Komorowski w Ameryce... głównie o Rosji
Treść
Zakończyła się dwudniowa wizyta Bronisława Komorowskiego w Stanach Zjednoczonych. Poparcie przez Polskę niezwykle korzystnego dla Rosji układu START zostało nagrodzone obietnicą stacjonowania w Polsce od 2013 r. jednej eskadry myśliwców F-16 i eskadry samolotów transportowych Herkules - to główny efekt polityczny pobytu prezydenta za Oceanem.
- Polska popiera i akceptuje dążenie do ratyfikacji układu START - powiedział na spotkaniu w Białym Domu Komorowski. Te właśnie słowa i ich konsekwencje polityczne są jedynym tematem zdawkowych wzmianek w głównych tytułach amerykańskiej prasy o wizycie polskiego prezydenta w Stanach Zjednoczonych.
Ten niespodziewany, zgodny z oczekiwaniami prezydenta Obamy i oczywiście samej Rosji, głos przedstawiciela Polski był, jak się wydaje, prawdziwym powodem tej wizyty. Ekspresowe zaproszenie i jego przyjęcie oraz jednoczesne ustalenie nieodległego terminu spotkania nie jest typowe w relacjach dyplomatycznych. Tym bardziej że strona polska zgodziła się na przygotowanie wizyty państwowej z długą, męczącą, międzykontynentalną podróżą w trudnym organizacyjnie momencie, na dzień po przyjęciu w Warszawie prezydenta Niemiec i dwa dni po wizycie prezydenta Rosji. Pośpiech tłumaczyć może tylko chęć uprzedzenia niekorzystnych dla obu prorosyjsko nastawionych polityków zmian politycznych w Kongresie USA, uniemożliwiających ratyfikację traktatu.
Poparcie dla START-u zostało nagrodzone zapewnieniami Obamy, że rzeczywiście "coś" trzeba zrobić z wizami dla Polaków oraz jeszcze bardziej mglistą obietnicą zwiększenia wojskowej obecności USA w Polsce. Obecnie na terenie naszego kraju rotacyjnie przebywa ćwiczebna (nieuzbrojona) wersja baterii antyrakietowej Patriot. Amerykańskie instalacje związane z tzw. europejską tarczą antyrakietową mają się pojawić w 2018 roku. Obecnie Barack Obama dołożył do tego skromnego pakietu jeszcze niewielką jednostkę sił powietrznych. - Od połowy 2013 r. powinny gościć na naszym terytorium 4 samoloty transportowe Herkules i 16 myśliwców F-16 - wyjaśnił doradca prezydenta Polski, prof. Roman Kuźniar.
Bardziej szczegółowo, ale zgodnie z tym, co usłyszeliśmy w Białym Domu, swoje poglądy przedstawił prezydent Komorowski podczas wykładu zorganizowanego przez niemiecką Fundację Marshalla. - Szczyt w Lizbonie był odnowieniem wzajemnych zobowiązań wynikających z traktatu waszyngtońskiego, ale Europa cierpi na chroniczny brak zaufania. Dlatego inwestujemy w nową wizję świata i nowe relacje z Rosją. Nikt tak jak Polska nie jest zainteresowany odbudową stosunków z Rosją - mówił. Trwające około godziny wystąpienie było trudne dla słuchaczy spoza Polski. Komorowski robił długie dygresje historyczne, opowiadał dowcipy oparte na grze słów, używał szeregu nieprzetłumaczalnych idiomatycznych wyrażeń, cytował przysłowia i powiedzenia, niektóre nawet po rosyjsku. Mówiąc o pojednaniu polsko-rosyjskim, potwierdził wprawdzie konieczność ograniczonego zaufania i weryfikacji wzajemnych zobowiązań, ale zaraz obrócił to w żart. - Tak jak w relacjach małżeńskich, stosujemy zasadę "wierzę, ale sprawdzam" - wypalił z głupia frant polski prezydent, wywołując salwy śmiechu.
Wiele miejsca Komorowski poświęcił sprawie wiz dla Polaków, opowiadał przy tym o własnym upokarzającym doświadczeniu związanym z wypełnianiem formularza wizowego, zawierającego szereg osobistych i nieprzyjemnych pytań. - Jestem już czwartym polskim prezydentem, który wypełnia kwestionariusz wizowy - Kościuszko i Pułaski też dzisiaj musieliby go wypełniać - mówił.
Jeszcze tego samego dnia wieczorem prezydent spotkał się z prezesem Kongresu Polonii Amerykańskiej Frankiem Spulą. - Byłoby dobrze, gdyby młodzi, wykształceni ludzie z nowej Polonii byli bardziej zaangażowani w politykę - powiedział przedstawicielowi polskiej społeczności Komorowski, który pomimo zaproszenia nie odwiedzi podczas tej wizyty głównego ośrodka polskości w USA, Chicago. Następnie prezydent zjadł kolację z przedstawicielami nauki i biznesu.
Wczoraj, w ostatnim dniu wizyty, Komorowski spotkał się na śniadaniu z prof. Zbigniewem Brzezińskim, byłym wpływowym doradcą prezydenta USA, a następnie złożył wieniec przy Grobie Nieznanego Żołnierza na Narodowym Cmentarzu w Arlington pod Waszyngtonem. Nekropolia założona po amerykańskiej wojnie secesyjnej (1861-1865) jest przede wszystkim miejscem wiecznego spoczynku poległych żołnierzy i weteranów. Jest tu także grób prezydenta Johna KennedyŐego i jego brata Roberta. Do 1992 r. był tu pochowany Ignacy Jan Paderewski.
Piotr Falkowski, Waszyngton
Nasz Dziennik 2010-12-10
Autor: jc