Komorowski nie zapytał, Miedwiediew nie odpowiedział
Treść
Podczas wizyty prezydenta Federacji Rosyjskiej Dmitrija Miedwiediewa  Polacy nie doczekali się wyjaśnienia tego, co miało oznaczać deklarowane  przez niego wspólne śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Nie  doczekali się też gestu na miarę pamiętnego uklęknięcia kanclerza  Niemiec Willy'ego Brandta przed pomnikiem ofiar warszawskiego getta w  grudniu 1970 roku. Miedwiediew nie był w żadnym miejscu upamiętniającym  zbrodnię katyńską ani przy grobach ofiar katastrofy smoleńskiej na  Powązkach. Patronował za to podpisaniu wielu wiążących Polskę na długie  lata umów, których negatywne skutki odczują co najmniej dwa pokolenia.
Warszawie  najwyraźniej nie zależało, aby podczas dyplomatycznych konsultacji  poprzedzających wizytę zadbać o wprowadzenie punktu o charakterze  oddania czci ofiarom katastrofy z 10 kwietnia. Nic dziwnego, skoro  przedstawiciele rządu z góry stawiają się na podrzędnej pozycji.  "Zdziwiłbym się, gdyby w przysłanym raporcie Rosjanie nie patrzyli na  wypadek ze swojej perspektywy" - powiedział  "Gazecie Wyborczej" szef  MSZ Radosław Sikorski, zapytany o to, jak ocenia działalność MAK. Wywiad  opublikowano w dniu przybycia do Polski prezydenta Miedwiediewa.
Rzeczywiście  rosyjska perspektywa zdominowała wizytę, jej program, przebieg i  przesłanie. Moskwa chce pokazać światu, że jest państwem cywilizowanym,  umiejącym się porozumieć z każdym, zdolnym do dialogu i kompromisu,  otwartym na poprawę niezbyt dobrych relacji. Ten cel został osiągnięty.  Atmosfera zgody, przyjaźni i pojednania panowała niepodzielnie i z  pewnością zdeterminowała odbiór wizyty na świecie.
Współpraca czy dominacja?
"Współpraca"  - to słowo najczęściej powtarzane i odmieniane przez wszystkie  przypadki podczas oficjalnych punktów wizyty rosyjskiego gościa.  Podpisano w obecności obu prezydentów wiele umów i innych dokumentów  dotyczących takich zagadnień, jak: szeroko pojęta modernizacja,  gospodarka, walka z zanieczyszczeniami Bałtyku, usługi pocztowe i  telekomunikacyjne, wymiana młodzieży, utworzenie w obu krajach  polsko-rosyjskich centrów dialogu i porozumienia. Największą uwagę  zwraca podpisane przez prokuratorów generalnych obu krajów - Jurija  Czajkę i Andrzeja Seremeta - memorandum dotyczące współpracy prokuratur.
Poważne  wątpliwości budzi również umowa dotycząca gospodarki. Zdaniem  niektórych specjalistów, może mieć ona wpływ na kwestie energetyczne i  uczynić to, czego nie udało się Rosjanom przeforsować przy okazji  podpisania w ubiegłym miesiącu umowy gazowej, mianowicie przejąć  praktycznie władzę nad polskim odcinkiem rurociągu jamalskiego. Inne  możliwe szkodliwe reperkusje podpisanej dziś deklaracji to praktyczne  zablokowanie polskich inwestycji w energetykę jądrową, a także  współpracy w tym zakresie z Litwą.
Miedwiediew uchodzący za polityka  bardziej otwartego i liberalnego niż premier Putin nie przywiózł  niczego, co zmieniłoby wizerunek władz rosyjskich, jaki mogliśmy uzyskać  przez ostatnie lata, szczególnie od pamiętnego kwietnia. - Oczekujemy  choćby tego, żeby dokumenty były szybciej przekazywane. Na protokoły  dotyczące ciał zmarłych czekaliśmy przecież już 7 miesięcy, a i tak  wszystkiego nie dostaliśmy. Przedstawiciel polskiej prokuratury powinien  być obecny przy śledztwie rosyjskim. Najlepiej, żeby był tam także  przedstawiciel rodzin ofiar. Zależy nam, aby naprawdę wszystkie  materiały śledztwa prokuratury rosyjskiej, łącznie z objętymi klauzulą  tajności, zostały udostępnione stronie polskiej. Dotyczy to również  dochodzenia MAK. Chcielibyśmy mieć dostęp do tych dokumentów na bieżąco,  a nie dopiero po zakończeniu wszystkich procedur - mówi "Naszemu  Dziennikowi" mecenas Bartosz Kownacki, pełnomocnik grupy rodzin ofiar.
Tymczasem  jedyne, na co możemy liczyć, to objęcie przez obu prezydentów  "honorowego patronatu" nad obchodami pierwszej rocznicy katastrofy i jej  upamiętnieniem. Zapytany o rozbieżności we wnioskach, do jakich mogą  dojść prokuratury polska i rosyjska, Miedwiediew odpowiedział: "Nie  dopuszczam takiego rozwiązania. Kierownictwa naszych organów muszą się  porozumieć, aby sprawa została obiektywnie zbadana, a wyniki ujawnione".  Jego zdaniem, "współpraca jest niezła". Ale nie padła żadna deklaracja  co do losu wraku Tu-154M ani przekazania oryginałów czarnych skrzynek. -  Organy śledcze podejmą decyzję w sprawie dowodów rzeczowych, a  wszystkie informacje ze skrzynek już zostały przekazane - przekonywał  Miedwiediew.
W kwestii zbrodni katyńskiej oczekiwania Polaków są  naprawdę niewielkie. - My, rodziny katyńskie, chcemy przede wszystkim  oficjalnego uznania, że mordy z 1940 roku były zbrodnią ludobójstwa  dokonaną w majestacie sowieckiego prawa. Z tym wiąże się odtajnienie  wszystkich materiałów, w tym teczek personalnych polskich jeńców oraz  nieznanych jeszcze miejsc pochówku, przede wszystkim z listy  białoruskiej i ukraińskiej - mówi Andrzej Melak, brat Stefana Melaka,  przewodniczącego Komitetu Katyńskiego, który zginął w Smoleńsku.  Prezydent Miedwiediew jednak do tego rodzaju oczekiwań nawet się nie  odniósł. Zamiast tego ponownie przypomniał sprawę bolszewickich jeńców  po wojnie w 1920 r., z których wielu umarło, zanim mogli powrócić do  Rosji. Rosyjski prezydent demonstruje jednak optymizm. - Rosja podjęła  szereg bezprecedensowych kroków w tej sprawie - zaznaczył, nawiązując do  niedawnego przekazania nowych dokumentów dotyczących Katynia i  oświadczenia Dumy Państwowej w tej sprawie. - Dalej będziemy iść tą  drogą, aby zamknąć kwestie historyczne - obiecywał Miedwiediew. Jednak  trudno oczekiwać, aby takie puste gesty kogokolwiek przekonały. - To  pokazuje, jak traktuje się sprawę Katynia 70 lat po jej ujawnieniu -  podsumowuje Melak.
Zdaniem Bronisława Komorowskiego, "niedobra  posucha w relacjach polsko-rosyjskich dobiegła końca". Prezydent  przyznaje, że już na pogrzebie pary prezydenckiej w kwietniu w Krakowie  doszło do jakichś uzgodnień z Miedwiediewem. Komorowski podkreślił, że  relacje z Rosją wpisują się w dialog, jaki prowadzą z tym krajem Unia  Europejska i NATO. Wypowiadając się na temat budowanego przez NATO dla  europejskich członków Sojuszu systemu obrony antyrakietowej, prezydent  RP wyraził nadzieję, że uda się znaleźć rozwiązanie włączające w niego  Rosję, aby były to "systemy współdziałające".
Kupimy LOTOS
-  Zaczynamy od zaufania pomiędzy głowami państw, aby dojść do zaufania  pomiędzy narodami - mówił w Warszawie Miedwiediew. Wzywał do kontynuacji  i zintensyfikowania współpracy we wszystkich dziedzinach, przede  wszystkim w gospodarce. Zwracał uwagę, że łączy nas położenie  geograficzne. - Grzechem byłoby tego nie wykorzystać - dodał, co  zabrzmiało nieco dwuznacznie. Potwierdził ponadto, że rosyjskie firmy są  zainteresowane inwestycjami w Polsce, w tym udziałem w prywatyzacji  LOTOS-u.
Rosyjski prezydent przyjął wieczorem premiera Donalda Tuska,  a spotkanie odbyło się w jednym z warszawskich hoteli. Wieczorem  delegacja rosyjska uczestniczyła w uroczystym obiedzie wydanym przez  polskiego prezydenta na cześć rosyjskiego gościa. Dzisiaj z kolei  Miedwiediew złoży wieniec pod pomnikiem Żołnierzy Radzieckich. Jest to  punkt, którego nigdy nie pomija żadna delegacja oficjalna z Federacji  Rosyjskiej.
Wizycie prezydenta Rosji towarzyszą manifestacje w  Warszawie i kilku innych miastach. Przed Pałacem Prezydenckim podczas  pobytu delegacji rosyjskiej demonstrowała grupa przeciwników  zacieśniania relacji z Rosją w warunkach obstrukcji śledztwa  smoleńskiego przez rosyjską prokuraturę, lekceważenia polskich oczekiwań  w kwestii katyńskiej i braku dostatecznej troski o polskie interesy ze  strony naszych władz. Zgromadzeni trzymali biało-czerwone flagi i  emblematy przedstawiające fragmenty samolotu.
Piotr Falkowski
Nasz Dziennik 2010-12-07
Autor: jc