Kompromis za cenę prawdy?
Treść
W Hiszpanii trwają prace rządu nad nową Ustawą o pamięci historycznej. Według socjalistów, ma ona stanowić rozliczenie lat wojny domowej i rządów generała Francisco Franco. Projekt nie podoba się jednak nikomu - prawicy, centrum, organizacjom broniących praw człowieka i zwykłym Hiszpanom.
Ta zaskakująca zgodność wzajemnych oponentów kończy się jednak w momencie przejścia do argumentacji. Tu każdy wyraża już inny powód niezadowolenia. - Rewidowanie przeszłości jest nie tylko zupełnie niepotrzebne, ale nawet szkodliwe. To wywoływanie "upiorów minionej epoki" - wskazuje Daniel Arnal z Partii Rodzina i Życie. Według niego, ponownie podzieliłoby to społeczeństwo. Politycy uważają, że istnieją pilne sprawy bieżące, którymi należałoby się zająć, zamiast otwierać zamknięte już kwestie. Centrowa Partia Ludowa wskazuje tu na zagadnienia gospodarcze, za to konserwatywno-katolicka Partia Rodzina i Życie podnosi sprawę zagrożeń rodziny i problemu demograficznego. Zdaniem organizacji ochrony praw człowieka - Amnesty International, Human Rights Watch, Międzynarodowej Komisji Prawników - ustawa jest niekompletna i nie wynagradza dostatecznie ofiarom. Stawiany jest tu zarzut, że państwo hiszpańskie nie bierze odpowiedzialności za represje czasów wojny domowej i frankizmu, a także ignoruje zupełnie międzynarodowe konwencje prawa człowieka. W całym sporze jest jeszcze jeden wielki dyskusyjny punkt - kwestia, kto był ofiarą represji w tamtym okresie, po której stronie barykady stali kaci, a po której ofiary. - Ustawa stawia znak równości pomiędzy stronami dawnego konfliktu. Jedni chcą rehabilitacji skazanych republikanów, inni znowu przypominają o ich niewinnych ofiarach - np. cywilach, świeckich i duchownych, którzy stracili życie tylko dlatego, że byli katolikami - zauważa Javier Zuniga, przedstawiciel forum organizacji praw człowieka, które opiniują ustawę.
Wygląda na to, że obawa o podziałach prowokowanych ustawą jest realna i już się wypełnia. Tylko czy można podtrzymywać stan pokoju za wszelką cenę?
Małgorzata Lebiediuk
"Nasz Dziennik" 2007-10-06
Autor: wa