Komplikacje dla Francji?
Treść
W opinii Paryża, irlandzkie "nie" dla traktatu lizbońskiego znacznie skomplikuje francuskie przewodnictwo w Unii Europejskiej, które Francja obejmie z dniem 1 lipca. Najprawdopodobniej nie uda się doprowadzić do zwiększenia unijnych wydatków obronnych i utworzenia europejskiej armii. Pod znakiem zapytania pozostaje ujednolicenie polityki emigracyjnej oraz wypracowanie skutecznej strategii energetycznej.
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy jeszcze przed irlandzkim referendum oświadczył, że Unia Europejska powinna bardziej reagować na niepokój swoich mieszkańców, kładąc nacisk na większą autonomię państw członkowskich w polityce ekonomicznej i socjalnej poprzez rozluźnienie sztywnego, brukselskiego gorsetu. Paryż krytycznie ocenia też unijne ograniczenia w wewnętrznej polityce udzielania pomocy finansowej sektorom borykającym się z trudnościami.
Nicolas Sarkozy chciałby zerwać z brukselską polityką "politycznej poprawności", zdominowaną przez szereg dogmatów, takich jak na przykład utrzymywanie wysokiego kursu euro, funkcjonowanie banku europejskiego czy polityki fiskalnej. Nie wydaje się jednak, by mogło dojść do wielkich zmian w tych dziedzinach w trakcie francuskiego przewodnictwa we Wspólnocie. Świadczy o tym chociażby fakt odrzucenia przez unijnych partnerów francuskiej inicjatywy ustalenia limitu górnej granicy akcyzy na paliwa.
Po irlandzkim referendum Nicolasowi Sarkozy'emu będzie znacznie trudniej odgrywać rolę głównego lidera unijnej integracji. Mówi o tym zdecydowanie francuska opozycja. Była konkurentka Nicolasa Sarkozy'ego w wyborach prezydenckich jest zdania, że "stracił on wiarygodność na arenie europejskiej". Przewodniczący Partii Socjalistycznej Fran ois Holland oświadczył, że "Irlandczycy odrzucili traktat lizboński, bo Europa nie daje perspektyw, nie prowadzi polityki wychodzącej naprzeciw troskom jej mieszkańców". Zaapelował on do Nicolasa Sarkozy'ego, by nie szukano nowych metod modyfikacji traktatu, ale by zmieniono "kontestowaną, unijną politykę".
Franciszek L. Ćwik
"Nasz Dziennik" 2008-06-16
Autor: wa