Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kompromitacja, nie kompromis

Treść

Z prof. Mirosławem Piotrowskim, historykiem i posłem do Parlamentu Europejskiego, rozmawia Łukasz Sianożęcki

Jak Pan ocenia pomysł stworzenia Domu Historii Europy?
- Do tego typu inicjatyw zawsze podchodzę z rezerwą, gdyż stworzenie projektu łączącego historię wielu krajów europejskich musi skutkować pewnym kompromisem. Obawiam się, by ten kompromis nie przerodził się w kompromitację. Jeśli nie zostaną przedstawione w nim najważniejsze wydarzenia z historii Polski łączące się z Europą, jak choćby bitwa warszawska w czasie wojny polsko-bolszewickiej, uznana przez lorda Edgara d'Abernona za jedną z najważniejszych bitew świata, sądzę, że może do takiej kompromitacji dojść. Oczywiście, trzeba rozmawiać o historii Europy, przy czym należy wziąć pod uwagę to, że poszczególne narody patrzą na nią z innej perspektywy. Dlatego jeżeli wiemy, że powstaje taki Dom Historii Europy, należałoby sobie zagwarantować w nim przynajmniej jeden pokój, w którym Polska mogłaby rzetelnie przedstawić swój wkład w dzieje Starego Kontynentu.

Istnieje jednak obawa, że część istotnych wydarzeń z naszej historii nie będzie przedstawiona rzetelnie. Nie wydaje się Panu, że może to zostać wykorzystane do redefiniowania historii?
- Nie tak dawno przecież szerokim echem odbiła się sprawa nazwania przez niemiecką gazetę "Die Welt" obozu na Majdanku "polskim obozem koncentracyjnym". Obawy nie istnieją jednak tylko w tej kwestii. Ja nie byłbym spokojny, nawet jeśli chodzi o datę wybuchu II wojny światowej. Przypominam sobie bowiem debatę w Parlamencie Europejskim, kiedy to większość posłów absolutnie nie chciała uznać za datę wybuchu tej wojny pierwszego dnia września 1939 roku. Argumentowali wówczas, że jest to jedynie subiektywne odczucie Polaków, a konflikt ten miał jedynie charakter lokalny. Twierdzono, że nabrał on charakteru światowego dopiero po ataku Niemiec na Związek Sowiecki lub po ataku Japończyków na Pearl Harbor. To jasno obrazuje, że często nie ma zgody nawet co do tak podstawowych dat. Jak podkreślam, należy podchodzić do takich inicjatyw z rezerwą, by nie doszło np. do groźnych kompromisów, w których inni zgodzą się na uznanie pierwszego września za datę wybuchu II wojny światowej, a w zamian Polska pozwoli narzucić sobie postrzeganie holokaustu z punktu widzenia innych krajów.

Jaki może być cel takiej inicjatywy?
- Osobiście nie jestem entuzjastą unifikowania historii, a także innych obszarów życia. Jednakże projekt ten wpisuje się w perspektywę działań unijnych urzędników i polityków, którzy dążą do ujednolicenia i standaryzowania wszystkiego. Jednak z przedstawieniem wspólnego podręcznika historii Europy będą mieć poważne trudności. Istnieje przecież wiele komisji historycznych na szczeblach międzypaństwowych, które nie mogą wypracować wspólnego stanowiska. Obawiam się, że może to doprowadzić do tego, że wiele elementów z naszej historii może zostać podważonych, pominiętych bądź przedstawionych w świetle dla Polaków niekorzystnym. Z jednej strony może to być bardzo cenna inicjatywa, gdzie historycy spotykają się i rozmawiają o szczególnie newralgicznych wątkach historycznych, ale z drugiej strony sądzę, że zostanie to natychmiast wykorzystane propagandowo.

Pomysłodawcy Domu Historii twierdzą, że jest jeszcze czas na poprawki. Co, Pana zdaniem, z powojennej historii Polski powinno znaleźć się w takim projekcie?
- Wśród europarlamentarzystów jest wielu historyków. Dlatego dziwi mnie, że ta koncepcja jednak nie była konsultowana z żadnym z nas. Nie rozesłano do nas żadnych informacji. Miejmy nadzieję, że projekt ten jest jedynie wstępem do poważnej dyskusji, ale nie ulega wątpliwości, że najważniejsze punkty z historii Polski muszą być w nim zawarte. Ważne jest m.in. to, jak zostanie przedstawiony powojenny układ Teheran - Jałta - Poczdam. Równie istotne jest powstrzymanie przez Polaków ofensywy bolszewickiej w 1920 roku. Pamiętamy wszakże ich koncepcję "Po trupie Polski do światowej rewolucji". Jeżeli więc ten Dom Historii powstanie, trzeba będzie uważnie pilnować, by znalazły się w nim te wszystkie najważniejsze dla nas wydarzenia.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-12-03

Autor: wa