jóźwiak, szablistką AZS Poznań - brązową medalistką mistrzostw świata
Wierzyła Pani, że wróci z Sankt Petersburga z brązowym medalem mistrzostw świata?
- Medalu się nie spodziewałam , ale miałam nadzieję, że będzie dobrze. Wiedziałam, że jadę na mistrzostwa świetnie przygotowana, że dam z siebie wszystko. I to zaowocowało sukcesem.
Największym w karierze?
- Tak. Wcześniej byłam już medalistką mistrzostw Europy - i to zarówno indywidualnie, jak i drużynowo, stałam na podium uniwersjady. Podobnego sukcesu z mistrzostw świata jeszcze na koncie nie miałam, teraz wreszcie mogę się nim pochwalić i oby zapoczątkował dobrą serię (śmiech).
Rok temu był przełom. Stając na podium mistrzostw Europy, awansowała Pani do ścisłej czołówki, teraz obecność w niej Pani ugruntowała. Można oba te sukcesy porównać?
- Mistrzostwa świata na pewno mają szerszy oddźwięk, występują w niej zawodniczki z Azji i Ameryki. Z drugiej strony, królową kontynentów w szermierce jest nadal Europa. Dlatego na obu imprezach o sukcesy jest niezwykle ciężko i mają dużą wagę. Ja już przed rokiem jechałam świetnie przygotowana na mistrzostwa świata, liczyłam na coś więcej, ale w pierwszej rundzie zaskoczyła mnie Koreanka Kim Hye Lim i marzenia o sukcesie musiałam odłożyć na później. Teraz na podobny błąd już sobie nie pozwoliłam. A który medal ma dla mnie większe znaczenie? Z mistrzostw Europy przywiozłam dwa (także drużynowy), na pewno były ogromnym zaskoczeniem. Ale więcej satysfakcji dał mi krążek z Sankt Petersburga, nie tylko dlatego, że wywalczyłam go na bardziej prestiżowej imprezie. Po drodze musiałam bowiem pokonać wyjątkowo mocne rywalki, m.in. aktualną mistrzynię Europy, Rosjankę Jekaterinę Fiedorkinę, oraz mistrzynię olimpijską, Amerykankę Mariel Zagunis.
Co pomogło przywieźć brąz z Sankt Petersburga?
- Świetne przygotowanie. Przez ostatnie miesiące niezwykle ciężko pracowałyśmy na zgrupowaniach, dałam z siebie wszystko, co mogłam. Nie lubię np. biegać, ale teraz postanowiłam sporo w tej materii zmienić, trenowałam więcej niż zwykle. I tu tkwił klucz. Jechałam na mistrzostwa ze świadomością, że jestem w formie, że to, co miałam zrobić, zrobiłam. Wszystko to przełożyło się na pewność siebie, poczucie swojej wartości. Wychodząc na planszę, wiedziałam, że stać mnie na pokonanie każdej rywalki.
Jakie elementy decydują o sukcesie w szabli?
- Trzeba być dynamicznym, mieć bardzo silne nogi, bo szabla jest dyscypliną niezwykle szybką, akcje rozstrzygają się w ułamku sekund. Najważniejsza jest technika, która idzie w parze z przygotowaniem fizycznym. Człowiek musi być bowiem w takiej formie, by wcześniej wyszlifowane elementy techniczne wykonać poprawnie. A to jest sztuka. Podczas treningów wielokrotnie powtarzamy pewne czynności, szkoląc w ten sposób nawyki. A tej właśnie techniki, wyczucia tempa chyba zabrakło mi w półfinałowej walce mistrzostw z Jeleną Nietczajewą. Do tego dochodzi determinacja w dążeniu do celu, odwaga w podejmowaniu decyzji.
Co jest Pani najsilniejszą bronią?
- Poprawiłam ostatnio, i to zdecydowanie, dynamikę i wytrzymałość. Jestem wysoką osobą, a przy swoim wzroście - szybką. To mi daje dwa silne atuty. Medale poważnych zawodów umocniły też moją wiarę w siebie z jednej strony, z drugiej - wzmogły presję. Sukcesy powodują, że trenerzy, kibice będą oczekiwali więcej. Ale ja się tej presji nie boję. Przeciwnie - działa ona na mnie mobilizująco.
Pamiętam, gdy rozmawialiśmy rok temu po mistrzostwach Europy, przyznała Pani, że dopiero uczy się szabli. Brąz mistrzostw świata oznacza, że lekcje odrabia Pani solidnie.
- No tak, ale końca nauki nie widać i pewnie nie zauważę go nigdy. Na tym jednak polega cała tajemnica. Człowiek na pewnym poziomie uczy się cały czas, poznajemy swoje ciało, odruchy, odnajdujemy nowe możliwości zadawania trafień. Świat idzie przecież do przodu, szermierka wraz z nim. Zasady się zmieniają, zawodnicy szkolą i robią wszystko, by przechytrzyć i wyprzedzić rywali. Ja też wiem doskonale, że sporo jeszcze muszę poprawić. Niby wyszkoliłam już, i to naprawdę dobrze, dynamikę i wytrzymałość, ale i tak dostrzegam w nich rezerwy. Podobnie, a może przede wszystkim w technice.
Skoro ma Pani na koncie już medale mistrzostw świata i Europy, zostaje jeszcze jedna kluczowa impreza, na której może Pani sięgnąć po sukces. Okazja już niedługo.
- Tak, przede mną igrzyska. Co prawda na sto procent nie jestem pewna, czy do Pekinu pojadę, kwalifikacje kończą się dopiero w marcu, ale nawet nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Przede wszystkim zrobię wszystko, by na olimpiadę pojechać jak najlepiej przygotowana, w szczycie formy. To specyficzny turniej, na którym rywalizują najlepsi z najlepszych, dlatego o medal będzie niesłychanie ciężko. Ale ja daję szabli całe swoje serce, poświęcam się jej całkowicie. I wierzę, że to przyniesie efekt, a wiara - jak wiadomo - góry przenosi.
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2007-10-16
Autor: wa