Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Komu wierzy niemiecki wyborca?

Treść

Po świątecznej przerwie ponownie ruszyły w niemieckich mediach przedwyborcze spekulacje. Pretekstem do ich snucia są najnowsze sondaże dotyczące preferencji wyborczych. Według nich, pomimo ostrej krytyki ze strony socjaldemokratów największym zaufaniem Niemców cieszy się nadal obecna kanclerz Angela Merkel (CDU), wyprzedzając swojego głównego rywala do fotela kanclerskiego Waltera Steinmeiera (SPD), ale wzrost poparcia notują także skrajnie populistyczne partie lewicy i neonazistowskie.

Przewaga Merkel (64 proc. poparcia) nad Steinmeierem (57 proc.) jest wyraźna i to powoduje, że chadecy liczą na spory sukces wyborczy. W Niemczech już na dobre ruszyła kampania wyborcza, zarówno przed wyborami do Europejskiego Parlamentu (czerwiec), jak i do Bundestagu (wrzesień). Wszystkie partie polityczne zarzucają swoim konkurentom nieudolność i małą skuteczność. Szef SPD Franz Muentefering oskarżył Angelę Merkel (CDU) o brak zdolności przywódczych i jako przykład podał fakt wstrzymywania przez kanclerz wielu inicjatyw ustawodawczych. Socjaldemokrata zarzuca Merkel także brak konsekwencji w przyjmowaniu większości pozostałych ustaw. - Projekt ustawy dotyczącej walki z tak zwanymi rajami podatkowymi autorstwa ministra finansów Peera Steinbruecka (SPD) już od pięciu tygodni leży w szufladach, bowiem chadecka pani kanclerz nie zezwoliła na wprowadzenie go pod obrady gabinetu - powiedział wczoraj Muentefering. Oskarżeniom tym zdecydowanie zaprzeczył sekretarz generalny CDU Ronald Pofalla, który zapewnił, że jego partia i kanclerz osobiście "z całych sił walczą z ukrytymi podatkami i rajami podatkowymi". - Oskarżenia Muenteferinga są nie do zaakceptowania i nie mają nic wspólnego z eleganckim zachowaniem
- stwierdził Pofalla.
Niemieccy eksperci obawiają się, że wraz z rozszerzaniem się kryzysu finansowego niebezpiecznie rośnie siła skrajnej prawicy i lewicy. Partie te skutecznie wykorzystując populistyczne hasła, poprawiają swój wizerunek. Ciężka sytuacja ekonomiczna, szczególnie we wschodnich landach, powoduje coraz większą frustrację społeczeństwa, które odpowiednio podjudzane przez partie neonazistowskie i lewackie winą za swój niski status materialny obarczają obecny rząd i cudzoziemców. Obecnie jedna trzecia Niemców ze wschodnich landów jest zdania, że w okresie dużego bezrobocia większość obcokrajowców powinna być odsyłana do krajów swojego pochodzenia, a jedna czwarta uważa, iż cudzoziemcy są po prostu mniej wartościowi niż rodowici Niemcy. Takie nastroje i duże frustracje, bazując na strachu społecznym, bardzo skutecznie wykorzystują zarówno neonaziści, jak i partie skrajnie lewicowe, których reprezentacje coraz liczniej zasiadają w lokalnych parlamentach. Społeczność niemiecka daje się niestety manipulować i ogłupiać populistom różnych maści, ponieważ co prawda 27 proc. z nich obawia się ekstremizmu lewicowego, 32 proc. prawicowego, ale aż 41 proc. odpowiedziało, że najbardziej obawia się "ekstremizmu religijnego".
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2009-04-15

Autor: wa